Ile jest warte mieszkanie przy Staroopatowskiej?
Jak już pisaliśmy , miasto zamierza kupić 77 lokali w bloku przy ul. Staroopatowskiej w przeznaczeniem na mieszkania komunalne od prywatnego dewelopera za niewiele ponad 12 mln 400 tys. zł. Pieniądze na zakup mają pochodzić z dotacji z Banku Gospodarstwa Krajowego - 5 mln 750 tys. zł - oraz ze sprzedaż kompleksu budynków przy ul. Żeromskiego i Kilińskiego (po "plastyku" i szkole muzycznej), za które miasto chce dostać co najmniej 5 mln 490 tys. zł.
- Jeśli uwzględnimy to, że mieszkania przy Staroopatowskiej są gotowe do zasiedlenia i odliczymy koszt ich wyposażenia, który wynosi 920 tys. zł, to cena jest już o tę sumę niższa i wynosi 3 tys. 97 zł za m kw; a jeśli weźmiemy pod uwagę dotację z BGK, będzie to 2 tys. 86 zł. Zakładamy też, że uda nam się sprzedać budynki po byłych szkołach, więc jeśli odejmiemy 5 mln 400 zł, metr mieszkania będzie nas realnie, z budżetu gminy kosztował zaledwie 675 zł! - wyliczał dziś zdumionym dziennikarzom na specjalnie zwołanej konferencji prasowej wiceprezydent Igor Marszałkiewicz.
Zapewniał, że nie ma mowy o żadnej "transakcji wiązanej" pomiędzy deweloperem (Partner Dom) sprzedającym mieszkania, a miastem w kwestii zbycia nieruchomości w centrum miasta. - Ogłosiliśmy przetarg nieograniczony, a to oznacza, że każdy może do niego przystąpić - tłumaczy Marszałkiewicz. Na pytania dziennikarzy, czy miasto umówiło się z deweloperem, że kupi mieszkania, jeśli ten przystąpi do przetargu, wiceprezydent nie dał jednoznacznej odpowiedzi. - Deweloper zna te założenia - mówił wymijająco. Zapewniał, że jeśli pojawi się ktoś, kto da więcej za obiekty, ten je kupi. - Jeśli nie sprzedamy nieruchomości, to nie kupimy mieszkań - twierdzi.
Igor Marszałkiewicz dementuje, że mieszkania przy Satoopatowskiej są w złym stanie technicznym, że panuje w nich wilgoć. - Może tak jest w sąsiednim wieżowcu. Przeszedłem wszystkie lokale wraz z pracownikami MZL i wydziału inwestycji i nic takiego nie stwierdziliśmy - przekonuje.
Platforma się dziwi
... pośpiechowi, z jakim miasto chce kupować mieszkania od dewelopera. - Kupiłem na wolnym rynku mieszkanie za kwotę niższą niż robi to gmina - zapewnia Konrad Frysztak z PO. Uważa, że jeśli kupuje się lokale "hurtem", to zawsze można uzyskać lepszą cenę.
Działaczy PO zadziwia to "kreatywne liczenie" ceny metra, jakiej dokonuje miasto. - Gmina daje się złapać na haczyk dewelopera. Nie można pozbywać się w ten sposób nieruchomości, które mają wartość historyczną (czyli pałacyku po Towarzystwie Kredytowym Ziemskim) - twierdzą radni Platformy i pokazują dokument, z którego wynika, że Partner Dom oferował w końcu ub. roku mieszkania za 2 tys. 890 zł za m kw.
Radny Waldemar Kordziński przypomina, że przez siedem lat rządów PiS w mieście nie zadbano o lokale komunalne i socjalne. - Co roku miasto płaci spółdzielniom mieszkaniowym za to, że nie ma tych lokali. Przez siedem lat uzbierałaby się suma na budowę mieszkań - mówi Kordziński.
Bożena Dobrzyńska