„Iwona” razy pięć, Gombrowicz razy osiem
Dyrektor Teatru Powszechnego nie obawia się, że "Iwony" nas zanudzą. - Każde z tych przedstawień jest inne. Przygotowali je niezależni twórcy i będą to zupełnie różne dzieła sztuki - zapewnia Zbigniew Rybka. Podkreśla jednocześnie, że w pojawieniu się pięciu "Iwon" w programie festiwalu nie należy upatrywać niczego nadzwyczajnego. - Musimy pamiętać, że Gombrowicz napisał tylko trzy sztuki teatralne. Jeżeli zdecydowaliśmy się na organizowanie takiego festiwalu, to musimy się liczyć z tym, że repertuar takiego festiwalu może wyglądać podobnie do ubiegłorocznego. W tym roku zdarzyło się, że pięć razy obejrzymy "Iwonę", a za dwa lata może to być Ślub". Ale nudy nie należy się obawiać mimo wszystko, bo Gombrowicz nie pozwala na nudę. I myślę, że reżyserzy, którzy podejmują sę pracy nad tekstem Gombrowicza są ludźmi z temperamentem. Tacy, którzy nie podlegają sztampie, nudzie i zniechęceniu - przekonuje dyr. Rybka.
Na początek festiwalu idzie „Iwona, księżniczka Burgunda” rodzima, czyli grana po polsku przez aktorów Teatru Powszechnego w Radomiu, ale w reżyserii Węgra Mate Szabo. Potem - spektakl lalkowy Opolskiego Teatru Lalki i Aktora im. A. Smolki w reżyserii Mariana Pecko i wersja słowacka Štatnego Divadla z Koszyc reżyserowana przez Jozsefa Czajlika. Autorem "Iwony" z Teatru Śląskiego im. S. Wyspiańskiego z Katowic jest Rumun pracujący na Węgrzech Atilla Keresztes, a rumuńskiej - László Bocsárdi z Tamási Áron Hungarian Theatre.
Mate Szabo przyznaje, że praca z polskimi aktorami niesie pewne problemy. - Nawet natury fizycznej, ale jest ekscytująca i bardzo interesująca - zapewnia reżyser. Porównuje ją do korzystania z internetu - trzeba czekać aż załaduje się strona. Przekonuje, że ma to także plusy. - Bo zanim sobie uzmysłowię co do mnie aktor powiedział, jest chwila czasu i można go wykorzystać na przemyślenia. Po prostu, te myśli mają trochę spętane nogi, ale jakoś sobie radzę - mówi Szabo.
Węgierski artysta zdaje sobie sprawę, że jego "Iwona" siłą rzeczy zostanie w Radomiu skonfrontowana z czterema innymi spektaklami. - Będę widział tylko jedno, natomiast dużo czytałem i oglądałem zdjęcia z "Iwony" Laszlo Bocsárdiego. Bardzo szanuję tego reżysera, ale nie chcę robić sztuki ani lepszej, ani gorszej. Chcę robić swoją - przekonuje.
Szwedzi pokażą „Ferdydurke” w reżyserii Erika Holmströma z Turteatern w Sztokholmie i „Barfotaupproret” (Rewolucja na bosaka). Ten drugi to znów spektakl lalkowy w reżyserii Carina Ehrenholm z Turteatern ze Sztokholmu. Argentyńczycy przywiozą "Trans-Atlantyk" w reżyserii Adriana Blanco z Teatro Nacional Cervantes z Buenos Aires.
Ale właściwie festiwal rozpocznie się od imprezy towarzyszącej. W samo południe w Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli odbędzie się dyskusja "Używanie Gombrowicza, czyli co robimy z klasykami?” Wezmą w niej udział znawcy twórczości pisarza, m.in. prof. Jerzy Jarzębski z UJ, Kazimiera Szczuka z IBL PAN i Anders Bödegard, szewdzki tłumacz literatury polskiej. Dojazd do Wsoli bezpłatnym autobusem spod teatru o godz. 11.45.
Ważne - spektakle zagraniczne będą tłumaczone symultanicznie. Widzowie otrzymaja przy wejściu słuchawki, trzeba pamiętać o zabraniu ze sobą dowodu tożsamości.
Bożena Dobrzyńska
Czytaj rozmowę z Mate Szabo
Dla naszych Czytelników mamy zaproszenia na wszystkie przedstawienia. Szczegóły w Darmowych wejściówkach
Program festiwalu tutaj