Nagroda Literacka Radomia dla Dariusza Kupisza
"To napisana lekkim piórem, barwna, popularnonaukowa opowieść o szlachcie regionu radomskiego. Przedstawione w niej dzieje rozpoczynają się od momentu, w którym pojawiły się pierwsze wzmianki o protoplastach poszczególnych rodów, sięgają zaś końca XVIII wieku, czyli ostatnich lat Rzeczpospolitej szlacheckiej, zbiegających się w czasie ze zniknięciem państwa polskiego z mapy Europy" - brzmiało uzasadnienie jury dla Kupisza. Kapituła uznała również inne walory pracy: "autor wtajemnicza także czytelnika w mikrohistorię związaną z obyczajami miejscowej szlachty, oferuje mu informacje na temat jej życia codziennego, w atrakcyjnej formie przypomina legendy z nią związane" - podkreślała podczas gali wręczenia nagrody przewodnicząca jury Żaneta Nalewajk.
Sam autor dziękując za wyróżnienie przyznał, że książka kosztowała go dużo zachodu i zwykłej mitręgi, kiedy odwiedzał liczne miejsca, w tym parafie w poszukiwaniu materiałów do pracy. - Książkę dedykowałem mojej córce Klementynce, która towarzyszyła mi w tych poszukiwaniach. Na pewno nie wszędzie by mnie wpuszczono, gdyby nie ona - zdradził historyk.
Nagroda to poza splendorem także czek na 10 tys. zl.
Jury nie przyznało nagrody w kategorii książka literacka. Żaneta Nalewajk tak to tłumaczyła: "Ze względów proceduralnych jury zmuszone było wykluczyć z głosowania dwie z szesnastu nadesłanych propozycji. Wśród książek, które nie mogły zostać poddane pod głosowanie, znalazła się powieść zatytułowana "Ostatni raport" autorstwa Zbigniewa Kruszyńskiego, znakomitej klasy pisarza urodzonego w Radomiu. Powieść Kruszyńskiego cechowała się niezaprzeczalnie największymi walorami literackimi i pod tym względem zdystansowała inne książki nadesłane do oceny. W tej sytuacji jury podjęło decyzję o odstąpieniu od wyłonienia laureata Nagrody Literackiej Miasta Radomia w kategorii książka literacka.
Decyzja jury, a zwłaszcza enigmatyczne określenie "ze względów proceduralnych" uzasadniające, że nagrody nie przyznano w kategorii książka literacka sprawiło, że dziennikarze pytali dyrektorkę Miejskiej Biblioteki Publicznej Annę Skubisz-Szymanowską, o co konkretnie chodzi? Ale ta odsyłała do... oficjalnego uzasadnienia jury. - Naprawdę nic więcej nie mogę powiedzieć - przekonywała.
(bdb)
Komentarz
Dyrektorka przekonywała, ale nie przekonała. Ba, im dłużej dociekaliśmy, o który punkt regulaminu (na niego organizatorzy nagrody się powoływali) chodzi, tym Anna Skubisz-Szymanowska była coraz bardziej zażenowana. - Zapewniam państwa, że nie chodziło o pieniądze, bo te pan prezydent, także w tej kategorii przeznaczył. Bardzo mi przykro - przyznała w końcu.
Nam też bardzo przykro. A pewnie jeszcze bardziej autorom, którzy o laur się ubiegali. I my - czytelnicy (podatnicy składający się na nagrodę fundowaną przez prezydenta), i oni - pisarze - dowiedzieli się, że była świetna kandydatka do nagrody - ksiazka Kruszyńskiego. Ale jej nie dostała. Dlaczego? Jak to dlaczego? "ze względów proceduralnych".
Bożena Dobrzyńska