Awaria. Jest sobota – proszę czekać

Historia ma swój początek w miniony piątek. „Jeden z mieszkańców pierwszej klatki bloku przy ul. Orląt Lwowskich 2 zaniepokojony wypływająca przed blokiem wodą powiadomił przedstawicieli wodociągów miejskich. I nawet przyjechał duży żółty samochód z którego wyszło kilku mężczyzn, którzy obeszli blok i pojechali. Jak orzekli to nie sprawa wodociągów, tylko spółdzielni. A
woda wyciekała nadal” - napisali do nas mieszkańcy Gołębiowa I.
Sytuacja dalej wyglądała tak: „W sobotę rano stała się już dramatyczna. Woda w piwnicy wyciekała z pękniętej rury niczym z wodospadu Niagara i zaczyna sięgać powyżej kostek u nóg. Wszystkie piwnice zostały kompletnie zalane. Kolejne telefony z prośbą o pomoc. Do spółdzielni mieszkaniowej, straży miejskiej i wodociągów. Każdy od siebie odpycha decyzję. Najbardziej kuriozalna sytuacja pojawia się, gdy jedna z lokatorek dzwoni do spółdzielni. Tam tylko ochroniarz, który nie ma telefonu do kierownika jednostki. Nikt inny nie pracuje, to sobota. Gdy wreszcie udaje się nawiązać kontakt z tymże kierownikiem, który ma wolne i jedyne co każe zrobić, to powiadomić zewnętrzną firmę, która ma zakręcić wodę. On sam poza Radomiem, więc nie przyjedzie.(...) Przyjeżdża wreszcie dwóch panów. Lokalizują wyciek i próbują coś zrobić. Okazuje się jednak, że główny zawór do zakręcenia wody jest na środku ulicy. Najpierw próbują się do niego dostać, gdy to się udaje kolejna niespodzianka, zasypany jest w środku ziemią. Wygląda na to, że spółdzielnia nie sprawdzała studzienki kilkanaście lat i została w tym czasie zasypana. (...) Wreszcie się udaje - wyciekająca woda zostaje zakręcona. Zostaje w kranach tylko woda gorąca (...) Ochroniarz w spółdzielni tylko wzrusza ramionami, nawet by chciał pomóc, ale nawet w telefonie nie ma wyjścia na komórki. Każe czekać do poniedziałku. (...) Za wyciek wody pewnie spółdzielnia doliczy lokatorom do rachunku po kilkadziesiąt złotych. Tak jak za poprzedni rok prawie każdy po 100 zł, bo wycieki wody z rur są, ale to nie wina niekompetentnej spółdzielni, a lokatorów”.
Wiceprezes Radomskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Witold Moniakowski potwierdza: w weekend doszło do awarii na przyłączu wodociągowym. - Z moich informacji wynika, że pogotowie techniczne, z którym mamy podpisaną umowę, zainterweniowało w porę zakręcając dopływ zimnej wody i zapobiegając nadmiernemu wyciekowi. Woda znalazła sobie ujście pod fundamentem, ale by się tam dostać trzeba użyć odpowiedniego sprzętu. Ani my, ani pogotowie takim nie dysponuje, dlatego musieliśmy poczekać do poniedziałku – tłumaczy. Zapewnia też, że mieszkańcy nie zapłacą za wyciekającą wodę. - Do pęknięcia doszło przed wodomierzem, więc wliczone to zostanie w ogólne koszty spółdzielni – zapewnia.
W. Moniakowski podkreśla, że takie sytuacje zdarzają się i w zachowaniu administracji nie trzeba dopatrywać się złej woli. - Po to jest pogotowie techniczne, by reagować tak jak w tym przypadku – dodaje.
Mieszkańcy kończą swój list tak: „Sobota - wolne - nie można za bardzo liczyć na pomoc kogokolwiek. Lokatorzy bloku zaczynają wspominać. Taka sama awaria miała miejsce w 1985 roku. Wtedy też nikomu nie chciało się przyjechać. Ale wystarczył jeden telefon do komitetu centralnego i prezes spółdzielni przyjechał o pierwszej w nocy już razem z ekipą remontową. Szkoda, że dzisiaj nikogo nic nie obchodzi”.
(bdb)