Felieton z Wikińskim pod choinkę

15 grudnia 2011
W wigilię, jak wiemy, zwierzęta gadają ludzkim głosem, a przed  - jak się przekonujemy - politycy. I nie tylko mówią, także robią. Nawet dobre uczynki.

 

Obaj dostali od prezydenta świąteczne prezenty; Wikiński (z lewej) teraz, a Krzysztof Sońta przed miesiącem Wprawdzie tydzień nie zaczął się pod tym względem rewelacyjnie, bo na budżetowej sesji Rady Miejskiej za grzecznie nie było. Sądziłam, że pan przewodniczący nie przywitał posłanki Marzeny Wróbel (Solidarna Polska) przez przeoczenie, co nawet wytknęłam mu w posesyjnym materiale , ale śpieszę ze sprostowaniem: przewodniczący nie przywitał także (a robi to zawsze) ani posłanki, ani senatora Skurkiewicza, ani nawet samego wicemarszałka senatu Stanisława Karczewskiego. Oczywiście sugestie, że Dariusz Wójcik tego nie zrobił specjalnie, by właśnie nie wymieniać nazwiska parlamentarzystki, która z wielkim hukiem spadła ostatnio z PiS-owskiego wozu, uznaję za pozbawione sensu i zwykłą, nieprzystającą do świątecznego nastroju złośliwość. Niedopuszczanie Marzeny Wróbel do głosu przez dobre kilka minut przez przewodniczącego i czekanie aż ta da za wygraną i zejdzie za mównicy, też trzeba zaliczyć wyłącznie na karb pilnowania przez szefa rady niezbędnej podczas dyskusji dyscypliny obrad.

Podczas tejże sesji litości nie miała dla swojego klubowego kolegi Adama Bocheńskiego (PiS) wiceprezydent Anna Kwiecień. Tak się składa, że radny jest wicedyrektorem Powiatowego Urzędu Pracy, gdzie przyznano załodze nagrody, a na funkcjonowanie którego miasto skąpi pieniędzy, które dawać winno. Pani prezydent była tak rewolucyjna w swoich sądach, że zasugerowała, że nagród nie trzeba było dawać, skoro jest kryzys, a PUP pod kreską. Ale koalicjant nie kazał długo czekać na ripostę. Mimo że każdy myśli już tylko o choince i prezentach zwołał konferencję prasową, na której starosta (PSL) naskarżył dziennikarzom na prezydenta (PiS), zagroził mu sądem a pracownikom PUP zwolnieniami.

W sklepach Mikołaje, z radiowych głośników sączą się "christmasy", wszyscy się radują, dlaczego nie miałby być zadowolony były poseł Marek Wikiński (SLD)? Prezydent Kosztowniak (PiS) słowa przecież dotrzymał i znalazł zajęcie dla byłego parlamentarzysty. Akurat tak się stało, że trzeba było odwołać szefa rady nadzorczej w Rewitalizacji, na który to trudny odcinek samorządowej roboty prezydent przesunął dotychczasowego przewodniczącego rady w Administratorze (takowoż spółce miejskiej) a zwolnione miejsce przeznaczył dla Wikińskiego. Na razie wprawdzie został on tylko członkiem rady, ale to kiedy będzie szefem jest wyłącznie kwestią (pewnie nieodległego) czasu.

Podczas trwającego już właściwie sezonu opłatkowego, także politycy darują sobie krzywdy (choćby tylko słowne) i wymieniają uściski. Coraz naturalniejsze w tej ogólnej atmosferze dobroci, wzajemnego zrozumienia i bez patrzenia na partyjne szyldy. Czyż to nie napawa nas, radomian, wielką nadzieją i radością? Czyż to nie piękne?

Bożena Dobrzyńska