Mitsubishi ASX – mniejszy, spory brat
Mitsubishi produkuje myśliwiec F-2. Japońskie dzieło wygląda o niebo lepiej od F-16, które potrafią się psuć miast latać. Właśnie ze swojego myśliwca japoński koncern zapożyczył linię stylistyczną przodu swych konstrukcji na czterech kołach. Mowa o atrapie chłodnicy… i na tym prawie koniec. Prawie, bowiem Mitsubishi ma odlotowe terenowe zawieszenia, które potrafią wiele wytrzymać współpracując z napędem 4 x 4. Nowe dziecko, (w zależności od wersji) oferuje napęd 4x4 i wyższe zawieszenie w nadwoziu sporym, lecz nie tak sporym jak większy Outlander. A, że nasze połatane drogi przypominają bezdroża, więc to pocieszające, że możemy za mniej kupić coś, w czym mamy szansę dalej zajechać.
Niech nas nie zmyli optyka i stylistyka. ASX wygląda na mniejszego brata Outlandera (o 34,5 cm), w dodatku ma ładniejsze przetłoczenia, ale ma identyczny rozstaw osi – 267 cm. Co ciekawe, 70 proc. pozostałych komponentów jest wspólnych z Outlanderem. Skoro jesteśmy przy cyferkach, ASX mierzy sobie 429,5 cm długości, 177 cm szerokości i 161,5 cm wysokości. W tym znajdziemy pięć siedzeń, 416 litrów pojemności bagażnika (bez składania foteli), tylna kanapa dzielona w stosunku 60/40. Jest otwór do transportu nart i płaski schowek (prócz innych) pod podłogą. W zależności od wersji mamy do 7 poduszek bezpieczeństwa, łącznie z chroniącą kolana kierowcy. A nad głową, jeśli chcemy, możemy zamówić szklany panoramiczny dach. Zestaw wskaźników, środkowa konsola może nie jest przykładem bitów i bajtów oraz kolorową choinką na święta, co ostatnio tak modne. Jest za to spokojna, z przejrzyście i funkcjonalnie rozmieszczonymi pokrętłami i włącznikami. Prócz nich znajdziemy np. audio Rockford Fosgate, nawigację, komputer, klimę, USB, Bluetooth, reflektory ksenonowe, kamerę cofania. A to tylko czubek opcji wyposażenia Mitsubishi ASX.
Najważniejsze jednak znajduje się pod przednią maską. Znajdziemy tam zupełnie nowy, w całości aluminiowy, czterocylindrowy, 16-zaworowy ekologiczny silnik wysokoprężny o pojemności 1.8 l. Motor spełnia rygorystyczne wymogi normy Euro 5. Dwa wałki rozrządu w głowicy oraz bezpośredni układ wtryskowy typu Common Rail plus turbosprężarka o zmiennej geometrii. Zastosowano system zmiennych faz rozrządu - po raz pierwszy w samochodzie osobowym z silnikiem Diesla! Efekt: 150 KM przy 4 000 obr./min. oraz 300 Nm. Auto pogna 200 km/h. Setkę osiąga w 9,7 s. Pali średnio 5,5 litra. Najtańsza wersja z tym nowoczesnym dieslem i napędem na przednią oś kosztuje 81 390 zł. Można i taniej, lecz wybierając słabszego diesla lub benzyniaka o poj. 1.6 l. i mocy 116 KM za 67 700 zł. Z jednostkami współpracuje 5- lub 6-biegowa manualna skrzynia. Do tego możemy zamówić system Automatic Stop & Go, by na czerwonych światłach oszczędzać kropelki paliwa.
Jeśli chcemy i wydamy kolejne złotówki, zamontują nam GSC. Odzyskamy wtedy energię podczas hamowania. Do kompletu opony o zmniejszonych oporach toczenia plus napęd na cztery koła. Ten ostatni nadzoruje elektronika. Kierowca jest od tego, by wybrać jeden z trzech trybów pracy: 2WD, 4WD AUTO lub 4WD LOCK. Jak informuje producent: „W ostatnim trybie jest przekazywane do tylnych kół około półtora raza więcej momentu obrotowego. Wszystko, aby zwiększyć właściwości terenowe na nieutwardzonych nawierzchniach oraz w sytuacji, gdy pojazd utknie". Warto jeszcze dodać cały worek różnych systemów czuwających nad bezpieczeństwem biernym i czynnym i otrzymujemy samochód groźny dla… konkurencji.
Można długo pisać o ciekawostkach w Mitsubishi ASX. Auto wkracza do jednego z najbardziej obiecujących sektorów europejskiego rynku. Od 104 000 sprzedanych crossoverów w 2005 roku do spodziewanych 458 000 w 2010 roku. Dla mnie największą zaletą ASX jest to, że w otaczającym nas krzykliwym, głośnym, jakże kolorowym świecie jest on… niczym oaza motoryzacyjnego spokoju. Jednocześnie kryjąc pod maską piękny dorobek myśli technicznej japońskich inżynierów. ASX wyjeżdża z zakładów Mitsubishi w Okazaki (Japonia). Płynie statkami, lecz spróbujcie auto kupić od ręki… prędzej szóstkę w totka trafisz. Kolejka sięga za rogatki miasta. I choć w niej nie stoję (jeszcze), to widać nie tylko ja lubię nalepkę „Made in Japan”.
Bartek Olszewski, RAA
Wiecej infomrmacji: Mitsubishi Motors Polska , Mitsubishi Zeszuta