Las Kapturski żywi, karmi, leczy…

25 maja 2011
Rozmowa z Grzegorzem Rokicińskim, który  pracuje w Nadleśnictwie Radom od ponad 30 lat.

Grzegorz Rokiciński
Jest pan lekarzem Lasu Kapturskiego?
...po części tak. To jedna z enklaw leśnych otaczających nasze miasto. Las Kapturski to ponad 170 hektarów, a by było łatwiej sobie to wyobrazić  - przeszło cztery Parki Kościuszki w Radomiu. Obecnie Las Kapturski włączony jest do granic miasta, kiedyś tak nie było. Teraz to zielone płuca miasta. Przed wojną Radom był mniejszy...

...a dziś mamy domki jednorodzinne wokół lasu. Mieszkają tu ludzie, widać kolejne prywatne inwestycje...
...panie redaktorze, przepraszam: ciekawostka, rzecz niespotykana! Proszę spojrzeć, za panem, na dębie usiadł jastrząb, roi się. Jakiś młody, za chwilę odleci... Tam obok słyszymy kosa, tutaj ptaków jest dostatek.  A wracając do Lasu Kapturskiego, miasto się powiększa, ludzie uciekają z bloków. Tu mają spokój, piękną zieloną okolicę, Las Kapturski jest po części traktowany jako park, kilka minut od głównej trasy E7. Tu, w tym lesie praktycznie nie ma polowań, jest spokojnie.

Ale wróćmy do historii
Z tego powodu, że las był „odsunięty” od miasta to tu działy się różne rzeczy. Czarny okres to Polska pod zaborami. Tu był zabór rosyjski, to właśnie tu wywożono ludzi niewygodnych dla okupanta. Po prostu tutaj carska władza tych ludzi się pozbywała. Jest tu miejsce kaźni z tamtego okresu. Każdy „radomiak” wie, gdzie jest ulica Zbrowskiego i Wernera. Obaj licealiści, wtedy osiemnastoletni właśnie, w tamtym okresie zginęli za naszą wolność. Tutaj w Lesie Kapturskim, w jego północnej części, pięć minut spacerkiem od parkingu jest „park Wernera”. Właśnie w tym miejscu Werner został zabity. Opowiem jak to było. Po nieudanej próbie zamachu na brata cara na dworcu kolejowym, do Radomia i w okolice okupant ściągnął dodatkowe oddziały. Miejscowi mówili o tych Kozakach: siepacze kozaccy. Był również najemny Niemiec Von Plotto, bardzo ochoczy do zabijania. On wykonywał wyroki śmierci. Jak to się dzisiaj mówi „nagrabił sobie” choćby zabijając robotników ze Skarżyska Kamiennej. Podziemie wydało na niego wyrok. Został zabity i po tym ze strony Kozaków zaczęły się represje. Złapano Wernera i tu go przyprowadzono do tego lasu przywiązanego do siodła za obie ręce. Po bokach jechali kolejni Kozacy i go nahajkami poganiali biczując. 20 grudnia 1901 roku postawili pod dużym drzewem i rozstrzelali. Po śmierci człowiek może być bardziej niebezpieczny niż za życia, więc wykopano dół. Wrzucono go do niego lecz by nie odnaleziono grobu -  kozacy urządzili sobie ćwiczenia. Zjeździli może morgę, może hektar, by nie było wiadomo w którym miejscu jest ten człowiek pochowany. Nie wiemy i nie znamy do dziś dokładnego miejsca pochówku. Po 80 latach przywieziono ogromy kamień. Jest również tablica z napisem „Tu zginął Stanisław Werner, lat 18, członek OB PPS (Organizacja Bojowa Polskiej Partii Socjalistycznej – przyp. red.), za naszą wolność zabity przez siepaczy carskich”. W tamtym czasie również zginął ale nie w tym lesie Stanisław Zbrowski.

