Majakowski w Matriksie
To będzie autorski spektakl Andrzeja Sadowskiego. Reżyser zastanawia
się, co by było, gdyby znakomity rosyjski poeta Włodzimierz Majakowski
spotkał się ze swoimi przyjaciółmi po latach gdzieś, w jakimś miejscu
zwanym „przyszłością”. I gdyby było to spotkanie z okazji urodzin poety?
Co stałoby się z dawną miłością? Co z nienawiścią i zazdrością? Co by
było, gdyby bohaterowie, dostali drugie życie? - Jak w „Matriksie”,
stąd druga część tytułu przedstawienia – reaktywacja – mówi Andrzej
Sadowski. Twierdzi, że zastosował ten zabieg, bo nie sposób w ciągu
jednego wieczoru zaprezentować całe, bogate życie poety. - Kiedy
jesteśmy w przyszłości, możemy operować skrótem, znakiem, symbolem –
tłumaczy reżyser. Z tego również powodu w tytule spektaklu znalazł się
także dopisek „historia prawie prawdziwa”. Poznajemy nie tylko
Majakowskiego, ale także innych artystów tamtych czasów – przede
wszystkim malarza Aleksandra Rodczenkę, odkrytego dopiero po 50
latach, towarzyszkę życia poety Lilę Brik, o której Yves Saint Laurent
mówił, że jest jedną z najbardziej wpływowych kobiet XX wieku, oraz
kolejną kochankę – aktorkę Norę Połońską, która zmarła dopiero w 1994
roku.
- Włodzimierz Majakowski jest postacią niezwykle skomplikowaną. Z jednej strony ogromny egoista dbający o swoja karierę, z drugiej – wrażliwy, liryczny poeta, którego wiersze pozwalały ludziom dobrze przeżyć swoje życie – mówi Andrzej Sadowski podkreślając, że w Majakowskim było także wiele sprzeczności. – Pociągały go socjalistyczne idee, ale miał także wiele kłopotów z bolszewicką władzą. Uważam, że takim postaciom warto poświęcać czas i robić o nich przedstawienia – zaznacza reżyser.
Spektaklowi będzie towarzyszyć muzyka... rockowa, którą do wierszy rosyjskiego poety napisała Małgorzata Tekiel. - To będą ostre, gitarowe dźwięki, dzięki którym dobitnie wybrzmi siła tej poezji. Najlepiej przekaże emocje, które legły u jej powstawania. To także znakomity sposób, by zaciekawić młodego widza – twierdzi Andrzej Sadowski.
„Majakowskiego...” zobaczymy na nowej scenie Teatru
Powszechnego – Kotłowni. Powstała ona w miejscu dawnej wentylatorni, w
części piwnicznej budynku. Dyrektor „Powszechnego” Zbigniew Rybka
podczas remontu obiektu uznał, że będzie znakomitym miejscem do
wystawiania sztuk, które jakby nie mieszczą się w „zwykłym” repertuarze
radomskiej placówki. - Na pewno spodoba się np. Przemysławowi
Wojcieszkowi, który lubi lokować swoje przedstawienia w takich
przestrzeniach – mówi dyrektor Rybka. Podkreśla, że samo otoczenie tego
miejsca jest rodzajem scenografii. Na widowni będzie mogło usiąść ok.
stu osób; a na scenie będą grane spektakle niewymagające zbyt duże
obsady aktorskiej. - Niebawem będziemy się zastanawiać nad repertuarem
dla Kotłowni – dodaje. Przekonuje, że scena przyniesie teatrowi wiele
pożytku i będzie wpływać na jego działalność przez wiele lat.
Premierowe
przedstawienie poprzedzi – o godz. 18.30 w Galerii Mozaika – otwarcie
wystawy zdjęc teatralnych znanego radomskiego fotografika i
fotoreportera Mariana Studzińskiego.
(k.woj)
Fot.: Teatr Powszechny, M. Dąbrowski