
Hercules ma pięcioosobową załogę. - Trzeba więc współpracować, lata się nim bardzo dobrze - mówi polot, który na Herculesie uczestniczył w wielu misjach na całym świecie. - wykonujemy wiele trudnych lotów, np. do Iraku, czy do Afganistanu. Ale nie potrafię powiedzieć, która misja jest najtrudniejsza - mówi por. Ruba. Wspomina, że ostatnio w Kuwejcie było 51 stopni Celesjusza. - A czasem trzeba spędzić kilka godzin na lotnisku. I naprawdę jest ciepło. Ale bywa też, że temperatury są bardzo niskie. Zdarza się, że mamy bardzo długie loty, np. trwające 10 godzin. Czasem lecimy na dwie załogi, bo się lot trwa dłużej niż 10 godzin i trzeba spać w samolocie. Taka służba - konstatuje pilot Herculesa.
Każdy z pilotów maszyny ma podczas lotu swoją "działkę". - Każdy patrzy na inne przyrządy, czego innego pilnuje. Trzeba się uzupełniać. Kierujemy się tzw. czek-listą, to taki spis czynności, które należy wykonać w danym momencie i ona nam pomaga, żebyśmy się nie pomylili - objaśnia por. Ruba. Zapewnia, że to nie jest takie trudne. - Trzeba się uczyć, powtarzać. Poza tym latamy dosyć często, więc takich rzeczy się po prostu nie zapomina. Z czasem zaczyna działać tzw. pamięć mięśniowa - ręce, oczy pamiętają, co powinny robić w danym momencie - wyjaśnia pilot.
A w kokpicie Herculesa nie brakuje wskaźników, przełączników, sterownic, dźwigni, radiostacji, pulpitów. - Jest nawet łóżko - śmieje się por. Ruba i dodaje, że to raczej "taka kanapa", na której można spać, czy odpoczywać.
Nieodzownym wyposażeniem Herculesa są maski tlenowe. - One tutaj muszą być, bo np. na dużych wysokościach, jeśli doszło by do rozhermatyzowania samolotu, jego uszkodzenia wtedy potrzebujemy tlenu. Czasami samolot jest otwarty, bo wykonujemy zadania związane z desantem, wtedy też używamy masek tlenowych. No i w sytuacjach awaryjnych, jeśli np. w kabinie pojawia się dym, pożar, zakładamy takie maski, żeby dostarczyć tlen, nie otruć się i dalej prowadzić samolot - tłumaczy por. Michał Ruba.
Hercules C-130 może wznieść się na wysokość 6 - 7 km.
bdb