Dziesięć kilometrów pod prąd

5 czerwca 2013

Prawie 2,5 promila alkoholu w organizmie miał 33-letni kierujący dostawczym renaultem, który dzisiaj nad ranem przejechał "siódemką" około 10 km pod prąd, a w Falęcicach doprowadził do zderzenia z ciężarowym manem.



 

- Tuż po godz.3 oficer dyżurny białobrzeskiej komendy został powiadomiony o kolizji, do której doszło w Falęcicach na pasie w kierunku Warszawy drogi S7. Gdy policjanci dotarli na miejsce, zobaczyli rozbite dwa samochody: renaulta mastera oraz „wbitego” w barierki mana z naczepą - relacjonuje Rafał Sułecki z zespołu prasowego KWP w Radomiu.

 

Jak ustalili funkcjonariusze, sprawcą zdarzenia drogowego był kierowca renaulta, który znalazł się na pasie ruchu ciężarówki, a więc jechał dwupasmową „ekspresówką” pod prąd. 26-letni kierowca mana, by uniknąć zderzenia próbował zjechać renaultowi z drogi. Udało mu się to tylko częściowo. Wjechał w barierki rozdzielające pasy ruchu.

- Kierowca renaulta miał prawie 2,5 alkoholu w organizmie i nie potrafił wyjaśnić, jak znalazł się na drodze krajowej i dlaczego jechał pod prąd. Jest prawdopodobne, że na drogę S7 zjechał w Broniszewie, czyli pod prąd jechał aż 10 kilometrów. Na całe szczęście w kolizji nikt nie ucierpiał - dodaje Sułecki.

 

Nieodpowiedzialny kierowca w najbliższym czasie stanie przed sądem. Za jazdę po pijanemu grozi do dwóch lat więzienia oraz utrata prawa jazdy na kilka lat.

 

(kat)