Burza nad placem Jagiellońskim

6 czerwca 2011
A rozmowie o przyszłości i zagospodarowaniu obecnej ruiny towarzyszyła burza. Ja tam byłem, wodę przy duszności piłem, a co zobaczyłem i usłyszałem, opisałem. Prawdziwa burza była za oknami. Gdy padło stwierdzenie, że nowy asfalt ulicy Struga przy placu Jagiellońskim to degradacja – piorun trzasnął blisko. Nawet prezydent Andrzej Kosztowniak był zaskoczony.

Na pl. Jagiellońskim wysoki drapacz chmur? Jednak od początku. Całą salę pałacu ślubów przy Moniuszki wypełnili radomianie i radni. Wspólnie obradowali na połączonym posiedzeniu komisji kultury i komisji rozwoju miasta rady. Dyskutowali o koncepcji zagospodarowania Placu Jagiellońskiego. - Chcę wysłuchać propozycji, by pozostawić ślad po sobie – zachęcił na początku Andrzej Kosztowniak. Pan prezydent tak zachęcił przedstawicielkę magistratu, że mówiła kilkanaście zdań przez kilkanaście minut byśmy się dowiedzieli, że aktualny plan zagospodarowania placu liczy sobie... 11 lat i obecnie do niczego się nie nadaje, bo miasto się zmieniło. W dodatku obok placu jest duży sklep a Teatr Powszechny czeka na remont. Z kolejnych ust, tym razem pani architekt, usłyszałem o historii mniej czy bardziej udanych pomysłów na ten plac oraz piorun podczas wspomnianej degradacji. To akurat mowa o nowiuśkich dwóch pasach ul. Struga. Rundę kontynuował Tomasz Zaborowski z Bractwa Rowerowego, który jest urbanistą i proponował równe płyty dla pieszych oraz... pomnik Kazimierza Jagiellończyka.

Zatem nareszcie padło słowo: pomnik, po czym głos zabrał najmłodszy radny Damian Maciąg. Mówił grzecznie, zaproponował konkurs na plac z nagrodą za najlepszy pomysł. Radny zauważył jednak, że czas goni i jest za późno na takowy konkurs, więc wskazał na brak przejść dla pieszych przy wspomnianej... degradacji. W tym czasie przysłuchujący się opiniom dyrektor MZDiK wachlował się kartką papieru. Było duszno. Po najmłodszym rajcu mównicę zajął najstarszy: senior i nestor radomskiej rady Mirosław Rejczak. Po historycznym wstępie w końcu wypalił z grubej rury: – Przecież już nic tam nie będziemy wyburzać! Ten pomnik św. Kazimierza ma być taki wielki - bardzo wysoki - by go było widać z Żeromskiego i innych miejsc miasta – myśl seniora zawisła nad salą. Nawet radni PiS zerknęli sobie w twarze szukając jakby wyjaśnienia.

2 Sprawę rozmiaru podtrzymał kolejny mówca, tym razem znany skaryszewsko-radomski biznesmen Stanisław Staniszewski. Jeśli ktoś nie wie, to śpieszę donieść, iż pan Staniszewski własnoręcznie wybrukował na nowo plac wokół „swojego” Domu Towarowego Senior, co często podkreśla. Mniejsza o to, biznesmen zaproponował kolejny biznes, mianowicie wybudowanie... drapacza na minimum 33 piętra! Mało tego, samochody miały by jeździć nowo wybudowanymi arteriami pod placem!!! .A biznesmeni i interes będzie po nowym bruku chodził do nowego „city”, którego w mieście brakuje. Na dodatek, budynek, czy też radomski drapacz, będzie wielofunkcyjny a o pomniku lepiej zapomnijmy.

I to by było na tyle, bowiem nikt więcej z przybyłych nie zapisał się do mównicy na stopniu. Czyżby to koniec? Och, nie. Głos zabrał prezydent i stwierdził, że jest delikatnie zaskoczony tak małą liczbą propozycji. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że temat placu jest bardzo ważny dla pana prezydenta a on sam nazywa jego kształt „serkiem”..., gdy patrzy na mapę. Z miejsca poderwał się do głosu młody i zdolny radny PiS Jakub Kowalski proponując wyjątek, czyli jeszcze jedną turę głosów i opinii. Jak się okazało pan Kowalski ma przebicie, bo do głosu zapisało się jeszcze kilka osób. – Dopuścić! - padło z ust Dariusza Wójcika, przewodniczącego Rady Miejskiej a prezydent Kosztowniak usiadł i znwu słuchał. Tym samym spotkanie trwało dalej. Burza już przeszła.

Padła propozycja budowy kolejnego pomnika. Tym razem Armii Krajowej. Ustalono, że św. Kazimierz mógłby stać tam gdzie stał kiedyś ogródek piwny a pomnik AK znalazłby się w pobliżu hotelu Aviator. Wiesław Mizerski, przewodniczący Stowarzyszenia Jagiellońskiego zgromił zarówno wzrokiem jak i słowem radnego seniora i biznesmena. Ci zaś chyba nawet tego nie odczuli, byli pochłonięci wspólną rozmową, być może na temat rozmiarów. - Nie wiem, czy to będzie mały czy duży pomnik, to nie jest najważniejsze. To należy do artystów, architektów. Ta rada jest spadkobiercą historii miasta i kiedyś jego potęgi – słusznie zauważył Mizerski. O kulturze mówił dyrektor Teatru Powszechnego Zbigniew Rybka. Dystansował się i stanął okoniem do stanowiska Bractwa Rowerowego. – Do teatru przyjeżdżają samochodami osoby z wielu odległych miejscowości. A im się wlepia mandaty. Prosiłem Straż Miejską by łaskawszym okiem traktowali naszych widzów. Tu muszą być miejsca parkingowe a teatr po remoncie będzie wyglądał wspaniale – mówił dyrektor "Powszechnego", a dyrektor MZDiK nadal używał wachlarza, bowiem było duszno. Dyrektor teatru wyraźnie zaznaczył, że jemu nie przeszkadza sąsiedztwo dużego hipermarketu. Kolejny architekt, Tadeusz Derlatka przedstawił swe plany budowy centrum kongresowego, czyli nowej siedziby NOT. Również widzieliśmy wieżowce, choć nie tak duże jak w planie biznesmena. - Dominanta wysokościowa powinna powstawać na północy miasta – uważa Derlatka.

2 Zatem podsumowując: dwa pomniki, a jeden raczej na pewno choć nie wiadomo jakiej wielkości. I raczej brak drapacza chmur w stylu Burdż Dubaj. To wszystko to efekt ponad dwóch godzin debaty. - Decyzję o zagospodarowaniu placu podejmie komisja konkursowa – powiedział na sam koniec prezydent Kosztowniak. Niestety, na sali nie widziałem nowo wybranego przez władzę architekta miejskiego.

Bartek Olszewski