2 

W czasie drugiej wojny światowej Las Kapturski również był świadkiem przerażających scen i dramatów ludzkich.
.. .już zaraz opowiadam, ale słyszy pan kukułkę? Kto nas będzie czytał, a nie ma pieniędzy, to będzie je miał. Tak, to prawda, wracając do historii miejsca gdzie rozmawiamy. Druga wojna światowa to kolejny czarny okres w dziejach tego lasu. Wtedy to dopiero tu się działo! Ale, żeby to opowiedzieć musimy wspomnieć o leżącym opodal lesie firlejowskim. Tam zostało rozstrzelanych 1500 osób. Na pomniku możemy to zresztą przeczytać odwiedzając cmentarz. Las Firlejowski to radomskie Palmiry. W Radomiu hitlerowcy łapali ludzi. Z łapanek wywożono radomian właśnie tam, ale byli tacy, którym udawało się uciec z transportu. Gdzie uciekali? A no właśnie do Lasu Kapturskiego, który wielu dał schronienie. Jednak za transportem ludzi jechali na motocyklach żołnierze, oni widzieli gdzie ludzie uciekają i rozpoczynało się polowanie na uciekinierów, tu w lesie. Strzelali do ludzi, tylko nieliczni zdołali dotrzeć do Lasu Kapturskiego. Tu było najbezpieczniej, las żywi, karmi, daje schronienie i leczy. Tutaj ich poszukiwali. W tej chwili mamy około 18 udokumentowanych grobów ludzi, których hitlerowcy odnaleźli i rozstrzelali. Jeśli spacerując po lesie zobaczymy dwa krzyże to znaczy, że jest tu mogiła zbiorowa. Możemy powiedzieć, że to praktycznie nasi dziadkowie. Ilu przeżyło, może kiedyś historia odpowie na to pytanie? Las Kapturski jest niemym świadkiem dramatycznych wydarzeń podobnie jak wiele lasów w Polsce.

Za chwilę przejdziemy do najnowszej historii zielonych płuc Radomia. Aby na chwilę zmienić temat... proszę pana, ile lat ma najstarsze drzewo w Lesie Kapturskim?
To trzeba sobie tak powiedzieć: drzewo u dołu, czyli szyja korzeniowa, ma najwięcej lat, natomiast gałązeczka u góry jest najmłodsza. Drzewo ma lat wiele: od – do. To nie jest człowiek, zwierze czy słoń. Są tu drzewa, całe pododdziały, które liczą sobie ponad 100 lat. Ale mamy i „dziadka”, jest pomnikiem przyrody, który po dziś dzień nie został nazwany. Ja go nazywam „Kapturek”. Jest to ogromny dąb. Pamiętam, podczas wycieczki dzieci z zerówki ustawiłem je dookoła dębu tak by dotykały ramionami siebie. Praktycznie cała klasa otoczyła „Kapturka”. Sądzimy, że ten dąb ma od 280 do 400 lat. Jest najstarszym pomnikiem przyrody w Lesie Kapturskim i w nadleśnictwie. Trzeba go umieć znaleźć i dzięki Bogu, bo czasy mamy takie, że jeszcze ktoś wpadłby na pomysł by coś na nim napisać, wyryć scyzorykiem „Kocham Ele”. My teraz siedzimy pod sosnami, ta najbliższa ma dobrze ponad 100 lat. Widać, że prawdopodobnie piorun w nią uderzył, ale nie widać żadnych objawów chorobowych. Jest tu las kilkupiętrowy. Na dole mamy wieloletnie drzewa. Musimy jednak powiedzieć, że drzewa w Lesie Kapturskim nie są wieczne. Dąb tak, ale sosna nie. Jeśli zachodzi taka potrzeba to wycinamy taką „sztukę”, często jest to kilka drzew. Na ich miejscu sadzimy nowy las. Mówimy na takie kółeczka, że las jest dziurawiony, ale w ten sposób odtwarzamy go bezboleśnie. Dlatego też Las Kapturski jest tak malowniczy. Tu znajduje się około 120 gatunków dendrologicznych, czyli gatunków drzewnych, drzew iglastych a najwięcej liściastych. Jest tu świetna ziemia, często sadownicza, czyli wyśmienite podłoże pod las liściasty. Wśród nich bardzo dużo krzewów, a że wokół jest dużo domów, to przenikają do Lasu Kapturskiego „egzotyczne” gatunki również roznoszone przez ptaki. Nie dziwmy się, że idąc do Lasu Kapturskiego obok sosen, dębów i grabów nagle zobaczymy jabłonkę, czereśnię lub wisienkę a obok rosną lipy. Mało tego, ja w tamtym roku najadłem się tu pomidorów! Ktoś musiał wytrzepać worek, nasionka wyrosły i mieliśmy winogronowe pomidorki wielkości kasztana, piękne, czerwoniutkie, rosły sobie na poboczu drogi. Tu mamy tak piękne miejsca, że możemy zrobić fototapetę na całą ścianę pokoju i wpatrywać się godzinami w piękno Lasu Kapturskiego.

