Bardzo mało wyborców

26 listopada 2006

Tylko 18,45 proc. uprawnionych do głosowania radomian poszło do godz.16.30 do urn wyborczych. Wiele wskazuje na to, że w II turze wyborów prezydnta miasta, frekwencja będzie jeszcze niższa niż dwa tygodnie temu.

W lokalach wyborczych nie ma tłoku 



Tym razem wybór jest prostszy, ale wcale nie łatwiejszy. W lokalu wyborczym dostajemy tylko jedną kartę (a właściwie kartkę), na której widnieją dwa nazwiska kandydatów na prezydenta Radomia: Andrzeja Kosztowniaka i Zdzisława Marcinkowskiego. Trzeba postawić znak X przy jednym z nich; głos jest również ważny, gdy oddamy czystą kartę. Wybór jest prosty, ale wcale niełatwy 

Czego oczekujemy od nowego prezydenta? - Aby tacy młodzi ludzie jak ja mogli dostać w Radomiu pracę - twierdzi Agata Kielich, studentka. - No i żeby było bezpieczniej. Teraz nawet w centrum grasują bandy łobuzów i właściciele lokali zamykają je dość wcześnie. Młodzi wyborcy liczą na pracę

Leon Jaśkiewicz przyszedł głosować razem z synem Kacprem. To jego pierwsze wybory, niedawno skończył 18 lat. - Wiedziałem już wcześniej, przy którym nazwisku postawię znak - zapewnia. - Nikt nie musiał mi podopowiadać. Jego ojciec uważa, że dotychczasowe tempo rozwoju miasta nie było wcale takie złe, jak niektórzy to przedstawiają. - Trzeba je teraz utrzymać - mówi radomianin. - Nadal budować drogi, tylko trochę lepiej niż do tej pory. Mieszkamy przy Żółkiewskiego i widzimy, jakie koleiny tam powstały po niedawnym remoncie.

24-letni Jakub Mitek uważa, że największą szansą dla Radomia są pieniądze unijne. - Trzeba pozyskać ich jak najwięcej - przekonuje. - Może wtedy młodzi ludzie zechcą tutaj zostać i nie będą tak masowo wyjeżdzać do pracy do Wielkiej Brytranii, czy Irlandii. Potrzebne są zmiany - twierdzi Krzysztof Giziński

- Inwestycje, inwestycje i jeszcze raz inwestycje - wymieniają Elżbieta i Krzysztof Gizińscy. - W tym budownictwo, drogi. To pociągnie rozwój, da miejsca pracy. No i przydałoby się Radomiowi trochę zmian, przemieszania układów...

Reklama