Amerykanka opisała historię radomskiego Żyda. Tylko jej opowiedział, co przeżył
12 marca 2018
Ona jest amerykańską pisarką, on radomskim Żydem, który przeżywszy Holocaust, wyjechał do USA. Ta trzecia to młoda radomianka, dziś mieszkanka Krakowa, która dzięki tamtym dwojgu odkryła niezwykłą, często zapomnianą, historię swojego rodzinnego miasta. Przeczytajcie tę opowieść.
Do niedawna nie znałam zupełnie żydowskiej przeszłości Radomia, mimo że tu się wychowałam i spędziłam ponad połowę swojego życia. Nie wiedziałam nic o ludziach, którzy stanowili naprawdę spory procent mieszkańców, których kultura była istotnych składnikiem kultury całego miasta. Ani o tym, że dobrze mi znane ulice w centrum, jak na przykład ulica Wałowa, były częścią dzielnicy żydowskiej.
Dopiero dwa zdarzenia, które przedziwnym zbiegiem okoliczności miały miejsce w ostatnim czasie, odkryły przede mną tę nieznaną i zapomnianą chyba przez wielu część historii Radomia.
Pierwsze zdarzenie to lektura książki Moniki Sznajderman „Fałszerze pieprzu. Historia rodzinna”, dzięki której po raz pierwszy dowiedziałam się, że w Radomiu mieszkało naprawdę bardzo wielu Żydów, że mieszkali licznie w obrębie dzisiejszego Rynku i okolicznych ulic (ale nie tylko), że tak naprawdę miasto było w jednej trzeciej części żydowskie. Sznajderman pisze o żydowskim Radomiu, bo stąd pochodził jej dziadek, który w pewnym momencie wyjechał do Warszawy; tu mieszkało jego rodzeństwo i rodzice – przodkowie autorki. Przodkowie, o których trudno jej dowiedzieć się czegoś więcej – tak, jak o innych mieszkańcach miasta mojżeszowego wyznania. Trudno, bo praktycznie wszyscy zostali zgładzeni, a potem zapomniani. Sznajderman swoją książką przypomina o nich. I sobie, i innym.
Icek Rubinstein robił piękne buty
Z zapomnienia wyciąga ich także Nancy Geise, Amerykanka, autorka książki o Joe'ym (a tak naprawdę o Jakubie Icku) Rubinsteinie, radomianinie, który przeżył Holocaust.
Po wyzwoleniu ostatniego obozu koncentracyjnego, w którym przebywał, po skończonej wojnie i poślubieniu Irene, córki człowieka, który jako pierwszy pomógł mu stanąć na nogi, Rubinstein wyemigrował do USA. Tam, razem z ukochaną żoną rozpoczął nowe życie, doczekał się syna i trojga wnuków. Zajął się projektowaniem i wykonywaniem damskiego obuwia – miał do tego talent i umiejętności zdobyte jeszcze przed wojną, podczas terminowania u radomskiego szewca. Jego buty naprawdę były „czymś”, tworzył przepiękne pantofle, szpilki. To była jego praca i pasja, droga zawodowej kariery.
Książka Nancy Geise, wydana w 2015 roku, nosi tytuł „Auschwitz#34207. The Joe Rubinstein Story” i stała się w Stanach bestsellerem, zwyciężyła również w plebiscycie Best Book Awards. 34207 to numer Joe'go z obozu w Auschwitz, wytatuowany na jego przedramieniu. Ten właśnie tatuaż zauważyła Nancy, kiedy poznała Joe'go w Klubie Seniora w Fort Collins, w Colorado. Zapytała go o to, on tylko lakonicznie odpowiedział, skąd jest (gdy poprosiła o dłuższą rozmowę na ten temat w imieniu córki, która potrzebowała informacji na zajęcia z historii) kategorycznie odmówił. Powiedział, że nigdy nikomu o tym nie powie.
