Camera obscura Dobiszewskiego

20 lutego 2010
"Shadowplay" to realizacja, w której bardzo ważną rolę odgrywa miejsce, gdzie ta praca jest budowana. A młody artysta Tomasz Dobiszewski zrealizował swój projekt w Elektrowni, w jej tzw. górnym labiryncie. Aparaty otworkowe w szafach

- Sens tej realizacji wyraża się poprzez miejsce. Ta praca nawiązuje dialog z miejscem i jednocześnie zacierają się granice pomiędzy pracą jako pracą a miejscem jako miejscem. Praca "wchodzi" w miejsce, a miejsce w pracę. Gdyby tę przestrzeń przenieść gdzie indziej, zmienilibyśmy całkowicie jej sens lub sens instalacji byłby bezpowrotnie utracony - tłumaczy ideę projektu kurator najnowszej wystawy w Elektrowni Krzysztof Bochyński. Podkreśla: realizacja została specjalnie przygotowana dla Elekrowni i jej "górnego labiryntu".

Jak zatem można odczytywać "Shadowyplay" Tomasza Dobiszewskiego. - Każdy może to zrobić na swój sposób. Ja mogę tylko podpowiedzieć - zastrzega się Bochyński. Artysta (pierwszy z prawej) był na wernisażu

A zatem - zdaniem kuratora ekspozycji - jest to praca o zmianie, o historii, o upływie czasu. - O przeszłości, teraźniejszości, może przyszłości? I o jednym z elementarnych działań, które ludzkość przekazuje następnym generacjom, czyli o pamięci. Tym co wspomaga naszą pamięć jest dokumentacja - opowiada kurator wystawy.

Niezwykle ciekawe jest to, w jaki sposób artysta próbuje takiej dokumentacji sprostać. Otóż w jednym z pomieszczeń poustawiał stare meble przerobione na aparaty otworkowe, kiedyś powszechnie nazywane camera obscura. To prototyp współczesnego aparatu fotograficznego. Wnętrza tych mebli pomalował na czarno i wywiercił w nich otworki. Przez nie wpada światło, które naświetla przedmioty znajdujące się po drugiej stronie, jakby na plecach szafy. Uzyskuje w ten sposób efekt udokumentowania tych rzeczy. Pozwala zrekonstruować w wyobraźni ludzi którzy mieszkali, albo mogli mieszkać w tych wnętrzach.

- Hipotetyczna sytuacja, taki Big Brother: Co by było, gdybyśmy byli podglądani przez meble? - podpowiada Tomasz Dobiszewski.  Są tylko obrysy mebli

W jednym z pomieszczeń Dobiszewski obrysowuje na ścianach kontury mebli, w kolejnym "wykłada" cienie oderwane od przedmiotów i "każe" widzowi domyślać się, wyobrażać sobie te przedmioty. - To także refleksja nad pamięcią, przemijaniem, zmianami - uważa Bochyński. Proponuje zwrócić uwagę na projekcję filmu, gdzie pokazany jest ruch światła słonecznego po pokoju. - To dzięki światłu możemy fotografować, to ukłon w stronę pierwszych fotografów, bo dzięki ich pracy czas został utrwalony - mówi Krzysztof Bochyński.

- To refleksja człowieka, który siedząc w domu obserwuje to, co się dzieje ze światłem i cieniem i buduje wokół tego jakieś rapsodie. Bardzo mnie to intryguje - przekonuje Dobiszewski. - Albo - dodaje - mamy też w jednej z sal dokumentację pewnych tropów: elektronika, zegary, diody, podświetlona, ładująca się komórka - to wszystko ślady, dzięki którym np. obudzeni w środku nocy jesteśmy w stanie trafić do toalety albo kuchni - mówi artysta.

I Bochyński, i Dobiszewski podkreślają również, że ta wystawa to także prawdopodobnie ostatnia okazja, by zobaczyć zakamarki przemysłowego obiektu, w stanie jakim przetrwały do dziś. Niebawem bowiem zostaną całkowicie przebudowane. Ale - być może - zachowa się tu jakiś specyficzny genius loci? 

Bożena Dobrzyńska 

Więcej: www.elektrownia.art.pl