Na religii katechetka pokazała, „jak wyrywają dzieciom rączki i nóżki”. Rodzice zbulwersowani

6 kwietnia 2016

Katechetka z PSP nr 34 opowiadała uczniom klas piątych, że podczas aborcji dochodzi do rozerwania ludzkiego ciała. Do domu zadała obejrzenie filmu „Niemy krzyk”. Oburzeni rodzice interweniowali w dyrekcji, ale ta nie wiele może, bo katecheci merytorycznie podlegają pod kurię biskupią. Jej wydział katechetyczny bada sprawę.

  200814szkola   Bulwersujący temat został poruszony na lekcji religii w dwóch klasach, do których chodzą dzieci 12- i 11-letnie (jeśli zaczęły naukę jako sześciolatki). Gdy dowiedzieli się o tym rodzice, rodzice mailem poinformowali o tym dyrekcję szkoły i poprosili o wsparcie psychologiczne i pedagogiczne. - Bo dzieci nie chciały rozmawiać z rodzicami na ten temat. Informacje od katechetki zrozumiały na swój sposób, pytały np. czy dorośli "robią to" także żywym dzieciom - opowiada szef SLD w Radomiu Marcin Dąbrowski, do którego także dotarły skargi rodziców. - Może dlatego, że protestowaliśmy przeciwko wystawie antyaborcyjnej, którą zainstalowano przed klasztorem Bernardynów na Żeromskiego - dodaje. - Tuż przed snem córka powiedziała mi, że na religii pani katechetka wyświetlała im film, na którym widać było jak dzieciom wyrywali rączki i nóżki. Żaliła się, że chyba nie będzie mogła zasnąć. Byłam bardzo zaskoczona, nie wiedziałam o co chodzi. Dziecko nie użyło słowa "aborcja". Bardziej się domyśliłam, bo teraz jest tyle szumu w mediach na ten temat. Córka ma 11 lat i nawet nie ma pojęcia, w jaki sposób dochodzi do ciąży - relacjonuje jedna z matek. Dyrektor PSP nr 34 potwierdza: katechetka wyszła poza program nauczania religii w szkole. - Rozmawialiśmy z nią i zwróciliśmy uwagę, że absolutnie ten problem nie powinien być poruszany w szkole podstawowej. Przyznała, że niestety nie przemyślała wcześniej sprawy - zapewnia Danuta Kuźmiuk. Przyznaje, że dzieci reagują różnie. - Nie chcemy, aby ich wrażliwość została w jakikolwiek sposób naruszona. Z uczniami, rozmawiali już psycholog i pedagog. Oferują oni - w razie potrzeby - swoje wsparcie - zaznacza dyrektor PSP nr 34. Danuta Kuźmiuk podkreśla, że "szkoła może zrobić tylko tyle". Katecheci nie podlegają merytorycznie dyrekcji placówki, ale wydziałowi katechetycznemu kurii biskupiej. - I ten wydział zawiadomiliśmy o sprawie - mówi. - Jesteśmy w trakcie wyjaśniania tej sprawy. Przeprowadziliśmy już wstępną rozmowę z katechetką. Chcemy omówić tę kwestię także z księdzem biskupem, ale teraz wyjechał i musimy poczekać. Będziemy także rozmawiać z proboszczem parafii, na terenie której znajduje się szkoła. Do poniedziałku przygotujemy odpowiedź dla pani dyrektor - mówi ks. Stanisław Łabendowicz, dyrektor Wydziału Katechetycznego Kurii Biskupiej w Radomiu. Nie wiadomo zatem, czy katechetka poniesie konsekwencje i jakie one będą. Jak się dowiedzieliśmy, w PSP nr 34 uczy od dwóch miesięcy. Bożena Dobrzyńska
Tags