De Droom – to marzenie
Rodzina w Radomiu poradziła Agnieszce, by skontaktowała się z Caritasem. Tu dowiedzieli się o Domu Matki i Dziecka w Jasieńcu i chcieli dać ogłoszenie w lokalnej gazecie, że organizują pomoc dla tej placówki. - Ale w redakcji powiedzieli nam, że to nie będzie ogłoszenie, tylko artykuł. A potem już rozdzwonił się telefon i ludzie zaczęli przywozić najróżniejsze rzeczy - opowiada mąż radomianki Ron.
Państwo van Woudenberg sami wychowują szóstkę dzieci, które aktywnie włączyły się w akcję pomocy potrzebującym Polakom. Między innymi segregują i pakują dary. - W odpowiedzi na nasz apel, ktoś przysłał nam nowe męskie koszule, a ktoś inny włóczkę, bo akurat likwidował sklep. Koszule trafiły do Caritas, włóczka na warsztaty terapii zajęciowej - wylicza pani Agnieszka.
Odzew Holendrów na prośbę polsko-holenderskiego małżeństwa był tak duży, że szybko musieli wynająć nowy, większy magazyn na składowanie darów. - Martwiliśmy się jednak o to jak przewieziemy to wszystko do Polski. Wtedy dostaliśmy do dyspozycji samochód, który właściciel specjalnie dla nas wyremontował, a na dodatek do pełna zatankował - wspomina pani Agnieszka. Przekonuje, że Holendrzy bardzo emocjonalnie podchodzą do inicjatywy van Woudenbergów. Wsparli także polskich powodzian. - Dlatego ja tak wierzę w drugiego człowieka - przekonuje Pani Agnieszka.
Do tej przekazali do Caritas w Radomiu ok. 20 ton - żywności, ubrań, artykułów szkolnych, środków czystości, a nawet mebli.
Pani Agnieszka swój projekt nazwała "De Droom". - To po holendersku sen, marzenie. Chcemy spełniać marzenia matek i dzieci. Ale taka pomoc to także nasze marzenia - tłumaczy.
Bożena Dobrzyńska