Ekspert: Lotnisko to ogromna szansa i biznes dla Radomia

30 stycznia 2020

– Z lotniskiem robi się biznes i przez lotnisko robi się biznes – przekonuje ekspert Przedsiębiorstwa Porty Lotnicze, dr Artur Bartoszewicz z SGH w Warszawie. Podkreśla, że na jedno miejsce pracy powstające na lotnisku, nawet pięć tworzonych jest w różnych współpracujących sektorach.

 
dr Artur Bartoszewicz

dr Artur Bartoszewicz

  Radom dostał prezent Ekspert PPL uważa, że lotnisko to dla Radomia ogromna szansa, bo warszawskie im. Chopina chce przenieść loty czarterowe do Radomia. - Lotnisko wprawdzie w Radomiu było, ale był to wymysł samorządowy bez koncepcji, bez kompetencji na zasadzie leczymy kompleksy, a teraz pojawiło się rozwiązanie biznesowe. Ten model mówi: chcesz robić biznes, znajdź sobie inwestora strategicznego. Inwestor strategiczny się pojawił, pojawiły się środki finansowe na przejęcie, rozbudowę lotniska i dostosowanie do realnych potrzeb - mówi dr Bartoszewicz. Jego zdaniem, w tej chwili Radom - inaczej niż do tej pory - nie zdobywa rynku, miejsca na mapie lotnisk, ale "dostaje prezent w postaci konkretnego miejsca w przestrzeni i zapotrzebowania na samym początku na 3 do 10 mln pasażerów". Dr Bartoszewicz podkreśla, ze lotnisko nie jest jakimś oddzielnym systemem od funkcjonowania miasta, czy zewnętrznej przestrzeni transportowej. - Bedzie korzystać z systemu dróg, kolejowego, ale przede wszystkim z całego potencjału miejskiego, w tym oferty turystycznej, biznesowej. Tak dzieje się w Krakowie, Gdańsku, Poznaniu, Szczecinie - przekonuje. Dodaje, że włodarze tych miast bardzo szybko zauważyli, że z "lotniskiem robi się biznes i przez lotnisko robi się biznes". - Ale nie robi się problemu z funkcjonowaniem takiej infrastruktury, ale uważa się, że na tym samo miasto wizerunkowo i gospodarczo zyskuje. Bo za lotniskiem idzie biznes gospodarczy, hotelarski, konferencyjny, dostosowanie zawodów do jego potrzeb lotniska. - Mówimy o tysiącach osób, które muszą obsługiwać takie lotnisko. Na jedno miejsce pracy powstające na lotnisku, dwa, trzy, cztery, pięć powstaje w różnych współpracujących sektorach - podkreśla ekspert. Dlaczego mamy lecieć z Radomia? Dlaczego pasażerowie mieliby latać z Radomia, a nie z innych lotnisk? - Firmy turystyczne będą musiały zastanowić się, skąd będą mogły swoich pasażerów wywozić. Lotnisko Chopina powie w którymś momencie "my nie przyjmujemy czarterów, my mamy zupełnie inny model biznesowy, musimy was relokować do zupełnie innego miejsca". Wtedy jest pytanie o Katowice, Kraków, Gdańsk, Poznań, bądź Radom - wyjaśnia dr Bartoszewicz. Przypomina, że po zakończeniu budowy "siódemki" do Warszawy i modernizacji linii kolejowej ze stolicy będzie można do Radomia dojechać w godzinę.  - To jest normalny standard na świecie. Rzadko się zdarza, by lotniska były w centrach miast, a nawet jeśli się zdarza, to te miasta myślą o przeniesieniu ruchu lotniczego, bo jest on uciążliwy dla ludzi. Przykładem jest Lizbona, gdzie samoloty latają bezpośrednio nad centrum. I tam jest silny nacisk, by relokować to lotnisko. A standardem są lotniska, gdzie jesteś w stanie dojechać w godzinę - zapewnia dr Bartoszewicz. Według niego, nawet wielu mieszkańców Warszawy, teraz przyzwyczajonych, że jadą do lotniska Chopina 15-20 minut, po oddaniu Centralnego Portu Komunikacyjnego bardzo