Muzyczny horror w „domu diabła”

19 lutego 2012
To była rzeczywiście wizyta w "domu diabła", jak zapowiadał tytuł wieczoru. Ale orgaznizatorzy koncertu Radomskiej Orkiesatry Kameralnej stopniowali słuchaczom doznania artystyczne i ... emocjonalne, umieszczając "La casa del diavolo" dopiero na finał programu.


 

Solista Piotr Pławner
Po raz kolejny radomscy melomani przekonali się, że maja i wspaniałą orkiestrę i doskonałe jej zaplecze, które pod wodzą dyrektora Macieja Żółtowskiego, potrafi zaprosić do Radomia najznakomitszych muzyków.

Pierwszą część sobotniego wieczoru zdominował Wolfgang Amadeusz Mozart a prawdziwą ucztę duchową zapewnili słuchaczom: Radomska Orkiestra Kameralna pod batutą włoskiego dyrygenta Michele Santorsoli oraz solisty, skrzypka Piotra Pławnera. ROK wykonała najpierw Divertimento D-dur KV 136, a potem towarzyszyła Piotrowi Pławnerowi w V Koncercie skrzypcowym A-dur KV 219. Utytułowany polski artysta, laureat licznych konkursów, festiwali zarówno krajowych, jak i zagranicznych dał i w Radomiu popis swoich wielkich umiejętności, warsztatu i wrażliwości muzycznej. Nic dziwnego, że publiczność nie pozwoliła mu zejść ze sceny bez bisu. W podziękowaniu za gromkie brawa skrzypek zagrał jeszcze Gawota E-dur Jana Sebastiana Bacha.

Po przerwie ROK z w znakomity sposób przybliżyła twórczość mniej znanego włoskiego kompozytora Marco Enrico Bossiego, wykonując Intermezzi Goldoniani, op. 127 i "przekonując" zarazem, że twórczość zmarłego w 1925 roku muzyka brzmi nad wyraz współcześnie, a czasem wręcz nowocześnie.

I tak jak była mowa na wstępie, prawdziwie diabelskie emocje czekały słuchaczy na sam finał. ROK, cały czas pod batutą Michele Santorsoli, zagrała Symfonię d-moll, op. 12 nr 4 Luigi Bocheriniego "La casa del diavolo" przenosząc nas w klimaty wprost z opowieści z dużą domieszką horroru: budowaniem napięcia, muzycznymi zwrotami akcji, zaskakująca puentą.

Bożena Dobrzyńska

P.S. Jakże brakuje podczas koncertów prowadzącej je dotychczas Agnieszki Możdżyńskiej! Przykro pisać (i mówić), ale jej zastępca (tymczasowy, bo pani Agnieszka jest na urlopie macierzyńskim) nie tylko nie dorównuje swojej poprzedniczce, ale chwilami wręcz ośmiesza organizatorów! Czymże innym jest czytanie imienia włoskiego "Michele" z angielska "Miszele" (zamiast "Mikele"), mówienie, że kompozytor nazywał się "Boczerini'? Dobrze, że chociaż w przerwie ktoś poduczył konferansjera, jak poprawnie wymawiać obcojęzyczne nazwiska i zwroty!

Zobacz też: www.rok.art.pl