Ile Radomia w filmie. „Klecha” nie oddaje tragizmu Czerwca’76?

26 marca 2019

– Mieliśmy wrażenie, że sceny pokazujące wydarzenia Czerwca’76 nie oddawały ich tragizmu. Przypominały bardziej piknik lub szkolne wagary – tak dyrektor wydziału kultury urzędu miejskiego relacjonował na sesji rady miejskiej wrażenia z pierwszego pokazu, niegotowego jeszcze filmu „Klecha”.

 
Ks. Kotlarza gra Mirosław Baka (w środku)

ks. Kotlarza gra Mirosław Baka (w środku)

  Kolaudacja (komisyjny przegląd zrealizowanego filmu) "Klechy", opowiadającego historię ks. Romana Kotlarza przedstawioną na tle protestu radomskich robotników w czerwcu 1976 roku, odbyła się w Warszawie w końcu lutego. Uczestniczyli w niej właśnie dyrektor Resursy Renata Metzger i dyrektor wydziału kultury w magistracie Sebastian Równy- oboje jako przedstawiciele koproducenta; miasto wyłożyło na film 900 tys. zł. - Film w wielu momentach wydał nam się niespójny, niezrozumiały dla osób nieznających dokładniej protestu. Uznaliśmy, że trzeba go przemontować - mówił Sebastian Równy. Zwrócił uwagę także na same sceny dotyczące wydarzeń czerwcowych. - W filmie były tylko te, kiedy ksiądz Kotlarz błogosławił robotników przed kościołem św. Trójcy. Dyrektor Metzger zwróciła uwagę, że sceny przypominały bardziej piknik lub wagary. Forma nie oddawała po prostu tragizmu chwili - mówił Równy. Dodał, że film nie pokazywał późniejszych, niż te poranne wydarzenia - podpalenia komitetu PZPR, pałowania uczestników przez milicję. - Stwierdziliśmy, że nie został pokazany tragizm sytuacji, a w konsekwencji nie wiadomo, dlaczego ksiądz Kotlarz jest prześladowany. Poprosiliśmy reżysera o poszerzenie tych scen i pokazanie ich tragizmu - zaznaczył Sebastian Równy. Dodał, że zastrzeżenia dotyczyły także postaci ubeka granego przez Piotra Fronczewskiego, który zdaniem oceniających, jawił się jako postać nie odrażająca i godna potępienia, ale wręcz budząca sympatię widza. - Reżyser Jacek Gwizdała najpierw się z tymi ocenami nie zgadzał, ale potem uznał nasze zastrzeżenia i obiecał, że weźmie je pod uwagę - podsumował Równy. Dlaczego nie zapłacili? Wniosek, by radni wysłuchali informacji na temat produkcji "Klechy" wniósł prezydent Radosław Witkowski zaniepokojony doniesieniami medialnymi, że twórcy nie zapłacili statystom i radomskim firmom świadczącym na rzecz produkcji usługi. Prezydenta interesowało oczywiście także, w jaki sposób - zgodnie z zapisami umowy pokazuje Czerwiec'76 i jak promuje miasto. Żałował, że na sesję nie przyjechał, wymawiając się innymi obowiązkami zaproszony reżyser Jacek Gwizdała. - Gdy pan reżyser starał się o pieniądze od miasta, był na każdej sesji rady miejskiej - przypomniał nie bez uszczypliwości Witkowski. I prezydent, i radni musieli się wiec zadowolić wyjaśnieniami producenta filmu Andrzeja Stacheckiego. Ten, jak przekonywał, z ubolewaniem i przykrością przyznał, że "rzeczywiście statyści z Radomia i kilku kontrahentów" nie otrzymało od produkcji wynagrodzenia. - Przepraszam, ale wynika to z toku produkcji filmu.W jego trakcie dołączyli inni koproducenci jak TVP, Kuria Diecezji Radomskiej i sponsorzy i tok finansowania nie został zsynchronizowany z tokiem prac - wyjaśniał Stachecki. Zapewniał, że pieniędzy na film nie brakuje, a jedynie były problemy z płynnością finansową. Ze względu na wydłużony okres produkcji, wzrosły też jej koszty. - Z grupy 2 tys. 756 statystów wynagrodzeń nie otrzymało około 78, z czego niektórzy z powodu błędów w wypełnianej przez nich dokumentacji - wyjaśniał Andrzej Stachecki. Zapewniał, że zaległe wynagrodzenia zostaną wkrótce wypłacone. Stachecki poinformował też, że film znajduje się w końcowym stadium postprodukcji, a Telewizja Polska, która jest nie tylko koproducentem, ale i dystrybutorem sugeruje, by premiera odbyła się we wrześniu. Po jej stronie będzie też promocja i reklama obrazu. Bożena Dobrzyńska
Tags