Absolutnie fantastyczny samochód

3 maja 2010
Podobno tura chcą wskrzesić naukowcy gdzieś pod Poznaniem. Zanim to się stanie opowiem o samochodzie, mocy i firmie, która oficjalnie wkroczyła na polskie dukty ze swoim "turem”. Testowałem go, nazywa się isuzu d-max. isuzu d-max


Uprzedzam, to dla mnie niełatwe wyzwanie, ponieważ prościej opowiada się o samochodach, które się nie podobają. Nie mogę tego powiedzieć o klasyku; tak nazywam  pickupa japońskiej firmy jeżdżącego po tej stronie oceanu. Jego linia: dla wielu wręcz gruboskórna, jego wnętrze dla wielu wręcz spartańskie. Dla mnie jest kwintesencją tego czego wymagam od  pickupa. Nie mam oporów użyć isuzu do ciężkiej pracy, nie mam oporów parkując pod marketem (chociaż tu uważajmy na gabaryty) lub pod pięciogwiazdkowym hotelem. Nie mam też oporów wsiąść do tego auta po ciężkiej pracy w brudnych butach! Ja po prostu współpracuję z tym dużym samochodem i to na maksa. Nie mam oporów myć go zwykłą wodą, a nawet otworzyć drzwi i szlauchem potraktować wnętrze! I choć tego nie czyniłem - idę o zakład, że wszystko w isuzu będzie po takim taktowaniu działać. Jakież było me zaskoczenie gdy „na pokładzie” zobaczyłem komputer pokładowy! Jak genialnie kierownica leży w dłoniach, biegi wchodzą bez problemów, miejsca jest aż nadto i to wszystko współpracuje z kierowcą nie męcząc go. Właśnie, odnoszę wrażenie, że spora część pickupów powstała tylko po to, żeby kierowca z nimi się zmagał – to nie dotyczy isuzu d-max. Jedyne słowo jakie znajduję by oddać wrażenia z podróży po naszych drogach tym „turem” to: komfort. Nie interesuje mnie jak zrobili zawieszenie - ważne, że jest wzorem w swojej klasie. Pięknie trzyma na asfalcie a jak wjedziesz w teren… to czujesz ciszę. Żadnych zbędnych stuków, trzasków, przejechałem dziurę? Jaką dziurę?! Kiedy? Gdzie? Po prostu ten element pracuje fantastycznie! Brawo dla isuzu.

Nie chcę mieć Dody… przepraszam: Navary. Nie chcę mieć czegoś co prawdopodobnie złamie mi kark, a do tego prowadziła mnie jazda nowym fordem rangerem. Nie chcę też mieć pedału gazu gdzieś z tyłu głowy jeżdżąc hiluksem i nie chcę też wydawać góry kasy na coś co w isuzu dostajemy w standardzie.

Polecam wam serce: 3 litrowy diesel. Moc: tylko 160 KM ale może więcej, tylko po co? Ten niewysilony silnik przeżyje was, wasze dzieci i niejednego wnuczka. Z łańcuszkiem rozrządu jedziecie po 200.000 kilometrów a o większym przeglądzie zaczynacie myśleć po przebiegu 700.000 kilometrów! Kto mi da w XXI wieku auto, którego przebieg i rama wytrzyma tak długo? To wręcz klasyk! Powiem więcej, gdyby dali mi do wyboru jakiegoś sportowca lub isuzu d-max, by zdążyć na czas… na przykład dowieść Justynę Kowalczyk na ważną trasę – to bez wahania wybieram isuzu. 11 sekund do setki i żadnych problemów z pociągnięciem przyczepy ze sprzętem pani Justyny.

Pod maską wyraźnie bije 350 Nm, połączonych jak trzeba z redukcją i możecie wyrywać drzewa (pod warunkiem wcześniejszej zgody). Wierzcie mi: nie ma silnych na ten samochód! Zresztą, nie musicie wierzyć. Sami planując zakup pickupa (na zasadzie „kupił, nie kupił”) wybierzcie się do isuzu. Poznajcie i przekonajcie się, z jaką precyzją oraz prostotą, a także atrakcyjną ceną (obecnie to 87.700 zł) powita was ten samochód.

Nie umiem inaczej pisać o isuzu d-max. Jeśli przesłodziłem, to wybaczcie, ale byłem szczery. Ja wpisuję ten samochód na moją bardzo krótką listę aut, które chce mieć, którymi chcę jeździć i które wiem, że mnie nie zawiodą. A za przygodę dziękuję firmie Dixi-Car z Radomia, to dealer isuzu – absolutnie obowiązkowego miejsca, które trzeba zwiedzić by wybrać takie auto i ewentualnie rozbudować go o na przykład nadbudówkę lub… nawigację, ale i w podstawie isuzu d-max jest po prostu pełnym samochodem. Ja dopłaciłbym parę złotych za automat… to świetne rozwiązanie, nie tylko w radomskim korku.

Bartek Olszewski, RAA

Więcej informacji (dane techniczne): www.isuzu.com.pl oraz http://isuzu.dixi-car.pl/