To barwna, fantastyczna historia, ale jest też niestety szara codzienność, czyli tony śmieci wyrzucane przez ludzi do lasów. Czy radomianie dbają o swój Las Kapturski?
Ogólnie radomianie to ludzie z werwą, radzący sobie z problemami. Nie przetrwaliby, gdyby nie mieli własnej inwencji. Nie są bierni. W sytuacjach trudnych umieją się zjednoczyć i sobie radzić, ale czasami pojawiają się zjawiska patologiczne. Tak, problemem są śmieci. W Lesie Kapturskim jest wiele miejsc intymnych, niestety ludzie zostawiają po sobie różne nieczystości. Najgorsze są śmiecie wyrzucane z samochodów. Na pobliskich stacjach szybkiej obsługi sprzedawane są dania. Ludzie je kupują, przyjeżdżają tu, konsumują a tacki, opakowania czy resztki wyrzucają gdzie popadnie. To nagminnie spotykane przez nas nieczystości.

...ja również tego nie rozumiem. Jaki to problem, zabrać to ze sobą i wyrzucić do śmietnika?
A no właśnie! Za granicą taki człowiek zachowuje się inaczej, u nas śmieci wyrzuca przez okno samochodu do lasu. Mnie się serce kroi. Ale jest kolejny problem. Nie wszyscy pamiętają, żeby usunąć nieczystości pozostawione przez pieski. Na szczęście większość osób przychodzących tu rozmawia z nami, wie jak się kulturalnie zachować w lesie. Interesują je te piękne miejsca, robią zdjęcia, a gdy przyjdzie odpowiedni czas zbierają także grzyby. Ptaki im śpiewają nad głowami. Ptaki mają tu co jeść, dlatego jest ich tak wiele. Jest tu ich dom, mają się gdzie podziać. Tu jest zmniejszona ilość drapieżników i czują się bezpiecznie, mają także specjalne budki, gdzie zakładają ptasie rodziny. Praktycznie z naszej szerokości geograficznej zastaniemy tu każdy gatunek ptaka! Co prawda nie widziałem przez ostatnie lata kraski, która prawdopodobnie występuje jeszcze w Puszczy Kozienickiej. To nawet jest dudek! Co ciekawe, ptaki drapieżne są bliżej ludzi, zmieniły swoje upodobania, zwyczaje. Mają tu blisko na polowanie. Taki jest Las Kapturski. Są tu oczywiście sarny, chodzą sobie swobodnie, wiemy gdzie są ze swoimi dziećmi. Niedawno na działkach widziano dzika, ale tu jest za dużo ludzi dla dzika. Nie chwaląc się, Las Kapturski to jest troszeczkę jak Hyde Park. Poza uprawami, poza nasadzeniami, młodnikami można chodzić wszędzie. Pamiętajmy, by nie chodzić w miejscach gdzie są młode nasadzenia. Są oznakowane tabliczkami i prosimy o stosowanie się do naszych apeli. Poza tym można chodzić wszędzie. Są trzy parkingi samochodowe, gdzie zostawiamy auto, gdzie są kosze na śmiecie. Dbajmy wspólnie o nasze miejsce wypoczynku. Po co jechać gdzieś daleko, tu pięć minut od centrum mamy wszystko na miejscu.

2 

Wrócę jeszcze do zwierząt, są krwiożercze... komary
To wiadoma rzecz: komary były, są i będą, ale proszę zobaczyć obok nas biega sobie po ziemi szpak. Pod lasem jest woda, a nawet jest jej więcej niż na normalnym polu. Pomimo tego, że drzewa ciągną wodę. Tu właśnie w Lesie Kapturskim jest więcej wody niż na polu. Las spełnia rolę retencyjną. Tu jest woda oczyszczona, przefiltrowana, czysta. Tu jest ujęcie wody dla części Radomia. Piękna pora wiosenna akurat mija. W końcówce kwietnia mieliśmy zawilce. Tu było biało w lesie! W tej chwili jest żółto od glistnika jaskółczego. Ta roślinka rośnie właśnie za nami. Są tu wszelkie zioła, nie tylko te typowe (babka, krwawnik czy dziurawiec), ale mamy teraz konwalię majową, która jest pod ochroną. Niebawem będziemy mieć kwitnące czarne bzy, a latem zakwitnie trzmielina. Ogólnie mówiąc, zdjęcie zrobione z jakiegokolwiek zakątka Lasu Kapturskiego nie będzie pomylone z fotografią uczynioną w innych lasach w Polsce. Wiele pokoleń leśników doprowadziło do obecnego, bogatego stanu Lasu Kapturskiego. Jesteśmy, można powiedzieć, nr 1 w Europie, ponieważ po dewastacji lasów za czasów II wojny światowej umieliśmy je przywrócić do stanu, gdzie możemy powiedzieć: to jest las nie tylko z nazwy ale i z wyglądu.

