Ku uciesze i refleksji

15 września 2008
Dwa udane wieczory w teatrze. "Powszechny" rozpoczął sezon "Zimnym prysznicem" i "Pamiętnikiem narkomanki". Spektakl obfituje w zabawne sytuacje

„Zimy prysznic” zaprezentowany przez zespół radomskiego teatru we współpracy z warszawską „Komedią” dostarcza ogromną porcję śmiechu, zabawnych zdarzeń, komicznych sytuacji, a jednak – jak przekonują twórcy przedstawienia – farsą nie jest. Traktuje o bardzo poważnym problemie – kryzysie w długoletnim związku. Nie jest także dramatem. - Jest „tragifarsą małżeńską” - klasyfikuje dyrektor „Powszechnego” Zbigniew Rybka.

Rzeczywiście, mogli się o tym przekonać widzowie premierowego przedstawienia. Bo cóż, jeśli nie rodem z farsy przydarza się Pauli van Den Most i jej mężowi Clemensowi, z którym jest zresztą w separacji? Oto w drodze do Hiszpanii, gdzie zamierzają sprzedać swój letni dom i zakończyć współne sprawy majątkowe zatrzymuja się w podrzędnym hotelu we Francji, gdzie na dodatek trwa remont. Siłą rzeczy trafiają do małżeńskiego łoża, a perypetie, jakie im się przytrafiają wywołują wspomnienia, wracają dawne urazy, pretensje... Jednym słowem, określenie sztuki „małżeńską” jest jak najbardziej na miejscu. Pikanterii całości dodaje fakt, że Paula jako gospodyni telewizyjnego programu na ekranie doskonale rozwiązuje problemy innych małżeństw. Ale trapia proponowana obcym, we własnym związku egzaminu już nie zdaje.

Spektakl trwa prawie trzy godziny, a jednak widz nie nudzi się tu ani minuty. Z pewnością to zasługa samego tekstu i jego autora, niemieckiego dramaturga Freda Apke, który jest także reżyserem przedstawienia. - Podobno z Niemców nie można się śmiać, ale państwo udowodniliście, że może być inaczej – mówił do radomskiej publiczności, która zgotowała twórcom przedstawienia gorącą owację. Twórcy spektaklu zasłużenie zebrali brawa

Aktorzy w pełni zasłużyli na nią. Pierwsze skrzypce gra para: Marta Klubowicz – Piotr Cyrwus. Ona potrafi być zarówno zimną kobieta sukcesu, jak i żoną, która być może popełniła kiedyś błędy, ale teraz próbuje je z wdziękiem naprawić. On – jakże zmieniony wizualnie, z blond włosami, w okularach - wcale nie jest takim życiowym nieudacznikiem, jak chciałaby go widzieć Paula. Potrafi być inteligentnie złośliwy i dowcipny. Tym dwojga doskonale towarzyszą Ewa Trochim i Jarosław Rabenda (małżeństwo Meierów). Trochim na oczach publiczności i państwa den Most przeistacza się z szarej myszki w powabnego wampa, Rabenda cały czas pozostaje przysłowiową łajzą w przydeptanych kapciach i rozciągniętym dresie. Barwny epizod przypadł w udziale Marcinowi Rójowi, który wciela się w przystojnego hydraulika, niemal wprost ze znanego nam plakatu.

W niedzielę „Powszechny” zaprezentował „Pamiętnik narkomanki” na podstawie tekstu Barbary Rosiek i w reżyserii Grzegorza Matysika. To właściciwie rodzaj monodramu w wykonaniu Patrycji Zywert; jako swoisty komentarz do wypowiadanych przez nią kwestii służą piosenki do tekstów Stachury, ktore śpiewa młody aktor Michał Krzysztof Kowalczyk. Zresztą „Pamiętnik” adresowany jest przed wszystkim do ludzi młodych. Twórcy spektaklu nie ukrywają bowiem, że ma być dla nich przestrogą przed niszczącym życie uzależnieniem. Historia bohaterki, której po wielu próbach, udało się wygrać z nałogiem, jest wprawdzie budująca, ale jednocześnie pokazuje jak łatwo zostać ćpunem, zatracić swoje człowieczeństwo zrywając relacje z najbliższymi i patrząc, jak szybko umierają koledzy, który wybrali taki los.

„Pamiętnik” został – bardzo słusznie – zrelaizowany w oszczędnej scenografii, którą stanowi właciwie tylko podest biegnący wzdłuż sceny, po której obu stronach zasiadają widzowie. Widzą zatem bardzo dobrze bohatrekę zmagań, jej walkę z coraz to odradzającą się chęcią „brania”, jej radość, kiedy zdaje na studia i rozpacz, kiedy po raz kolejny wraca do nałogu. Widzą też jak bardzo jest samotna i jak potrzebuje wsparcia, czyjejś obecności, miłości.

Bożena Dobrzyńska

Fot.: Kamil Strudziński