szybko "przeprosi się z Radomiem". - A więc będzie wybór: albo Katowice, albo Wrocław, albo Poznań, albo Radom - sumuje ekspert PPL. Miasto musi planować Ale i samo miasto musi być przygotowane na przyjęcie podróżnych. - Lotnisko to nie tylko pas startowy i terminal. Lotnisko to jest wszystko to, co gwarantuje pasażerowi, że czuje się on bezpiecznie, że np. w sytuacjach kryzysowych jest ktoś, kto mu pomoże. Czarter to jest na ogół podróż z dziećmi, z osobami starszymi i nasze wymagania jako pasażera są zupełnie inne. Wówczas np. szukamy miejsca na śniadanie, chcemy mieć większą przestrzeń, gdy dochodzi np. do opóźnień czy przesunięć lotów. I na to się trzeba przygotować - zastrzega dr Bartoszewicz. - Miasto musi w swoich planach uwzględnić, że minimum 3 mln pasażerów zacznie być tu obsługiwana. Nawet w najczarniejszym scenariuszu - jeśli przyjmiemy, że oni tylko tutaj przyjeżdżają i odjeżdżają -  to należy im zapewnić cateringu, nocleg przy spóźnieniach, taksówki, hotele. To wszystko jest biznesem, który się rozkręci - przekonuje ekspert PPL. Zaznacza, że nie chodzi o to, by miasto samo bezpośrednio podejmowało takie działania, ale by tworzyło możliwości, atmosferę, plany inwestycyjne, przygotowywało przestrzeń, podejmowało decyzje dotyczące jej zagospodarowania. Chodzi np. o przyspieszanie procedur inwestycyjnych wobec wszystkich, których biznesy są bezpośrednio powiązane z lotniskiem. - Nie wolno czekać i patrzeć, czy pierwsi pasażerowie przyjadą, bo jak już przyjadą, to będzie za późno. Bo oni już są i widzą nieprzygotowanie. Jeśli Radom chce wygrać, to przygotowuje całą infrastrukturę. Radom może zyskać przez myślenie perspektywiczne. Straci, jeżeli będzie asekurancko patrzeć na to przedsięwzięcie i będzie uważać, że wszystko powinno być przyniesione gotowe - uważa Artur Bartoszewicz. Obciążenie wizerunkowe Dr Bartoszewicz nie ukrywa, że Radom ma "ogromne obciążenie wizerunkowe". - Bo nie miał możliwości do wypromowania własnych atutów, takich jakie teraz mogą się pojawić. Jeżeli chcemy pozytywnie odbierać ten projekt, to go odbierzemy. Jak negatywnie - to możemy bardzo spłycić to przedsięwzięcie - twierdzi ekspert. Jako przykład podaje lotnisko w Singapurze, gdzie wewnątrz buduje się piękny park zieleni. - Tylko po to, by zatrzymać tych ludzi jak najdłużej. Żeby oni w tym mieście zafunkcjonowali. Chiny będą oddawać nowe lotnisko i ludzie planują lecieć, żeby je zobaczyć! A także otoczenie wokół. "Kupują" przestrzeń "poprzez" lotnisko, na którym lądują, bo widzą że jeśli to lotnisko jest nowoczesne, to i ta przestrzeń wokół taka może być - porównuje. Jego zdaniem, Radom też ma okazję pokazać, że jest w nim coś więcej. Artur Bartoszewicz przywołuje również przykład Lizbony, gdzie na lotnisku są wielkie billboardy zachęcające do odwiedzin pobliskiego aquaparku. - Jeszcze pięć, dziesięć lat temu Lizbona nie była atrakcyjnym miastem. Dzisiaj tam nie można szpilki włożyć, bo ktoś pomyślał, jak rozwinąć biznes, jak wyciągnąć pasażerów, jak ich zachęcić, by zostali dłużej - opowiada ekspert PPL. Powtarza: Radom musi znaleźć swoją przestrzeń. Musi mieć pomysł na funkcjonowanie w kontekście lotniska, już dziś powinien mieć listę projektów z nim związanych. - Nie ma lepszego modelu rozwoju biznesowego niż ściągnięcie kilku milionów ludzi do obsługi - zapewnia. Bożena Dobrzyńska
Tags