Koronawirus. W szpitalu w Grójcu w trakcie epidemii popełniono podstawowe błędy

24 marca 2020

Historia Powiatowego Centrum Medycznego w Grójcu jest podręcznikowym przykładem błędów, jakie można popełnić w trakcie epidemii – pisze Onet.pl. Wyjaśnia, że szpital został sparaliżowany, ponieważ w ciągu kilku dni popełniono tam wszelkie możliwe błędy dotyczące procedur bezpieczeństwa.

 
Powiatowe Centrum Medyczne w Gójcu (fot.grójeckie.info)

Powiatowe Centrum Medyczne w Gójcu (fot.grójeckie.info)

  - Błędy doprowadziły m.in. do zakażenia siedmiorga medyków, izolacji kilkudziesięciu innych oraz zakażenia 10 pacjentów. Proceduralny chaos sprawił, że na przymusowej kwarantannie pozostaje wiele zdrowych osób - czytamy w Onet.pl. Portal dzień po dniu śledzi historię rozprzestrzeniania się koronawirusa wśród personelu medycznego i pacjentów. We wtorek, 17 marca: "Z samego rana do pracy przychodzi dr Z. Ma gorączkę i suchy kaszel, czyli symptomy świadczące o ryzyku zakażenia koronawirusem. – Gorączkę miał już w poprzednich dniach, ale dopiero we wtorek sytuacja dojrzała do pobrania wymazu – opowiada jeden z pracowników Pobranie od doktora próbki do badań kwalifikuje go do natychmiastowej kwarantanny. Jednak doktor Z. deklaruje gotowość do pracy na dyżurze w karetce pogotowia. Informacja o pobraniu wymazu od doktora Z. szybko roznosi się po szpitalu. Dwóch ratowników, którzy mają tego dnia przebywać w jednym pomieszczeniu z doktorem Z., odmawia współpracy z nim" - opisuje Onet.pl. Jak ustala portal, kierownictwo placówki dopiero po zdecydowanej odmowie ratowników, ustępuje. 60 próbek do laboratorium W środę 18 marca przychodzi wynik próbki pobranej od doktora Z. Jest pozytywny. "Szefostwo decyduje się pobrać wymazy od pracowników szpitala, którzy w ciągu ostatnich pięciu dni mieli kontakt z zarażonym doktorem. Wymazy zostają pobrane także od pracowników zarządu" - podaje Onet.pl. Jak się okazuje - od pozostałych pracowników, którzy mieli kontakt z doktorem Z., dopiero po protestach personelu. Łącznie do laboratorium trafia 60 próbek. "Wszystkie oddziały szpitala, na których przebywali zakażeni lekarz i pielęgniarka ciągle działają. Nikt ich nie zamyka, nikt nie dezynfekuje, nikt nie poddaje kwarantannie przebywających tam pacjentów. Nikt nawet nie wstrzymuje kolejnych przyjęć" - czytamy w portalu. Ani maseczek, ani strojów 19 marca, mimo że pracownicy czekają w domach na wyniki badań, część pielęgniarek zostaje wezwana do pracy w szpitalu do przenoszenia pacjentów z jednego z oddziałów. "– Na tym oddziale nie ma już ani maseczek, ani strojów ochronnych, więc te dziewczyny albo pracowały w tym, co sobie przyniosły z domów, albo bez żadnych zabezpieczeń – mówi pracownik szpitala". Jak ustalił Onet. pl, po trzech dobach czekania z laboratoriów spływa większość próbek pracowników. Wśród nich znowu są próbki pozytywne. W sumie chorych jest siedem osób z personelu, w tym cztery pielęgniarki oddziału wewnętrznego, a także lekarz i ordynator tego oddziału, oraz jeden lekarz - ratownik. Oddział wewnętrzny szpitala działa czwartą dobę od chwili wykrycia koronawirusa u jednej z pracujących w nim pielęgniarek i mimo że zakażonych jest już sześć osób personelu, w tym ordynator. Szpital leży 22 marca rano jeden z zarażonych lekarzy z oddziału wewnętrznego przychodzi do pracy. Zostaje odesłany do domu. Oddział wewnętrzny działa piątą dobę od chwili zidentyfikowania na nim zakażonej pielęgniarki. Jak podaje lokalny serwis jablonka.info, szpital wstrzymuje jedynie przyjęcia na oddziały wewnętrzny, a także ginekologiczno-położniczy i noworodkowy. Do szpitala nie przychodzą pracownicy z ujemnymi wynikami testów; nie są w stanie (włącznie z sanepidami) uzyskać jednoznacznej odpowiedzi, czy mogą wrócić do szpitala. "23 marca, poniedziałek. Oddział zamknięty, szpital leży" - oceniają dziennikarze Onet.pl. I konludują: "Lokalny portal grojec24.net informuje: 10 pacjentów oddziału wewnętrznego szpitala w Grójcu jest zakażonych wirusem. Oddział został opróżniony i trwa jego dezynfekcja. Szpital w Grójcu jest praktycznie sparaliżowany". kat, bdb .
Tags