Do Lasu Kapturskiego przychodzą starsi, młodsi, kto częściej?
Przychodzą wszyscy. Pani z pieskiem, dziadziuś tu zdrowieje a nawet biega. Przychodzą przedszkolaki, są wycieczki szkolne. Po kilku minutach odwiedzający zaczynają ziewać. Znaleźli się w biotopie, w otoczeniu dla nich innym. Las ich koi, można powiedzieć usypia. Kolor zielony uspakaja, zaczynają ładować akumulatory. Człowiek wychodzi z murów z bloków, kamienic i przyjechał w naturalne środowisko. Tu przychodzą szkoły na lekcje, tu pani z przedszkolakami się bawi. Ty szkoły mają wykłady, tu jest doskonałe miejsce na nordic walking czy inne atrakcje. W sobotę i niedzielę widzimy rodziny, i o to chodzi,, tak to powinno być! A my leśnicy dbamy, opiekujemy się, zajmujemy Lasem Kapturskim.

Ile w lesie jest kilometrów ścieżek, dróżek, miejsc gdzie możemy spacerować?
Las jest podzielony na tak zwane oddziały. Jest ich sześć. W jednym jest nawet kilka kilometrów. Do tego dodajmy tzw. wizurki i jakieś szlaki. Tu jest się gdzie poruszać. Nie ma potrzeby wchodzić w tak zwane krzaki, bo można je obejść drogą i wrócić drugą stroną spacerując wizurką. Tak jak powiedziałem, zrobił się nam tu taki Hyde Park i to służy Radomiowi.  

Słuchając pana opowieści można dojść do wniosku, że czas po II wojnie światowej to czasy rozkwitu dla Lasu Kapturskiego?
Tak, on się wzbogaca. Tu cały czas są zmiany, coś się dzieje ciekawego w przyrodzie. Mówimy o ekspansji przyrody bowiem są takie miejsca gdzie ludzie porzucili kawałek łąki, gdzieś się przesiedlili. Las natychmiast to wykorzystuje, delikatnie się powiększając na tereny nieużywane przez człowieka. Przyroda nie lubi pustki. Gdyby tu nie było tylu inwestycji wokół, to w krótkim czasie Las Kapturski „doszedł by” do drogi E7. Rozmawiamy siedząc przy jednym z sześciu długich drewnianych stołów. Jeden kosztuje 1500 zł. Niestety, ktoś wpadł na pomysł, by zrobić sobie ognisko na sąsiednim i jest wypalona dziura. To oddaje problemy z jakimi się spotykamy. Tam dalej szosą idzie kilku młodzieńców, widać, mają spore plecaki i teraz pytanie: czy przyszli tu na wagary - co się zdarza - a w plecakach mają puszki z piwem, czy przyszli po prostu zwiedzać? Na szczęście większość ludzi wie jak się zachować. Nie wszystko udaje się nam szybko i natychmiast naprawić. Drzewa wymagają czasu, lat leczenia. Widziałem kiedyś na łące samochód, jego właściciel wylewał zużyty olej prosto na białe, najpiękniejsze kwiaty świata - konwalie majowe. On spuszczał olej! Trudno to nawet skomentować. Czasami nasza praca wygląda jak „walka z wiatrakami”.

W imieniu naszych Czytelników a także swoim i mojej rodziny, dziękuję panu i leśnikom za ciężą pracę. To dzięki wam możemy raz na jakiś czas wyrwać się z szarego szumu miasta i tu spokojnie pooddychać, uśmiechnąć się mijając spacerujące osoby, czego w mieście raczej nie czynimy. Na koniec jeszcze jedno pytanie, Las Kapturski swoją nazwę zawdzięcza radomskiej dzielnicy Kaptur?
Dziękuję. Leśnicy nie pozwolą, żeby się tu coś złego działo. To nie tylko nasz zawód, ale i powołanie. Co do nazwy, to tak, pochodzi od dzielnicy Kaptur. Najczęściej jest tak, że nazwa lasu pochodzi od najbliższej miejscowości. Zapraszam do Lasu Kapturskiego.

Rozmawiał Bartek Olszewski.