Dziesięć kilometrów pod prąd
Prawie 2,5 promila alkoholu w organizmie miał 33-letni kierujący dostawczym renaultem, który dzisiaj nad ranem przejechał "siódemką" około 10 km pod prąd, a w Falęcicach doprowadził do zderzenia z ciężarowym manem.
- Tuż po godz.3 oficer dyżurny białobrzeskiej komendy został
powiadomiony o kolizji, do której doszło w Falęcicach na pasie w
kierunku Warszawy drogi S7. Gdy policjanci dotarli na miejsce, zobaczyli
rozbite dwa samochody: renaulta mastera oraz „wbitego” w barierki mana z
naczepą - relacjonuje Rafał Sułecki z zespołu prasowego KWP w Radomiu.
Jak ustalili funkcjonariusze, sprawcą zdarzenia drogowego był kierowca
renaulta, który znalazł się na pasie ruchu ciężarówki, a więc jechał
dwupasmową „ekspresówką” pod prąd. 26-letni kierowca mana, by uniknąć
zderzenia próbował zjechać renaultowi z drogi. Udało mu się to tylko
częściowo. Wjechał w barierki rozdzielające pasy ruchu.
-
Kierowca renaulta miał prawie 2,5 alkoholu w organizmie i nie potrafił
wyjaśnić, jak znalazł się na drodze krajowej i dlaczego jechał pod prąd.
Jest prawdopodobne, że na drogę S7 zjechał w Broniszewie, czyli pod
prąd jechał aż 10 kilometrów. Na całe szczęście w kolizji nikt nie
ucierpiał - dodaje Sułecki.
Nieodpowiedzialny kierowca w najbliższym czasie stanie przed sądem. Za jazdę po pijanemu grozi do dwóch lat więzienia oraz utrata prawa jazdy na kilka lat.
(kat)