Citroen C4
I spróbowałem, i wziąłem do testów nowego Citroena C4... I przyznaję, ja też nie chciałem wychodzić z tego auta. Jak na kompakt jest w nim bardzo dużo miejsca (nawet gniazdo 220 tam znajdziecie – serio) A to "dużo", jest dodatkowo sympatycznie wykonane. Miłe w dotyku materiały, wygodne fotele i naprawdę spory bagażnik. Pasażerka siedząca obok twierdzi jedno: nie pamięta kiedy jeździła kompaktem, który miał tyle miejsca na nogi, a przed nią był jeszcze ogromny klimatyzowany schowek!
Jeździłem autem z podstawowym wyposażeniem, a i tak miałem wszystko co potrzebne, prócz nawigacji. Reszta, czyli komputer pokładowy, elektryka i elektronika, ABS plus kontrola trakcji oraz niezliczone poduszki powietrzne – to wszystko znajdziecie w podstawie Citroena C4. Lecz, moment, chwila, gdzie podziały się ciekłokrystaliczne wyświetlacze z poprzedniego modelu? Gdzie jest kierownica, której środek w ogóle się nie kręcił z poprzedniego modelu? Gdzie jest ten Citroen sprzed lat, który zaskakiwał nietuzinkowymi rozwiązaniami jak chociażby wieszakiem na torebki? W nowej „cytrynce” torebkę kobieta zmieści w ogromnych bocznych wnękach a w bagażniku - nie tylko kobieta - znajdzie przenośną latareczkę. Wyświetlacz powędrował za świetnie wyprofilowaną i doskonale leżącą w dłoniach kierownicę z guziczkami w stylu tempomatu i sterowania systemem audio. Wszystko pod ręką, ergonomia i... przyjemność oraz - uwaga! - bujanie nadwoziem, co pozwala stwierdzić: ten samochód jest po prostu „milusi”. Nie znajduję innego określenia: profesjonalny i „milusi” niczym pluszowy misiaczek.
Lecz o co chodzi z tym bujaniem? To nieprawdopodobne, ale nie pamiętam kiedy ostatnio testowałem coś, co aż tak widocznie nurkuje podczas hamowania oraz podnosi przód podczas przyspieszania! Zaraz, zaraz – a jak to się zachowuje w zakrętach? Tu kolejna niespodzianka, o ile całość przypomina pierzynę to w zakrętach, nawet przy wyższych prędkościach nowe C4 radzi sobie nadzwyczaj pewnie a hamulce są po prostu jak brzytwa. I jeszcze silniczek, nawet najsłabszy diesel 1.6 o mocy niecałych 100 KM potrafi zgrabnie ruszyć „cytrynę” podczas wyprzedzania długiego tira (o ile znajdziecie na to miejsce na naszych zapchanych drogach).
Jeździłem więc i jeździłem, a C4 ciągle komputerowo mówił, że jadę ekonomicznie i mogę gnać dalej zapominając o wizycie na stacji, bo spalam średnio nieco powyżej 4 litrów. Czego chcieć więcej? Jest „milusio”, oszczędnie, a jak zainwestujecie, to dostaniecie więcej chromu i czujniki martwego pola czy siedzenia z funkcję masażu. Lista dodatków jest imponująca, wszystko zależy od waszego portfela. Najlepsze jest to, że ten ogromny kompakt można mieć już za niecałe 50 tys zł. (w promocji), a jak się potargujecie (co uwielbia Citroen), to... to dostaniecie „milusi” samochód, z którego mnie nie chciało się wysiąść, bo było przyjemnie (potwierdzam słowa dealera) niczym na wygodnym fotelu przed kominkiem w domu. Niemniej z zewnątrz, mimo doświetlanych zakrętów i lampeczek nadających subtelny ton wewnątrz auta, nadal mam mieszane uczucia patrząc na nową C4. Mieszane, aczkolwiek nie lekceważę tego auta. Może po roku wpatrywania się w linie tego samochodu odkryłbym coś co jest na dłoni: musi tak wyglądać, bo zadowolony kierowca i pasażer w środku jest najważniejszy a z zewnątrz... A z zewnątrz to tak w zasadzie o gustach raczej się nie dyskutuje.
Bartek Olszewski
Citroen „Optimal” w Radomiu, dziękuję za udostępnienie nowej C4 do jazd testowych. Pod tym adresem znajdziecie specyfikacje, ceny, dokładne dane techniczne.