Reklama

Debata siedmiu o Radomiu

5 listopada 2010
Odpowiadają na pytania, czasami żartują, uśmiechają się. Kandydaci na prezydenta miasta błyszczą w świetle kamer i fleszów w Auditorium Primum WSH. Sala wypełniona do ostatniego miejsca. Ludzie także stoją, wytrzymując do końca dyskusję trwającą półtorej godziny.

 

Jest ich siedmiu Na debatę przyszli: Mariusz Fogiel a(Radomianie Razem), Jakub Kluziński (Kocham Radom), Andrzej Kosztowniak (PiS), Zbigniew Kwaśnik (PSL), Waldemar Rajca (Ruch Wyborców Janusza Korwin-Mikkego), Piotr Szprendałowicz (PO) i Marek Wikiński (SLD).

Kandydaci wyjaśniali, dlaczego chcą rządzić Radomiem i jak widzą przyszłość miasta, co trzeba w nim zmienić. Andrzej Kosztowniak zgodnie ze swoim hasłem chce kontynuować swą dotychczasową politykę, Jakub Kluziński podbija ambicje radomian tak, by byli dumni ze swego miasta. Mariusz Fogiel z kolei uważa, że jako reprezentant ugrupowania, a nie partii, jest w stanie odpolitycznić samorząd, ponadto ma zdolność koalicyjną. Marek Wikiński i Piotr Szprendałowicz twierdzą, że potrafią współpracować na rzecz miasta ponad podziałam. Zbigniew Kwaśnik podkreśla swoją niezależność i ekonomiczne wykształcenie, co pozwoli mu dobrze zarządzać miastem. Wszyscy przedstawiają receptę na oddłużenie Radomia.

Siódemka kandydatów musi sobie tez radzić z odpowiedziami na pytania zadawane przez dziennikarzy prowadzących debatę.

Andrzej Kosztowniak odpiera zarzuty o nepotyzm. Chwali swoją siostrę, finansistkę z tytułem doktora, która zasiada w radzie nadzorczej spółki podległej prezydentowi Płocka. Zapewnia, że nie ma szwagra, nawiązując m.in. do pytania o zatrudnienie w magistracie wiceprezydent Igora Marszałkiewicza i dyrektora kancelarii prezydenta Artura Standowicza, którzy są właśnie szwagrami. - Nie jestem uwikłany w żadne układy – przekonuje obecny szef magistratu i podaje dłoń lekko tym zaskoczonemu Waldemarowi Rajcy.

Sala wypełniła się do ostatniego miejsca Piotr Szprendałowicz stawia m.in. na sztukę i kulturę wysokiej jakości. Najlepsze polowania - jego zdaniem - to spacery po pięknej ziemi radomskiej. - A broń posiadam legalnie – przekonuje nawiązując do niedawnej publikacji w ogólnopolskiej gazecie, która opisała jego rzekome problemy z uprawnieniami myśliwskimi. ogiel ujmuje publiczność oraz kontrkandydatów poczuciem humoru.

  – W szpitalu ostatnio czuję się coraz lepiej - żartuje kandydat Radomian Razem, który ze względu na kłopoty zdrowotne porusza się o kulach. Jakub Kluziński zadaje kłam dość powszechnym twierdzeniom,  że ma słabe związki z Radomiem. – Mieszkam tu z dziada pradziada, pracuję w Warszawie jak wiele osób z mojego miasta - zapewnia.

Marek Wikiński czuje się bardzo swobodnie. W pewnym momencie prosi publiczność o długopis, podchodzi blisko ludzi. – Sprawy miasta idą w złym kierunku. Trwa wojna polsko-polska – twierdzi i zachęca do oddania na niego głosu. Zresztą inni kandydaci także co jakiś czas „uciekają” od pytań wykorzystując czas na promowanie samych siebie.

Odpowiedzi i opinie kandydatów co chwila przerywane są oklaskami, komentarzami lub śmiechem.  Ale nie ma gwizdów lub tupania nogami, czy wyraźnych oznak niechęci. Publiczność żywiołowo reaguje zwłaszcza na wypowiedzi Waldemara Rajcy. – Ja żony nie biję – mówi kandydat. - To chyba dobrze – słyszy z sali. 

(raa)