Reklama

Koniec rozmów z ministrem

28 września 2007

Fiasko rozmów radomskich lekarzy z ministrem zdrowia Zbigniewem Religą. - Nie straszcie pacjentów, nikt nie umrze - apeluje profesor do dziennikarzy.- Nie ma pieniędzy - mówi ministerI



Początkowo wydawało się, że jest nadzieja na zakończenie dzisiaj protestu lekarskiego i podpisanie porozumienia. Mimo, że atmosfera rozmów była nerwowa dr Julian Wróbel ze szpitala na Józefowie był dobrej myśli. - To świetny negocjator. Potrafi tak rozmawiać, by zbliżyć stanowiska - oceniał. - Staramy się znaleźć jakiś wspólny punkt. Minister robi dużo dobrego, tego właśnie oczekiwaliśmy.

Jednak po osobnej rozmowie prof. Religi z dyrektorami trzech radomskich szpitali negocjacje zostały zerwane. - Poszło przede wszystkim o pierwszy, dla nas bardzo ważny, postulat. Chcemy, by szpitale przyjęły po 1 października do pracy wszystkich lekarzy i na dotychczasowych warunkach. Nie zgadzają się - tłumaczy dr grzegorz Stolarek ze szpitala przy ul. Tochtermana. - My z kolei nie przyjmujemy propozycji, by pracować miesięcznie 250 godzin i zarabiać łącznie z dyżurami 6 tys. zł.Dr Stolarek: będziemy rozmawiać

- Państwa polskiego nie stać na takie podwyżki, jak chcą lekarze - wyjaśniał na konferencji prasowej minister Religa. - Mogą je otrzymać w ciągu najbliższych czterech lat.

Profesor apelował też do mediów: - Błagam was! Nie straszcie pacjentów! Nikt nie umrze, inne szpitale przyjmą chorych. 24 godziny na dobę będzie latał helikopter. Ewakuacja to nie jest kwestia jednego, ale kilku dni. Jej koszt jest mniejszy niż podniesienie płac lekarzom. 

Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak także zapewniał, że miasto jest przygotowane na ewentualne zamknięcie szpitali i przetransportowania chorych do innych miast. - Proszę jednocześnie radomian, że jeśli nie muszą - niech nie korzystają w tym trudnym okresie ze szpitali - mówił. W podobnym tonie uspokajał wojewoda mazowiecki Jacek Sasin.

Zbigniew Religa odpowiedzialnością za sytuację obarczył samych lekarzy. - Mają świadomość, że mogą narazić zdrowie i życie pacjentów - twierdził. Odpowiadał mu Julian Wróbel: - Nigdzie w kodeksie etyki lekarskiej nie jest napisane, że lekarze odpowiadają za organizację ochrony zdrowia. Nie zgadzał sie też z zarzutami, że związek lekarzy wywiera presję na środowisko, by nie szło na ugodę z dyrekcjami szpitali. - Jesteśmy wolnymi ludźmi, możemy w każdej chwili odejść z pracy. Nie odchodzimy jednak od pacjentów. Jeśli nie będziemy ich leczyć w tym szpitalu, to gdzie indziej. Nie zmieniamy przecież zawodu, nie staniemy się nagle menadżerami albo budowlańcami.

Protestujący lekarze nie składają jednak broni. Jutro kolejna tura rozmów z dyrekcjami szpitali.