Kłody pod nogi na lotnisku

9 marca 2010
"Wojewoda Mazowiecki Jacek Kozłowski z PO bez podania jakichkolwiek przyczyn przeciąga w czasie przekazanie gminie w drodze darowizny ponad 22 ha terenów lotniska" - napisal na swym blogu sentaor Wojciech Skurkiewicz (PiS). I pyta:"Ile jeszcze kłód rzuci pod nogi prezydentowi Kosztowniakowi i mieszkańcom Radomia Platforma Obywatelska?". Wojewoda jest oburzony. Wojewoda: trzeba zapoznać sie z dokumentami

Najpierw przytoczmy pełen wpis senatora. "Platforma blokuje proces tworzenia w Radomiu cywilnego portu lotniczego – do takiej konkluzji można było dojść po wysłuchaniu informacji na temat przebiegu procedury udostępniania Gminie Miasta Radomia terenów lotniska na Sadkowie, która została zaprezentowana podczas dzisiejszego (notka pochodzi sprzed tygodnia - przyp. autorka) spotkania „ponad podziałami” w Urzędzie Miejskim. Wojewoda Mazowiecki Jacek Kozłowski z PO bez podania jakichkolwiek przyczyn przeciąga w czasie przekazanie gminie w drodze darowizny ponad 22 ha terenów lotniska, mimo że obliguje go do tego ustawa z dn. 10 lipca 2008 r. o zmianie ustawy o gospodarowaniu niektórymi składnikami mienia Skarbu Państwa oraz o Agencji Mienia Wojskowego. 23 lutego minął ostateczny, 60-dniowy termin, w którym wojewoda powinien podpisać umowę darowizny. Do tej chwili wojewoda Kozłowski milczy i nic sobie nie robi z obowiązujących przepisów prawa. Totalna pogarda dla pewnych norm, dla prawa, ale również dla człowieka. Skąd się biorą takie partie i tacy politycy, których działania są nakierowane na to, aby komuś przeszkodzić, zaszkodzić, dokuczyć? Platforma dla „swoich” jest w stanie zrobić wiele i szybko. W Zieleńcu dla jednego z bohaterów afery hazardowej wszelkie decyzje były wydawane w tempie ekspresowym.  W opisywanym przypadku, ustawowy 60-dniowy termin to zbyt mało czasu, aby podjąć decyzję. Ile jeszcze kłód rzuci pod nogi prezydentowi Kosztowniakowi i mieszkańcom Radomia Platforma Obywatelska?"

Przypomnijmy, minister skarbu w porozumieniu z ministrem obrony narodowej wyraził zgodę, by miasto współużytkowało z wojskiem 135 ha terenów lotniska na Sadkowie i przekazanie gminie w drodze darowizny 22 ha na własność. Ale - jak zastrzega wojewoda Jacek Kozłowski - zgoda nie oznacza jeszcze faktycznego przekazania. - Decyzję tę podejmuje wojewoda po dostarczeniu stosownych dokumentów przez prezydenta Radomia. Jeśli chodzi o pierwszą część terenu to czekam na przygotowanie przez miasto podziału geodezyjnego i projektu aktu notarialnego. Jeżeli otrzymam te dokumenty i nie będzie do nich zastrzeżeń, podpiszemy z panem prezydentem porozumienie, na podstawie którego minister skarbu wygasi trwały zarząd, który dzisiaj jest w rękach wojska, i od tego momentu gmina będzie mieć 60 dni na przejęcie gruntów - tłumaczy Jacek Kozłowski. Przyznaje, że w przypadku drugiej części otrzymał już decyzje podziałowe i projekt aktu notarialnego, ale Urząd Wojewódzki wniósł do niego szereg uwag. - Czekamy na ustosunkowanie się do nich przez prezydenta Kosztowniaka - wyjaśnia wojewoda.

Jacek Kozłowski przekonuje: - Działamy szybko. Szybciej już nie można - mówi i podobnie wyraża się o zaangażowaniu urzędników radomskiego magistratu. - Ale piłka w obu przypadkach jest po stronie pana prezydenta - podkreśla szef UW. Zapewnia, że chce dotrzymać rocznego terminu od chwili wyrażenia zgody przez Ministerstwo Skarbu na przekazanie gruntów do faktycznego ich przekazania. - Tak przewiduje ustawa - precyzuje wojewoda mazowiecki. Nie zgadza się z opinią wyrażoną przez senatora Skurkiewicza. - Zdumiewa mnie formułowanie takich oskarżeń bez zapoznania się ze stosownym dokumentami - mówi Jacek Kozłowski.

(bdb)

Komentarz

Nie zawsze dziennikarz jest w stanie sprawdzić wszystkie fakty. Wtedy na ogół ogranicza się do podania racji dwóch stron jakiegoś sporu. Czytelnik odbierze je jednak na ogół jako "słowa przeciwko słowom". W powyższym sporze (choć nie tylko w nim) nie chodzi jednak chyba o to, by mówić prawdę, ale by sobie zwyczajnie w świecie, politycznie, dołożyć. Co gorsza - parlamentarzyści i radni z PO oraz PiS tak dokładają do pieca, że prezydent Kosztowniak musi często z niego sam wyjmować gorące, parzące kartofle. I co załagodzi kolejną kłótnię - a rzeczywiście nie raz to robił - to jakiś zagończyk wyskoczy zza pleców i szabelką ciachnie a to marszałka Struzika, a to wojewodę Kozłowskiego, a to minister Kopacz. Po czym - jak to zagończyk - działający głównie na głębokim zapleczu nieprzyjaciela - wróci do swoich szeregów. Dumny, że swoją robotę wykonał.

Bożena Dobrzyńska