Dzień świra bez samochodu
Tyle oficjalnego wstępu, ponieważ nie potrafię o porannej sytuacji opowiadać inaczej niż z domieszką ironii. Zatem, panie prezydencie, nie tylko pan szedł dziś na piechotę do pracy. Ja moją podróż miałem łączoną, część autobusem, część na nogach. Zaczynamy od przystanku końcowego „siódemki” na Michałowie. Fakt wywieszono nowy rozkład jazdy, ale żadnych innych komunikatów tam nie widziałem. Nie widziałem dziś, wczoraj czy przedwczoraj. Komunikatów, które by informowały o planowanych zmianach! Do autobusu wsiadam ze starszą panią, która prosiła o anonimowość. Narzeka, że nic nie wiedziała o objazdach i zmianach w kursowaniu autobusów. Próbuję usprawiedliwić drogowców mówiąc, iż media przekazywały informację . W odpowiedzi słyszę, że ledwo z emerytury wystarcza na życie i leki, a co dopiero na gazety czy telewizję kablową. Jedzie do centrum, umówiła się z lekarzem i obawia się, że nie zdąży i mogą być kłopoty, łącznie z wyznaczeniem innej daty wizyty. Pierwszy szum zdziwionych pasażerów słyszymy, gdy autobus skręca z Chrobrego w 11 Listopada.
Pierwsze żółte tabliczki informujące o nowościach widzimy na przystanku przy Żwirki i Wigury. Prawdziwe poruszenie połączone z opuszczeniem „siódemki” przeżywam na nowym przystanku przy Centrum Słonecznym. Ludzie podchodzą do kierowcy i pytają czemu się nie zatrzymał wcześniej przy Struga? Ten odpowiada, że jedzie zgodnie z rozkładem, co nie do końca jest prawdą patrząc choćby na mapki jakie dostaliśmy z MZDiK. Starsza pani zostaje, ja wysiadam i widzę „panów w pomarańczach”, którzy nadal pracują i coś poprawiają na nowym skrzyżowaniu Struga z Chrobrego oraz w jego okolicach. Barierki stoją, są miejsca gdzie jeszcze nie ułożono chodnika, na szczęście jest piach. Dziś akurat nie pada – szczęście. Pstrykam kilka fotek i idę w kierunku Kelles-Krauza. Tu kolejne zaskoczenie. Ulica miała być zamknięta, tymczasem samochody jadą. Co innego z przystankami, oczom nie wierzę! W pobliżu teatru kilka osób czeka na autobus, tymczasem podjeżdża auto z herbem Radomia i naklejką „Służba drogowa”. Wysiada dwóch panów i drabina. Akcja: zaklejanie przystanków i wywieszanie żółtych karteczek informujących o zmianach. Szkoda panie prezydencie, że nie widział pan min kilku osób czekających tam na komunikację miejską – bezcenne.
Dzwonię zatem do rzecznika MZDiK Bartosza Rutkowskiego, opowiadam co widziałem i w odpowiedzi słyszę krótką ciszę, a następnie prośbę o pół godziny „na zorientowanie się, o co tu chodzi”. Rzeczywiście rzecznik po czasie się zorientował i odpowiada. – Wczoraj informacje były rozwieszane, nowe rozkłady jazdy także. Pracowników specjalnie ściągnęliśmy w sobotę i niedzielę, by nie było kłopotów dla mieszkańców.
Tyle rzecznik. W międzyczasie odwiedzam magistrat robiąc zdjęcie parkingu. Ten przed urzędem zatkany jak w każdy roboczy dzień... z samochodem. Rzeczniczka prezydenta, urocza Katarzyna Piechota-Kaim zapewnia, że prezydent dziś przyszedł do pracy piechotą . Uśmiech znika gdy opowiadam o przygodach „autobusowych”.
Taki był mój ranek (około godz. 9) dnia bez samochodu. Pragnę jeszcze wyjaśnić, czemu nie wsiadłem „za kółko”. Dowód oddałem żonie, a ona nie przepada za kręceniem w zatłoczonych miejscach, nie czuje się pewnie. Dziś właściciele jadą autobusem za darmo. Nie chciałem, jako współwłaściciel auta (wpisany w dowód) polemizować z „organem sprawdzającym” o mym braku biletu. Bilet dla świętego spokoju skasowałem. Czekam na festyn, który rusza pod magistratem o 11. Kolejna relacja z Dnia... bez Samochodu po południu .
Bartek Olszewski (RAA)