Dlaczego CBA nie zajęło się Czachorem?
Sam były szef radomskiej SM, który domaga się przywrócenia do pracy i na stanowisko, nie stawił się w sądzie. Dlaczego? Nie wiadomo. Jego pełnomocnik próbował przekonywać, że widocznie zawiadomienie o rozprawie zostało nieprawidłowo doręczone i wnosił o odroczenie posiedzenia. Sędzia Arkadiusz Guza nie zgodził się z tym wyjaśniając, że wprawdzie termin rozprawy został przyspieszony w stosunku do planowanego wcześniej, ale Czachor był o zmianie powiadamiany telefonicznie. - O nowej dacie wiedziała jego żona, bo sam, gdy widział, że to telefon z sądu, rozłączał połączenie - wyjaśniał sędzia.
Sąd wysłuchał dziś zeznań kolejnych świadków. Czesław Gąsiorowski nadzorujący w magistracie funkcjonowanie miejskiego monitoringu obszernie opowiadał o - jego zdaniem - nienajlepszej współpracy tegoż z komendantem Straży. Czachor miał m.in. kwestionować lokalizację kamer monitoringu w mieście, ale o jego konfliktowym charakterze świadczył przede wszystkim spór o to, pod kogo ma on podlegać. Czachor uważał, że pod Straż, dlatego odebrał Urzędowi Miejskiemu częstotliwość radiową, dzięki której pracownicy monitoringu szybko mogli zgłaszać do SM interwencje. - Wszystkie nasze sugestie traktował jako atak na jego osobę. Uważał się za wyrocznię - przekonywał Gąsiorowski. Zapewniał, że kwestionowanie, w tym w prasie rozmieszczenia kamer "godziło w dobre imię monitoringu" , a rozpowszechnianie, że jest on nielegalny, mogło spowodować "lawinę pozwów". Świadek poinformował też, że Czachor celowo wysłał nieprawidłowy wniosek do Urzędu Kontroli Elektronicznej w sprawie częstotliwości radiowej. - Prezydent zdecydował, że wystąpi o przyznanie tej częstotliwości, a załatwienie tego zlecił komendantowi. Później miał podpisać ze Strażą Miejską porozumienie o jej używaniu - wyjaśniał Gąsiorowski. Podkreślił, że takie porozumienie podpisał następca Czachora.
Sędzia przewodniczący nie krył zdziwienia, gdy świadek dodał, że były komendant SM zawiadomił prokuraturę, iż miejski monitoring działa nielegalnie.
Joanna Górska, dyrektorka wydziału ochrony, której podlega miejski monitoring współpracę z Czachorem w 2010 roku określiła jako "najmniej szczęśliwą". - Komendant przestał mieć ochotę na tę współpracę - twierdziła. Opowiedziała historię, jak to Czachor kontrolował funkcjonariuszy Straży pełniących służbę w ratuszu. - Sprawdzał też, choć nie miał do tego prawa, pracowników monitoringu. Obwąchiwał ich, czy nie są pod wpływem alkoholu - relacjonowała Górska. A gdy przewodniczący składu orzekającego nie krył uśmiechu na twarzy, uściśliła. - Ale robił to dyskretnie.
Sąd pytał również świadka o oświadczenie majątkowe Czachora. Joanna Górska tłumaczyła, że komendant na ponaglenia urzędników, w tym prezydenta nie chciał rozwinąć skrótów, które zawierał złożony przez jego dokument, a chodziło o źródła jego dochodów. - Czyli była to taka zabawa w kota i myszkę? - dopytywał sędzia. Górska poinformowała, że UM zwrócił się w tej sprawie do Urzędu Kontroli Skarbowej, ale ten odpowiedział, że ta kwestia dla organu podatkowego nie jest ważna.
- I nie próbowaliście zwrócić się w tej sprawie do innej instytucji? - dociekał sędzia Guza, a gdy usłyszał, że nie ma takowej odparł: - A Centralne Biuro Antykorupcyjne? Przecież kontroluje oświadczenia majątkowe samorządowców - przypomniał. Górska stwierdziła, że było to już bez znaczenia, bo Czachor został odwołany, a jego oświadczenie usunięte z BIP-u.
Sąd zdecydował, że powoła na świadka Roberta Skibę, który jako zastępujący prezydenta Kosztowniaka wręczał Czachorowi wypowiedzenie z pracy i odwołanie z funkcji, zapozna się także z korespondencją pomiędzy magistratem a SM dotyczącą udostępniania częstotliwości oraz w sprawie oświadczenia majatkowego pomiędzy UM i Kazimierzm Czachorem.
Następna, prawdopodobnie już ostatnia rozprawa - 6 kwietnia.
Bożena Dobrzyńska
Czego domaga się Czachor? Czytaj tutaj