Kawalerzyści na premierze „Bitwy warszawskiej”
Zanim jednak rozpoczął się pokaz filmu widzowie mogli obejrzeć przygotowany przez Związek Strzelecki Oddział Radom i 72 Pułk Piechoty obóz wojskowy. Przy płonących ogniskach zasiedli bolszewicy i Strzelcy.
Sam film poprzedzony został prelekcją dra Marka Wierzbickiego z radomskiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. Potem głos zabrał Przemysław Bednarczyk przedstawiając radomskich aktorów. Na estradę wkroczyli, ubrani tak jak na planie filmowym, członkowie stowarzyszeń: Szwadron Radomski, 22. Pułk Ułanów Podkarpackiech z Garbatki, 72 Pułku Piechoty z Radomia, Grupa Rekonstrukcji Historycznych z Kozienic.
Posypały się wspomnienia i anegdoty filmowe, a za ich ilustrację służyły zdjęcia wykonane podczas produkcji filmu i w trakcie przerw. Na wielu z nich pojawili się nasi kawalerzyści, i dobrze, bo sporo scen, w których wylewali swój pot i łzy nie weszło ostatecznie do filmu. Pozostały po nich jedynie te fotografie.
- Film jest czytelny dla przeciętnego widza. Reżyserowi udało się w prosty sposób pokazać cel jaki miała Armia Czerwona i wysiłek polskiego społeczeństwa. Wojna polsko – bolszewicka przeszła do legendy, powielanej piosenkami o „malowanych chłopcach” i tak naprawdę przestaliśmy ją widzieć jako walkę o życie - – ocenił Przemysław Bednarczyk.
Efekty 3D zastosowane w filmie szczególnie mocno uwidoczniły tę drugą stronę walki. Krew, rany. Wstrząsające sceny walk w okopie pod Ossowem i cisza, która zapanowała po przejściu wroga są chyba najmocniejszymi scenami. Pokazują prawdziwe oblicze wojny. Widz, dzięki magii kina, znalazł się w brudnym, spływającym krwią okopie, w którym biegają szczury, a nad poległymi brzęczą muchy. I nie jest to chyba subiektywne odczucie, ponieważ na widowni zapanowała grobowa cisza.
- Film bardzo mi się podobał, ale jak na film o kawalerzyście było w nim jednak zbyt mało kawalerii. Przez trzy dni jakie spędziliśmy na planie filmowym od świtu do nocy, wiele razy szarżowaliśmy i to w pełnym galopie przez ponad półtora kilometra. Te sceny w ogóle nie weszły do filmu. Ale cóż, sztuka rządzi się swoimi prawami i ma pokazać losy bohaterów, a nie, nawet najwspanialsze, kawaleryjskie popisy – powiedział nam Tomasz Szulfer z Radomskiego Szwadronu, -.
Jacek Lombarski