Musi uprzątnąć łąki na Zamłyniu

Na łąki miedzy tymi ulicami, w tym także w pobliżu Mlecznej i ujścia do niej Cerekwianki trafił gruz m.in. z remontowanych ulic w centrum Radomia. Wycięto też drzewa i wywieziono część ziemi, przez co w dołach zbierała się woda. Sprawą zainteresował się radny Jakub Kluziński (Kocham Radom) pisząc o tym na swoim blogu i składając interpelację w magistracie jeszcze w listopadzie ub. roku.
- Ale o problemie wiedzieliśmy także od mieszkańca, który zaniepokojony tym co zobaczył, poprosił nas o interwencję – tłumaczy dyrektorka wydziału ochrony środowiska i rolnictwa Urzędu Miejskiego w Radomiu Grażyna Krugły. Jednocześnie podkreśla, że sprawa jest bardzo skomplikowana i dlatego jej wyjaśnianie trwa tak długo. - Najpierw szukaliśmy sprawcy jako osoby fizycznej, potem okazało się, że to jednak firma. To ważne, bo w każdym z tych przypadków mają zastosowanie inne przepisy. Musieliśmy też przesłuchać właściciela firmy, ale nie zgłaszał się na nasze wezwania – wyjaśnia dyr. Krugły.
Urzędnicy ustalili, że gruz był wywożony na dwie działki, w tym jedną należącą do rodziny przedsiębiorcy i na sąsiednią, gdzie spadkobierczynie właściciela wyraziły zgodę na pozostawienie odpadów. - Ale gruz, betonowe elementy powinny być wtedy rozkruszone. Dlatego podczas wczorajszej rozmowy zobowiązaliśmy przedsiębiorcę, by do końca marca to zrobił. Zadeklarował, że część ziemi wywiezie na swoją działkę budowlaną, a betonowe kręgi i tym podobne pozostałości przekaże do firmy ZYKO DRÓG, która zajmuje się takimi usługami – mówi G. Krugły.
Wydział dał także do analizy próbki ziemi wywożonej z tego terenu. - Było podejrzenie, że może to być torf, a zgodnie z przepisami, jako kopalinę, można go eksploatować wyłącznie na podstawie koncesji. Wynik pierwszej analizy pokazał jednak, że mamy do czynienia tylko z żyzną ziemią. Ale , by mieć stuprocentową pewność, badania powtarzamy – dodaje dyr. Krugły.
Od wyniku zależy teraz decyzja, jaką wydział wyda, choć i w tym przypadku teren musi wrócić do pierwotnego stanu.
Nie udało się natomiast ustalić, kto wycinał drzewa. - To teren nieogrodzony, przez który przechodzą ludzie skracając sobie drogę – wyjaśnia Grażyna Krugły.
Jak zapowiada dyrektorka radny Kluziński, który złożył kolejną interpelację w sprawie łąk na Zmłyniu, otrzyma teraz z wydziału ochrony środowiska aktualną odpowiedź.
Bożena Dobrzyńska
Fot.: Jakub Kluziński www.kluzinski.blox.pl