Billboardy, reklamy. To nie kampania?
"Dziękuję za 4 lata współpracy na rzecz Radomia. Piotr Szprendałowicz, członek zarządu województwa mazowieckiego (oraz adres strony internetowej)" taki wpis znajduje się na billboardach. W tle postaci kandydata Platformy - graficzny zarys radomskiego deptaka.
Jak powiedział nam Szprendałowicz, reklam "jest kilka - cztery, pięć" i zapłacił za nie z własnej kieszeni. Kategorycznie zaprzeczył, by pojawienie się billboardów było początkiem jego kampanii przed wyborami samorządowymi. - To moje osobiste podziękowania dla osób z którymi współpracowałem na rzecz Radomia. Takich osób jest wiele - przekonuje.
Jak ustaliliśmy, umieszczenie na miesiąc billboardów, w firmie z usług której korzystał Szprendałowicz, kosztuje około 2400 zł.
Na jednym z radomskich portali internetowych natknęliśmy się na taką reklamę: w kolejnych odsłonach pojawia się napis "Europejskie możliwości dla was", logo Radomia z hasłem "Siła w precyzji" i wyliczeniem sukcesów minionej kadencji - budowy szkoły muzycznej, boisk, dróg, pawilonu ginekologiczno-położniczego. Jak powszechnie wiadomo, prezydent Andrzej Kosztowniak ponownie kandyduje na urząd z ramienia PiS.
- Nie ma to żadnego związku z kampanią wyborczą prezydenta - zapewnia jego rzeczniczka Katarzyna Piechota-Kaim. Wyjaśnia, że Urząd Miejski jest uczestnikiem konkursu prowadzonego przez redakcję gazety i portalu "Lider regionu", a flashowe obrazki to element współpracy organizatora konkursu i magistratu. Dodaje, że urząd poniósł "niewielkie" koszty publikacji.
Zaznaczmy: ogłoszenie magistratu ukazało się pod napisem informującym, że mamy do czynienia z reklamą. Nie ma też tam żadnej wzmianki, że urząd jest uczestnikiem konkursu.
Co na to przepisy prawa? Krzysztof Lorentz, kierownik zespołu kontroli i finansowania partii politycznych i kampanii wyborczych Krajowego Biura Wyborczego nie chce odnosić się do zaprzentowancyh wyżej przypadków. Podkreśla jednak: - Wszystkie materiały, które służą promocji, są materiałami o charakterze kampanijnym. W związku z końcem kadencji radni, członkowie zarządów chcą w jakiś sposób poinformować o tym, co zrobili. Mają do tego prawo, a nawet taki obowiązek, by opowiedzieć jak działali sami i kierowane przez nich instytucje bądź organy kolegialne, w których zasiadali - tłumaczy. Zastrzega jednocześnie, ze nie da się tego ściśle oddzielić od kampanii wyborczej. - Jeśli ktoś nawiązuje do tego co robił, w rzeczywistości prowadzi kampanię. Ale jego rozliczenie powinno być wyprane z elementów agitacji - mówi K. Lorenc. Powtarza, że wszystkie materiały, które służą pokazaniu wizerunku, imienia i nazwiska, a nie niosą żadnych dodatkowych informacji, nie mają charakteru rozliczeniowego, mogą być traktowane jako kampanijne. - Trzeba podkreślić, że takie treści mogą oddziaływać na wyborcę, bo to za ich pomocą kandydat próbuje zachcęcać do głosowania na niego - dodaje nasz rozmówca.
Organy wyborcze, a wiec i PKW nie ingerują w sposób prowadzenia kampanii, mogą to robić jedynie organa ścigania i sądy, jeśli uznają że doszło do naruszenia prawa. - Możemy tylko udzielać wyjaśnień. Sprawozdania finansowe, które składają komitety po zakończeniu wyborów, to jedyna forma kontroli prowadzona przez PKW - mówi Krzysztof Lorentz.
Przypomnijmy, że kampanię wyborczą komitety mogą prowadzić wyłącznie ze zgromadzonych przez nie legalnie funduszy.
Bożena Dobrzyńska, Bartek Olszewski