Monitoring z poślizgiem
Jest szansa na rozbudowę miejskiego monitoringu w... 2010 roku. Wniosek o dofinansowanie z UE opracowany na bazie tzw. mapy zagrożeń magistrat już ma. Nie może go jednak złożyć, musi czekać do końca 2009 r.
Na razie w Radomiu w systemie działa trzydzieści sześć kamer, obserwują miasto dzień i noc.
Pomagają łapać przestępców, nieść pomoc potrzebującym, dają poczucie
bezpieczeństwa. Radom ma szanse na dodatkowe 32. Ich zakup i montaż mał być
sfinansowany z pieniędzy unijnych, miały działać już w przyszłym. Ale nie będą.
- Jeszcze kilka dni temu byłem przekonany, że szybko złożymy wniosek, otrzymamy pieniądze i już w 2009 nowe kamery będą nas strzec. Zrobiliśmy wszystko, wniosek mamy gotowy. Sytuacja jednak się zmieniła. Wnioski będą przyjmowane na tego typu inwestycje od czwartego kwartału 2009 roku, więc pieniądze dostaniemy dopiero w 2010 roku - tłumaczy prezydent Andrzej Kosztowniak. Jak jednak przyznaje, widzi światełko w tunelu. - Rozważymy wygospodarowanie funduszy na ten cel w budżecie, być może sami je sfinansujemy, a potem postaramy się o zwrot kosztów z UE - mówi prezydent.
Za tym by kamery pojawiły się jak najszybciej jest m.in. policja. - Dzięki nim szybko ustalamy m.in. sprawców
wypadku, pogotowie szybciej dostaje informacje o zdarzeniu - przekonuje komendant miejski policji Andrzej Chaniecki.
Również doświadczenie mówi, że kamery są potrzebne. Od początku roku do 31 października pracownicy monitoringu zgłosili 2564 interwencji. Na gorącym uczynku złapano 26 sprawców przestępstw oraz 2108 sprawców wykroczeń. Zatrzymano także jedną osobę poszukiwaną listem gończym. - Do Straży Miejskiej wpłynęło 456 zgłoszeń z prośbą o interwencję związaną z zagrożeniem zdrowia i życia. 121 razy wzywano karetkę, 258 razy udzielano pomocy nietrzeźwym - wylicza komendant Chaniecki.
O tym, gdzie mają zostać założone nowe kamery zdecydowano na podstawie tzw. mapy zagrożeń opracowanej przez Stowarzyszenie Bezpieczne Miasto. - To miejsca, gdzie zdarza się najwięcej rozbojów, napadów i chuligańskich wybryków. A w Radomiu jest ich cały czas sporo. Bazowaliśmy na policyjnych statystykach, ale służby mundurowe mają nieco inne spojrzenie na poczucie bezpieczeństwa niż mieszkańcy, którzy żyją w tych niebezpiecznych rejonach. Przy opracowaniu mapy uwzględniliśmy więc sugestie radomian - zapewnia pełnomocnik stowarzyszenia Czesław Gąsiorowski.
Grzegorz Marciniak