Na finał kontrabas

Podczas minionego już sezonu radomscy melomani mieli okazję wysłuchać wirtuozów fortepianu, harfy, fletu, skrzypiec i instrumentów dawnych, czy egzotycznych. Tym razem Jacek Mirucki pokazał, że wielki, XVIII-wieczny kontrabas włoski potrafi brzmieć także lirycznie i subtelnie.
W pierwszej części koncertu solista wraz z towarzyszącym mu zespołem pod dyrekcją Macieja Żółtowskiego wykonał koncert na kontrabas i orkiestrę h-moll Giowanniego Bottesiniego. - Potrafił grać na dwóch, trzech strunach, wydobywając z niego takie dźwięki, jakby zamknął w instrumencie słowiki - podkreślała prowadząca koncert Agnieszka Możdzyńska. - To także wielkie wyzwanie techniczne dla naszego gościa i orkiestry, ale oni się tych wyzwań nie boją - zapewniła.
Udowodnili to także prezentując koncert na kontrabas i orkiestrę A-dur Domenico Dragonettiego. Pochodzący z Wenecji kompozytor znany w Całej Europie i zapraszany do wielu krajów, by tam osiąść wybrał ostatecznie Londyn i tamtejszą Królewską Orkiestrę Kameralną. - To także twórca "smyczka Dragonettiego", który ulepszał przez całe życie. Uchodził za wielkiego oryginała sadzając na widowni poprzebierane manekiny, jden udawał jego żonę, choć naprawdę jej nie miał. Za to na koncertach towarzyszył mu wierny pies Carlo, który dawał także swój głos... - opowiadała A. Możdżyńska.
W drugiej części wieczoru ROK brawurowo zagrała Diverimento na orkiestrę smyczkową Beli Bartoka.
(bdb)
Więcej o Orkiestrze na www.rok.art.pl