Jadą, jadą sanie, dzwonią dzwoneczkami…
Wczoraj - także w naszym portalu - policja apelowała, by kierowcy, którzy nie czują się na siłach, którzy jeszcze nie wymienili opon na zimowe zostawili swoje samochody i skorzystali z komunikacji miejskiej.
Ciężko ocenić ile osób posłuchało tych rad, a ile głosu rozsądku. Każdy z nas może to ocenić widząc nieodśnieżone auta stojące pod blokami lub na parkingach. Jest ich sporo.
Dziś, gdy przestało sypać, w miasto ruszyły ekipy odśnieżające. Rano - jak udało nam się ustalić - pan prezydent zwołał nawet w tej sprawie specjalną naradę, "w temacie". My także ruszyliśmy w miasto, bynajmniej, nie "w temacie" walki, a raczej rozpoznania tego co widać gołym okiem pod ciepłą czapką. Piaskarki, pługopiaskarki; widzieliśmy także ciężkie pługi oraz zwykłe łopaty w dłoniach gospodarzy posesji.
Efekt? - Są miejsca gdzie nadal tworzą się korki a autobusy komunikacji ślizgają się, bo pod warstwą śniegu jest lód. Mamy problemy z punktualnością i jazdą zgodnie rozkładem za co przepraszamy. Na Gołębiowie, przy Struga lub przy Zubrzyckiego kierowcy mają bardzo duże trudności, a przecież jeździmy na specjalnym, wielosezonowym ogumieniu. Jednak na śliskiej nawierzchni kierowcy rozkładają ręce. Robią co mogą, by pokonać kolejne centymetry drogi – zdaje nam zimowy raport Andrzej Leszczyński, dyspozytor ruchu w MPK.
Faktycznie, pierwszą pługopiaskarkę, która robiła użytek z pługa oraz soli z piaskiem zobaczyliśmy około południa w centrum miasta. - Pracujemy, na efekty przyjdzie jeszcze chwilę poczekać. Te będą, gdy śnieg przestał padać. Odśnieżamy także przystanki. Robi to kilka firm, my kontrolujemy ich pracę, ale przy obfitych opadach to niełatwe zadanie. Gdy jedna ekipa odśnieży przystanek, po chwili przejeżdżający pług zgarnia śnieg z jezdni i znowu do akcji musi wkroczyć firma odśnieżająca przystanki sypiąc solą – tłumaczy zimową technologię Marek Ziółkowski z MZDiK.
Kolejna kwestia to strefa płatnego parkowania. Gdy robiliśmy tam zdjęcia podszedł do nas młody człowiek z firmy zarządzającej. Chce pozostać anonimowy, bo nie posiada pozwolenia do wypowiadania się dla mediów. Choć tłumaczy sensownie i przekonująco: – Prosiliśmy Straż Miejską, by ulgowo traktowała kierowców aut zasypanych śniegiem. Tam, gdzie stoją samochody, trudno manewrować spychaczom i koparkom usuwającym i wywożącym śnieg. Po prostu nie chcemy uszkodzić aut. Jeździmy, monitorujemy. Nie wszystko da się zrobić od razu. Zima wszystkim daje w kość – zapewnia rozmówca.
A piesi? Chodniki białe, śnieg zgarnięty, choć są miejsca gdzie trzeba iść „gęsiego”. Najgorzej jest na bocznych uliczkach, również osiedlowych. Są też miejsca gdzie gospodarz „zapadł w sen zimowy” i wtedy do akcji może wkroczyć Straż Miejska. Próbowaliśmy się skontaktować z jej kierownictwem. Nie udało się, widocznie mają tyle pracy. - Widzi pan, przy jednym sklepie jest lepiej odśnieżone i posypane piaskiem przy innym robią to po łebkach. Trzeba bardzo uważać. Niestety przejścia dla pieszych są fatalnie odśnieżone - uśmiecha się, mimo chłodu, starszy pan spotkany przy Żeromskiego.