MDK się urządza

Remont kamienicy, w której mieści się MDK, trwał ponad dwa lata, skończył się na początku lipca. Kolorowa fasada zachwyca, wnętrze również zmieniło się na plus. Ale dopiero teraz przyszli użytkownicy gmachu odkrywają jego mankamenty. Na ścianach pojawiają się zacieki. Zaskakuje ulokowanie ubikacji przystosowanej dla osób niepełnosprawnych na ostatnim piętrze, do którego winda już nie dociera. Pokonanie stromych schodów na wózku inwalidzkim jest niemożliwe. Ale to nie koniec przykrych niespodzianek. - Problemem jest m.in. ilość kontaktów w ścianach, jest ich za dużo i nie mają odpowiednich zabezpieczeń przed dziećmi. W małych salach znajduje się nawet po dziesięć gniazdek, a są one tam zupełnie niepotrzebne. Odwiedzają nas maluchy, które mogą coś w nie wsadzić, musimy je jakoś zabezpieczyć - wylicza dyrektorka MDK Elżbieta Sobkowiak.

Wiele osób liczyło, po remoncie że uda się wygospodarować więcej pomieszczeń, ale jest odwrotnie. - Mamy windę, z której bardzo się cieszę, ale przez jej budowę uszczupliliśmy się o trzy sale. O tym wiedziałam wcześniej i zdążyłam sie z tym pogodzić, jednak nie spodziewałam się, że stracimy sporą część poddasza - podkreśla E. Sobkowiak. - Okazało się że przy docieplaniu pomieszczenia, sufit obniżył się o kilkadziesiąt centymetrów. Wcześniej było to miejsce dla orkiestry Grandioso, teraz musimy znaleźć dla niej inne miejsce. Teraz poddasze nadaje się tylko do przechowalnia instrumentów - dodaje.
Dyr. Sobkowiak prosi, by jednak mocno zaznaczyć, że te niedociągnięcia nie przesłaniają ogromnej radości z całej inwestycji. - Cieszymy się ogromnie, że udało nam się przeprowadzić ten remont, a usterki są widocznie nieuniknione - sumuje.
Placówka jest cały czas urządzana. - Do niektórych sal mamy już meble, do kilku musimy je dopiero zakupić. Pracownia komputerowa jest wyposażona. Pomieszczenia administracyjne, m.in. sekretariat również jest gotowy, czekamy jeszcze na przyłączenie telefonów bo bez tego ani rusz - twierdzi Elżbieta Sobkowiak.