Nadzwyczajnie, bez wstrząsu
Dzisiejsza sesja Rady Miejskiej rozpoczęła się z ponad półgodzinnym opóźnieniem. Jak się okazało, przewodniczący rady Dariusz Wójcik (PiS) czekał na przybycie prezydenta, który w tym czasie otwierał wystawę poświęconą Kazimierzowi Paździorowi. Tym też powodem i innymi okolicznościowymi okazjami, w których chciał uczestniczyć, "wymówił się" z dalszej obecności na posiedzeniu. Swoje pełnomocnictwa przekazał zaś sekretarzowi miasta Rafałowi Czajkowskiemu.
Do rozpoczęcia właściwych obrad jednak nie doszło, bo Dariusz Wójcik zaproponował, by najpierw spotkała się komisja bezpieczeństwa rady, która zdecyduje, czy istnieje konieczność obrad w gronie wszystkich radnych. - Bezpieczeństwo Radomia jest tak zagrożone jak Klewek - porównywał. Twierdził, że nie pozwoli na ośmieszanie rady i robienie z niej kpin. Zapowiedział, że nie dopuści do głosu Kazimierza Czachora. Ogłosił godzinną przerwę w obradach i zaprosił członków komisji i byłego szefa SM do swojego gabinetu. Czachor jednak odmówił, a radni PiS i opozycji kłócili się, czy komisja powinna obradować, czy ma nad czym i jaki jest jej porządek obrad. Nie zachowywali już przy tym żadnych form grzecznościowych zwracając się do siebie po imieniu i komentując' "ale jaja", "nie chrzań". Już nieco spokojniej było na szybko zwołanym przez opozycję briefingu prasowym.
- Wielkich rewelacji od komendanta się nie spodziewamy, chcieliśmy wyłącznie znać stan bezpieczeństwa miasta, chcieliśmy porównać jego racje z racjami prezydenta - tłumaczył Wiesław Wędzonka (PO) i zarzucił Wójcikowi zerwanie obrad. Podobnie mówili Krzysztof Gajewski i Zdzisław Marcinkowski (obaj Radomianie Razem); ten drugi dopytywał Wójcicka jak się ma zaproponowany porządek obrad sesji, do tego co się teraz dzieje.
Po przerwie Dariusz Wójcik oddał prowadzenie obrad wiceprzewodniczącej rady Jolancie Korpetcie-Zych (Radomianie Razem). Sekretarz miasta Rafał Czajkowski próbował jeszcze przekonywać, że Straż Miejska jest powołana do utrzymywania porządku, a nie bezpieczeństwa, tymczasem na sali nie było komendanta policji. Zdaniem sekretarza, w tej sytuacji radni nie powinni zajmować się kwestiami bezpieczeństwa.
Co ujawnił Kazimierz Czachor? Że prezydent na prośbę strony kościelnej zgodził się, by samochód Straży Miejskiej jeździł na pielgrzymki do Częstochowy i woził tam plecaki jej uczestników, że Andrzej Kosztowniak zażyczył sobie, by podczas Air Show nieumundurowani strażnicy pełnili służbę przed VIP-owskim namiotem, że monitoring miejski bezprawnie używa częstotliwości, które są zarezerwowane wyłącznie dla straży: miejskich i granicznej oraz policji, że prezydent umarzał mandaty nałożone przez radomskich strażników. Wyjawił też, że mieli oni obowiązek "noszenia zniczy" na pogrzebach rodzin urzędników. Czachor powiedział, że prezydent zatrudnił w monitoringu strażnika zwolnionego z pracy za udział w libacji alkoholowej urządzonej w dyżurce budynku Urzędu Miejskiego. Z kolei Rafałowi Czajkowskiemu zarzucił, że ingerował w pracę SM, m.in. wydając polecenia jej funkcjonariuszom.
Sekretarz potwierdził: samochód straży jeździł na pielgrzymki, strażnicy uczestniczyli w pogrzebach ("Przecież należy uświetnić taką uroczystość" - przekonywał), prezydent umorzył trzy mandaty. Zakwestionowała to kontrola NIK. - Przyznaję, ingerowałem w sprawy straży, dlatego w 2008 roku wnioskowałem o odwołanie pana komendanta Czachora - zdradził.
Podczas dyskusji radni opozycji pytali wielokrotnie, dlaczego skoro tak źle działo się w Straży, prezydent to tolerował? - Co się w końcu stało? Dlaczego pan Czachor stracił teraz waszą ochronę? - próbował się dowiedzieć Wiesław Wędzonka. Również Krzysztof Gajewski twierdził, że podstawa do zwolnienia Czachora była w 2008 roku, bo wówczas nasiliły się protesty strażników przeciwko szefowi. - Tymczasem jeszcze półtora miesiąca temu pan prezydent mówił o byłym komendancie w samych superlatywach. Zdzisław Marcinkowski skomentował: - Przecież ktoś go powoływał, ktoś go rozliczał.
Radni PiS-u również nie oszczędzili Kazimierza Czachora. Jakub Kowalski: - Mam wrażenie, że chciał pan zrobić ze straży jakąś grupę antyterrorystyczną. Taka była pana ambicja. Piotr Kotwicki: - Gdyby był pan człowiekiem honoru, to podałby się pan do dymisji. Mundur zobowiązuje.
Większość twierdziła także, że zwoływanie tej sesji było bezsensowne. - Czy jesteście rewelacjami pana Czachora tak wstrząśnięci jak ja? - dopytywał Jakub Kowalski. Odpowiedział mu Waldemar Kordziński (PO). - Sesja pokazała nam mechanizmy, zależności pomiędzy jednostkami podległymi prezydentowi. Kontrola nad strażą nie była właściwa - mówił. Bohdan Karaś (SLD-Porozumienie Lewicy) przypomniał, że wielokrotnie podkreślał, że w straży dzieje się źle. - A jeśli czekaliście na sensacje, to należało wybrać się do kina - podsumował.
Bożena Dobrzyńska