Jak to się stało, że „ożyła”?

Przypomnijmy (zobacz "Ożyła" w kostnicy): w miniony piątek do 84-letniej kobiety wezwano pogotowie. Lekarka stwierdziła zgon. Po kilku godzinach pracownik zakładu pogrzebowego zauważył, że w worku, gdzie przechowywano ciało "coś" się rusza. Lekarz stwierdził, że u uznanej za nieżyjącą "powróciły funkcje życiowe". Mieszkanka Jabłonowa trafiła na OIOM.
- Wszczęte zostało postępowanie w sprawie narażenia kobiety na utratę zdrowia i życia - informuje rzeczniczka prokuratury Okręgowej w Radomiu Małgorzata Chrabąszcz. - Sprawdzane jest jak doszło do tego, że stwierdzono zgon, a okazało się, że kobieta żyje.
Jak dodaje rzeczniczka, prokuratorzy zabezpieczyli dokumentację i przesłuchali osoby, które były obecne przy badaniu kobiety. - Z wyjaśnień wynika, że było ono przeprowadzone prawidłowo; lekarka zbadała puls, reakcję źrenic, osłuchała przy pomocy stetoskopu - tłumaczy Chrabąszcz. Zeznania złożyli także sąsiedzi starszego małżeństwa, ich córka. - Mąż jednak nie był jeszcze przesłuchiwany. Kontakt z nim, głównie na kłopoty ze słuchem i zaawansowany wiek jest utrudniony - wyjaśnia M. Chrabąszcz.
Śledczy mają też zdecydować, czy powołany zostanie biegły. - Prawdopodobnie potrzebna będzie opinia, która musi odpowiedzieć na pytanie, czy z medycznego punktu widzenia taka sytuacja w ogóle jest możliwa, czy i jakie mogły zajść procesy biologiczne, że funkcje życiowe najpierw zanikły, a potem wróciły. Oczywiście przy założeniu, że badanie rzeczywiście zostało wykonane prawidłowo - podkreśla rzeczniczka.
Lekarka pogotowia również nie była jeszcze przesłuchiwana. - Dopiero zebrany materiał pozwoli na określenie w jakiej roli wystąpi - świadka, czy podejrzanego - tłumaczy rzeczniczka.
Osobna kwestią jest formalne "przywrócenie" kobiety do świata żywych. Wypisano przecież akt zgonu, zniszczono dowód osobisty. - Wszystko zależy od dobrej woli urzędników, którzy powinni i tak już mocno zestresowanej rodzinie ułatwić ponowne wyobienie dokumentów - Uważa małgorzata Chrabąszcz.
(bdb)