Jak to się stało, że „ożyła”?

15 czerwca 2009
Postępowanie w sprawie narażenia 84-letniej kobiety na utratę zdrowia i życia wszczęła Prokuratura Rejonowa w Zwoleniu. Mieszkanka Jabłonowa w gminie Policzna "ożyła" w kostnicy w kilka godzin od stwierdzenia zgonu przez lekarkę pogotowia. Czy lekarka pogotowia popełniła błąd?

Przypomnijmy (zobacz "Ożyła" w kostnicy): w miniony piątek do 84-letniej kobiety wezwano pogotowie. Lekarka stwierdziła zgon. Po kilku godzinach pracownik zakładu pogrzebowego zauważył, że w worku, gdzie przechowywano ciało "coś" się rusza. Lekarz stwierdził, że u uznanej za nieżyjącą "powróciły funkcje życiowe". Mieszkanka Jabłonowa trafiła na OIOM.

- Wszczęte zostało postępowanie w sprawie narażenia kobiety na utratę zdrowia i życia - informuje rzeczniczka prokuratury Okręgowej w Radomiu Małgorzata Chrabąszcz. - Sprawdzane jest jak doszło do tego, że stwierdzono zgon, a okazało się, że kobieta żyje.

Jak dodaje rzeczniczka, prokuratorzy zabezpieczyli dokumentację i przesłuchali osoby, które były obecne przy badaniu kobiety. - Z wyjaśnień wynika, że było ono przeprowadzone prawidłowo; lekarka zbadała puls, reakcję źrenic, osłuchała przy pomocy stetoskopu - tłumaczy Chrabąszcz. Zeznania złożyli także sąsiedzi starszego małżeństwa, ich córka. - Mąż jednak nie był jeszcze przesłuchiwany. Kontakt z nim, głównie na kłopoty ze słuchem i zaawansowany wiek jest utrudniony - wyjaśnia M. Chrabąszcz.

Śledczy mają też zdecydować, czy powołany zostanie biegły. - Prawdopodobnie potrzebna będzie opinia, która musi odpowiedzieć na pytanie, czy z medycznego punktu widzenia taka sytuacja w ogóle  jest możliwa, czy i jakie mogły zajść procesy biologiczne, że funkcje życiowe najpierw zanikły, a potem wróciły. Oczywiście przy założeniu, że badanie rzeczywiście zostało wykonane prawidłowo - podkreśla rzeczniczka.

Lekarka pogotowia również nie była jeszcze przesłuchiwana. - Dopiero zebrany materiał pozwoli na określenie w jakiej roli wystąpi - świadka, czy podejrzanego - tłumaczy rzeczniczka. 

Osobna kwestią jest formalne "przywrócenie" kobiety do świata żywych. Wypisano przecież akt zgonu, zniszczono dowód osobisty. - Wszystko zależy od dobrej woli urzędników, którzy powinni i tak już mocno zestresowanej rodzinie ułatwić ponowne wyobienie dokumentów - Uważa małgorzata Chrabąszcz.

(bdb)