Felieton. Zrób sobie zdjęcie z premierem

15 września 2011
Dość długo byłam przekonana, że w tegorocznych wyborach parlamentarnych startuje tylko jedna partia. Wiadomo która.

 

Kto przebije Łuczyckiego?  - Jest w opozycji - myślałam - dlatego tak prze do wygranej i dlatego jej kandydaci wiszą na każdym słupie, patrzą na nas z przystanków, dekoncentrują kierowców samochodów, spoglądając na nich z wyżyn szyb autobusowych i migających reklamowych ekranów przy drogach. Okazało się, że jestem w błędzie, bo wkrótce do galerii mniej lub bardziej urodziwych kandydatów dołączyli ci z kolejnych ugrupowań i list. Aczkolwiek większość z nich nie czekała - jak w latach wcześniejszych - aż Państwowa Komisja Wyborcza wylosuje numery tych list, tak by umieścić je na plakacie i dać dokładniejszą wskazówkę o sobie wyborcy. Taką wskazówką mogłoby być także hasło kandydata. Nic z tego, znów rozczarowanie niemal na całej linii wyborczej agitacji. Z plakatu Zbigniewa Kuźmiuka dowiadujemy się jednak, że ma tytuł naukowy doktora i zapowiada, że będzie "Godnym zaufania człowiekiem w sejmie". Na człowieka stawia też PSL, przekonując, że jest on "najważniejszy". Ale zarówno Bożenna Pacholczak, jak i Zbigniew Gołąbek posługują się tu sloganem ogólnopolskiej kampanii. A szkoda, bo ludowcy potrafią zaskoczyć, jak choćby ostatnim spotem, w którym dziewczynie i chłopakowi wijącym wianki na łące bardzo spieszy się za stodołę...

W poważną nutę patriotyczną uderza Dariusz Bąk, który apeluje "Brońmy naszej narodowości..". Hasło jest wprawdzie dłuższe i ten cytat może być niedokładny, bo udało mi się natknąć tylko na jeden plakat kandydata, a na dodatek autobus, gdzie wisiał, za szybko odjechał. Przy wizerunku Radosława Witkowskiego czytamy dopisek "Następne pokolenie", ale nie bardzo wiemy czy dotyczy to samego kandydata (no, po fizjonomii sądząc, chyba tak), czy generacji w ogóle. Za to żadnych  takich wątpliwości nie mamy przy Marku Suskim i Wojciechu Skurkiewiczu. Zawyrokowali nie owijając w bawełnę "Twój poseł", "Twój senator". A jak by i tego było mało, powiesili się na tych samych billboardach. Ciekawe czy lud przypnie im jakąś łatkę? Swego czasu ze wspólnego zdjęcia Wiesławy Sadowskiej i Zbigniewa Gołąbka tenże lud kpił: Graczykowie. Przypomnienie dla bardzo młodego wyborcy - taki tytuł nosił jeden z sitcomów wyświetlanych wówczas w telewizji.  

Skoro już mamy reprezentację parlamentarną, mierzmy wyżej - Ewa Kopacz zrobiła sobie dopisek "Twój lekarz" (chyba jednak powinno być "lekarka"?), "Twój minister" (i podobnie - "Twoja minister"?). Tu dodatkowo mamy pewność, że kandydatka jest przekonana, że zachowa fotel w rządzie.

Nikt nie ma jednak takiego plakatu jak Andrzej Łuczycki. I nie o slogan idzie, bo pomysłowością nie grzeszy ("Wspólnie możemy więcej"), tylko o to z kim sfotografował się kandydat na senatora! Choć i tu użycie słowa "sfotografował się" jest chyba mało precyzyjne, bo Łuczycki jakoś tak dziwnie, nienaturalnie trzyma za rękę (trudno powiedzieć, że panowie podają sobie ręce) stojącego obok niego Donalda Tuska... No, ale cóż, to nie te czasy, kiedy Lech Wałęsa, który w 1989 r. znalazł się na plakatach z kandydatami komitetów obywatelskich musiał osobiście odbyć kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset, sesji zdjęciowych. Dziś cuda robi nowoczesna technologia...


Andrzej Łuczycki i premier nie patrzyli na mnie ze słupa, przystanku, ani autobusu (choć nie wykluczam, że i tam się znajdą). Oni... czekali na mnie na mojej klatce schodowej! Ale nie na zewnątrz, tylko w środku, sprytnie atakowali mnie z drzwi wewnętrznych! Swoją drogą, to niegłupi pomysł, by nie tylko MPK czy MZDiK zarabiały na kampanii wyborczej, ale także spółdzielnie mieszkaniowe. Tym sposobem, przynajmniej część pieniędzy wydanych przez kandydatów wracałoby w jakiejś formie do elektoratu.


I tylko jeden kandydat - mam wrażenie - jest w swoim sloganie szczery aż do bólu. Już tym samym nie nadaje się na polityka. Zapewnia nas "Nie zawiodę" i wierzymy w to bezgranicznie, bo Tomasz Dariusz Piwoński jest na liście osiemnasty. Czyli ostatni. Czyli nie będzie miał okazji, by nas zawieść.

Bożen Dobrzyńska