Elektrownia kupiła nowe dzieła. Pokaże je na piątkowej wystawie
Budowę własnych zbiorów elektrownia rozpoczęła w 2007 r. Wtedy na
zakupy przeznaczyła łącznie 84 tys. zł, na kolejne w 2008 r. - 42 tys.
zł, w 2009 r. - 160 tys. zł. W tym roku pieniądze pochodziły z programu
Ministerstwa Kultury "Regionalne kolekcje sztuki współczesnej" i
Samorządu Mazowsza.
Ministerialny program ma w swej nazwie słowo
„regionalne”, ale – jak podkreśla Romuald K. Bochyński – kolekcja
Elektrowni daleko wykracza poza lokalność. Ambicją MCSW jest bowiem
stworzenie kolekcji międzynarodowej, co już - choćby przez darowizny
artystów spod znaku geometrii uczestniczących w plenerach w
Radziejowicach – się dokonuje. – Nasza kolekcja ma za zadanie pokazać
najciekawsze zjawiska w obszarze nowoczesnych sztuk wizualnych –
wyjaśnia Bochyński.
Elektrownia kupiła zatem wiele cennych prac,
ważnych zarówno z punktu widzenia rozwoju artystycznego ich autorów,
jak i polskiej sztuki. Wśród nich jest ostatni z serii "manilusów” –
„Manilus Prologue" nieżyjącego od kilku lat Włodzimierza Borowskiego,
"Globus Europy" zmarłego w ubiegłym roku Andrzeja Dłużniewskiego. Nie
pominięto także dzieł artystów młodszego pokolenia, np. Piotra
Lutyńskiego.
- Jestem w stanie wydać każda sumę pieniędzy na
zakup dziel sztuki – przyznaje Romuald K. Bochyński zaznaczając, że
dziś sztuka – tak jak i inne dziedziny życia - jest częścią globalnego
systemu. Aby coś sensownego kupić trzeba mieć pieniądze i zrobić dobre
rozeznanie. Ono oraz kontakty w środowisku owocują, przynoszą efekty.
– Ja, nad jednym zakupem, jakimś specjalnie ważnym, pracuję czasami rok, dwa, a nawet trzy. To nie jest tak, że bierzemy koszyk i idziemy do supermarketu pn. sztuka współczesna i ładujemy do niego to, co nam się podoba – przekonuje Bochyński. Uważa, że jeśli się myśli poważnie o rozbudowie kolekcji, ambitnych pozycjach, trzeba mieć ok. pół miliona zlotych rocznie. – Stąd ten dylemat, że my wiemy co chcemy kupić, jakich artystów, jakie dzieła. Mamy niezłe rozpoznanie sytuacji, ale jesteśmy ciągle uwarunkowani szczupłością środków – podkreśla Romuald K. Bochyński. Plusem jest to, że Elektrowni udaje się wynegocjować przyzwoite ceny. – Ale w pojęciu każdego kuratora tych pieniędzy zawsze będzie za mało – powtarza Bochyński. Elektrownia będzie się o nie starać składając wnioski w kolejnych ministerialnych konkursach.
Na razie nowe zakupy, zestawione z pracami nabytymi w latach wcześniejszych, pokaże na wystawie „Teksty. Konteksty. Interteksty. Kolekcja w procesie”, która zostanie otwarta jutro (11 bm.) o godz. 18 w Elektrowni przy ul. Domagalskiego 5.
Bożena Dobrzyńska