Czy leci z nami prezydent?

24 marca 2011
Prezydent Radomia nie powie - jak obiecał - w sprawie lotniska: sprawdzam. - Nie ogłosimy tego przetargu do końca marca - mówi dziennikarzom.


Prezydent (pierwszy z prawej):  Pewne sprawy obniżąją loty. W głębi (pierwszy z lewej) prezes Siwak Ale na wiele innych zadawanych mu pytań dotyczacych funkcjonowania Portu Lotniczego Radom albo nie odpowiada wcale, albo kluczy. W to, że mimo wszystko będziemy latać z Sadkowa cywilnymi samolotami nadal wierzy.

Wokół lotniska ostatnio albo martwa cisza, albo pojedyncze informacje, sygnalizujące, że raczej jest gorzej niż lepiej. Na dodatek nowy prezes spółki Port Lotniczy Radom ani razu nie spotkał się z dziennikarzami, unika naszych telefonów, a jak zdradzili koledzy jednej z redakcji - zauważony kiedyś przez nich na magistrackich korytarzach - ucieka udając, że nie został rozpoznany. W sekretariacie spółki proszą, by przysłać pytania mailem, ale przez tydzień nikt na nie nie odpowiada. Spółka zatrudnia rzecznika prasowego, który informuje nas m.in.: "(...) celem istnienia Spółki Port Lotniczy RADOM S.A. jest uruchomienie działalności lotniskowej na czynnym lotnisku wojskowym Radom-Sadków. Nowy Zarząd Spółki pod kierownictwem Pana Prezesa Tomasza Siwaka jest zdeterminowany aby taka działalność rozpoczęła się jak najszybciej". I dalej w tym samym stylu.

Wreszcie - przy okazji konferencji prasowej na zupełnie inny temat, dziennikarze przyciskają prezydenta Andrzeja Kosztowniaka. Ten na początek przyznaje:  do końca marca nie będzie, jak zapewniał jesienią ub. roku, przetargu na wyłonienie firmy, która zajmie się poszukiwaniem inwestora strategicznego dla Portu. Dalej pytania i odpowiedzi wyglądają tak:

Dziennikarze: - Dlaczego?
Prezydent: - Rozmawiałem o tym z jeszcze z poprzednim prezesem. W międzyczasie został zmieniony zarząd Portu. Nie chcę tu podnosić spraw związanych z chorobą jednej czy drugiej osoby, ale prezesa Jarosza praktycznie przez ostatnie miesiące nie było w pracy.

Dz.: - Wiceprezesa Klinerta też nie było...
P: brak odpowiedzi

Dz. : - Ale nowy zarząd jest od kilku miesięcy
P. - Tak, ale uważa on, że pewne rzeczy trzeba zweryfikować, nad pewnymi się pochylić. Dlatego pewne procedury muszą być odłożone w czasie. Wcześniej pewnych rzeczy nie mogliśmy zrobić, bo nie mieliśmy tytułu prawnego do gruntu i do 2010 roku nie mogliśmy wejść na teren lotniska. Gdybyśmy to zrobili, państwo pewnie też byście pytali, dlaczego bezprawnie są wydawane publiczne pieniądze. Ja nie byłem zadowolony z szybkości spraw podejmowanych przez spółkę. Po przejęciu gruntów oczekiwałem przyspieszenia, ale zabrakło nam kilku miesięcy. Dlatego te zmiany w zarządzie. Teraz prezes został wzmocniony przez osobę wiceprezesa. Mnie jest potrzebny zarząd, który pracuje ze mną regularnie. Ma stawiane cele i musi je realizować. Ale jest też wiele rzeczy, które - używając języka tego projektu - obniżają loty. Ostanie informacje pokazują, że nasz projekt jest obecnie jeszcze trudniejszy do zrealizowania  (tu prezydent robi długi wywód na temat zagrożonych budów kolejowej "ósemki" i drogowej "siódemki", bo jak wiadomo - "do lotniska trzeba jeszcze dojechać").

Dz. : - Tymczasem, aby dostać pozwolenie na budowę, trzeba mieć raport środowiskowy...
P.: - Niekoniecznie raport

Dz. : - Ale nawet jeśli to będzie załącznik do masterplanu, to trzeba go uzupełnić o badania ornitologiczne. A te potrwają jeszcze bardzo długo.

P.: - Wcześniej nie było tytułu prawnego, by pewne rzeczy robić. Poza tym pewne procedury trwają długo i nie zależą wyłącznie od nas. Nigdy nie wiemy czego i na jakim etapie zażąda od nas Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Warszawie... (prezydent opowiada - mówiąc w skrócie - o urzędniczo-proceduralnej mitrędze).

Dz.: - Co będzie jeśli nie zmieścimy się z tymi procedurami do września 2013 r. i grunty trzeba będzie oddać Skarbowi Państwa?
P.: - Jeśli nie spróbujemy, będzie nam stawiany zarzut, że tego nie zrobiliśmy. Monitorujemy sytuację i zrobimy wszystko, by zmieścić się w wyznaczonym terminie. Ten projekt nigdy nie był łatwy, ale mam to szczęście, że udało mi się doprowadzić do podpisania umowy operacyjnej.

Dz.: - Są opóźnienia, a tymczasem poszerza pan (jako przedstawiciel miasta, czyli właściciela - przzyp. autorka) skład rady nadzorczej, a spółka zatrudnia dodatkowe osoby, w tym rzecznika prasowego. To są koszty. Pytał pan prezesa o tych ludzi?
P.:- Nie wchodzę w sprawy zatrudnienia w spółce, to kompetencje prezesa. Ja tylko pytam o efekty pracy, nie o każdy etat. Natomiast uważam, że rada nadzorcza pozyskała osobę merytoryczną. Jest potrzebny ktoś z takim doświadczeniem jak ten nowy członek rady, który ma doświadczenie w pracy w Porcie Lotniczym w Łodzi.

Dz. : - Bezpartyjny fachowiec?
P.: - Nieważne z jakiej jest partii, nie wiem czy do jakiejś należy. Decydujące jest to, że będzie wspierał zarząd wiedzą techniczną.

Dz.: - To znaczy, że zarząd takich kompetencji nie ma?
P. : - Zarząd ma umiejętności menadżerskie. Gdybym był zadowolony z poprzedniego, to dziś byśmy w ten sposób nie rozmawiali.

Bożena Dobrzyńska