Nancy w Radomiu i Krakowie
Moje niespodziewane i niezwykłe spotkanie z Nancy było drugim wydarzeniem uświadamiającym mi, jak mało wiedziałam o przeszłości mojego miasta, a przynajmniej o tym jej aspekcie. To, że spotkanie to nastąpiło bardzo niedługo po przeczytaniu książki Sznajderman uważam za przedziwny zbieg okoliczności. A możliwy był on dzięki Jakubowi Mitkowi, który w radomskiej Resursie zajmuje się „żydowskimi tematami” i – podobnie tak naprawdę jak Sznajderman i Geise – przywraca pamięci mieszkańców miasta historię jego żydowskości.
W sierpniu zeszłego roku Nancy, jako „dyspozytorka” wiedzy o jednym z radomskich Żydów, przyjechała do Radomia na wyjątkowe z wielu względów IX Spotkania z Kulturą Żydowską „Ślad”, a w ich ramach - na wystawę poświęconą dawnym mieszkańcom miasta. Wtedy to sfotografowała kamienicę przy ul. Żeromskiego (wtedy Lubelskiej), w której mieszkał Joe, bohater jej książki. Pokazała mu potem to zdjęcie – powiedziała mi, że kiedy je zobaczył, rozpoznał ją od razu, mimo że ostatni raz widział ją ponad 70 lat temu. Został z niej nocą siłą wyprowadzony przez hitlerowców: w samej piżamie, na bosaka - i nigdy więcej tam nie wrócił. Trafił najpierw do Auschwitz, a potem jeszcze trzykrotnie do innych obozów. Ostatnim był Buchenwald w Ettensbergu w środkowych Niemczech, gdzie zastał go koniec wojny i wyzwolenie. Przetrwał piekło, o którym przez kolejne dekady swojego życia nie mówił nikomu. Ani ukochanej żonie (mimo wspólnie spędzonych kilkudziesięciu lat), ani dzieciom. Pierwszą osobą, której o tym opowiedział była właśnie Nancy. I to nie od razu – jak już wspominałam - a dopiero po pięciu latach od ich pierwszego spotkania i pytania Nancy o jego tatuaż. Nancy mówi, że Joe w końcu poczuł, że musi to zrobić. I że osobą, która musi go wysłuchać, będzie właśnie ona. Może dlatego, że ona sama bardzo tego chciała. Kiedy wreszcie zgodził się, z jego zwierzeń powstała niezwykła książka. I właśnie jako jej autorka Nancy najpierw latem 2017 roku odwiedziła Radom, a potem zimą, całkiem niedawno obóz w Auschwitz, w obu miejscach opowiadając historię Joe'go. Ja poznałam ją właśnie przy okazji tej zimowej wizyty, w Krakowie, gdzie mieszkam. Jakub poprosił mnie, bym pokazała jej miasto.
Jakby słyszała to po raz pierwszy
Spacerowałyśmy i rozmawiałyśmy. Wtedy usłyszałam o niezwykłym spotkaniu Nancy i ponaddziewiędziesięcioletniego Joe'go i o nim samym - młodym mężczyźnie wyrwanym przemocą z rodzinnego miasta, które jest też moim rodzinnym miastem, do którego już nigdy nie wrócił i za którym tęskni. O piekle, które przeżył jako jeden z wielu jego rodaków, sąsiadów, radomian. Nancy opowiadała o tym cały czas pełna emocji, wzruszenia – jakby sama słyszała to po raz pierwszy. Nic dziwnego, że to właśnie jej Joe zdecydował się opowiedzieć o tym, co przeżył oraz że z jej relacji zrodziła się książka tak chętnie czytana. W Nancy ciągle widać pasję opowiadania tej historii. Dlatego również dla mnie spotkanie z nią było dużym przeżyciem. Historia Joe'ego jest jednocześnie bardzo osobista i wspólna dla bardzo dużej części mieszkańców Radomia. O czym niemal kompletnie zapomniano. Dobrze, że zdarzyła się mu Nancy Geise, a także Monika Sznajderman oraz pracownicy Resursy, przygotowujący właśnie publikację "Beit Radom" (Dom Radom) poświęconej zeszłorocznej wystawie, której bohaterem był Joe i inni radomscy Żydzi. Premiera wydawnictwa odbędzie się podczas X Spotkań z Kulturą Żydowską „Ślad” w kwietniu.
Aleksandra Czarnik
- Okładka książki Nancy Geise