Jest ulica, nie ma pawilonów
Kilińskiego gotowa, od południa jeżdżą już nią samochody. - Rozmowy o konieczności remontu ulicy trwały tyle lat ile mam ich ja - przypomina prezydent.
Odcinek od ul. Witolda do ul. Malczewskiego zmienił się nie do
poznania. Nawierzchnię z żelbetowych płyt, której nierówności przez
lata skutecznie powstrzymywały kierowców od szybszego przemieszczania
się niż mijani przechodnie, zastąpił asfalt. Jest czterdzieści miejsc
parkingowych, ale radość może zmącić fakt, że w najbliższej przyszłości
będą objęte strefą płatnego parkowania. Piesi również mają powody do
radości. Chodniki są równe i szerokie. Na plus zmieniła się okolica
ulicy - zniknęły pawilony, które nadgryzione zębem czasu przez lata
straszyły radomian. Mieszkańców z nostalgią wspominających czasy ich świetności i
przyzwyczajonych do robienia zakupów w okolicy pociesza prezydent
Andrzej Kosztowniak, który oficjalnie otwierał ulicę: -
Będą nowe pawilony z tymi samymi sklepami co kiedyś. Powstaną w budynku,
który stanie w centrum placu.
Prezydent przyznaje, że bardzo zależało mu na remoncie ulicy. - Rozmowy nad przebudową Kilińskiego trwały tyle ile ja mam lat. Nareszcie udało nam się uporządkować ten teren - podkreśla.
Jak ważny jest dla kierowców ten odcinek może świadczyć liczba aut, które pojawiły się tuż po otwarciu. Teraz można już skręcić w Kilińskiego z ul. Malczewskiego, a jadąc w przeciwnym kierunku - zarówno w prawo, jak i lewo. W tym drugim przypadku trzeba jednak objechać niewielką "łezkę" na jezdni.
(gmar)