Miasto chce budować halę, choć dawni właściciele wystąpili z roszczeniami do gruntu
Aby zrozumieć kłopoty, jakie spadły w pierwszych dniach urzędowania na
nowego prezydenta, trzeba się cofnąć aż do lat 80. XX w., kiedy to w
sąsiedztwie stadionu Radomiaka ówczesne władze planowały budowę
kompleksu sportowego, m.in. z halą, basenem, segmentem odnowy
biologicznej. Na planach się jednak skończyło: zdążono postawić jedynie
konstrukcję obiektu, który niedokończony straszył przez wiele lat.
Nadzieja na zmiany przyszła, gdy miasto w 2003 r. sprzedało za 605 tys.
zł obiekty właścicielowi Jadaru. Ten także miał budować kompleks
sportowy, ale wkrótce odsprzedał je miastu z zyskiem – za 2, 5 mln zł.
Teraz na tym terenie były prezydent Andrzej Kosztowniak postanowił
zbudować ogromną halę widowiskowo-sportową. Miasto potrzebowało na ten
cel około 80 mln zł, dlatego wystąpiło do Ministerstwa Sportu o
dofinansowanie i w 2013 r. je otrzymało, ale tylko formalnie.
Kosztowniak zdecydował, że nie weźmie tych pieniędzy, ponieważ – jak
przekonywał – politycy Platformy w rządzie obiecywali na ten cel więcej –
40 mln zł. Gmina już wydała na przygotowanie tej inwestycji około 2,5
mln zł – uprzątnęła teren i ma pozwolenie na budowę.
Dawni właściciele starają się o zwrot gruntu, bo mają do tego prawo: zostali wywłaszczeni, a na terenie tym nie powstała planowana inwestycja.
Czy zatem gmina dysponowała nie swoim gruntem? Czy wiedziała o roszczeniach? – Właściciele złożyli ponad roku temu wniosek o zwrot
nieruchomości do urzędu miejskiego. Po jego przeanalizowaniu miasto
stwierdziło, że nie może się tym zajmować, bo jest stroną w sprawie.
Miało obowiązek powiadomić o tym wojewodę i tak zrobiło, a wojewoda
skierował sprawę do starostwa – tłumaczy Ewa Taborek, zastępca
naczelnika w Starostwie Powiatowym w Radomiu. Wyjaśnia, że rzecz dotyczy
2 ha gruntu.
Decyzji starosty należy się spodziewać na przełomie
czerwca i lipca, potem obie strony mogą odwołać się do sądu. – Ale już
dzisiaj po analizie zgromadzonego materiału możemy ocenić, że część
terenu będzie podlegała zwrotowi – mówi Ewa Taborek.
Co na to władze miasta? Z prezydentem Radosławem Witkowskim nie udało nam się skontaktować. Prezes MOSiR Piotr Kalinkowski zapewnia, że nie dostałby pozwolenia na budowę, gdyby roszczenie było miastu znane. A takie pozwolenie dostał w marcu 2013 r. Sam dowiedział się o staraniach właścicieli na jesieni tego roku. - Nie wiemy, w którym momencie to roszczenie staje się skutecznie - mówi Kalinkowski. Przyznaje, że dostał od prezydenta zadanie: tak przygtowywać proces inwestycyjny, by w czerwcu 2015 r. można było budowę rozpocząć.
Bożena Dobrzyńska