Napad, którego nie było

30 sierpnia 2007
Mężczyna zgłosił na komisariacie zawiadomienie, że wyciągnięto go z autobusu i okradziono. Policjanci natychmiast rozpoczęli poszukiwania sprawców, ale okazło się, że... radomianin wszystko sobie zmyślił. Teraz jego sprawą zajmie się prokurator.


"Czterech nieznanych sprawców, po uprzednim wyciągnięciu mnie za ręce z autobusu linii 7 skradło mi z  kieszeni portfel z dowodem osobistym, prawem jazdy, legitymacją studencką oraz 60 zł" – taką historię przedstawił policjantom 23-letni mieszkaniec Radomia. Do rozboju miało dojść w miniony poniedziałek o godz. 4.15 na przystanku autobusowym przy Placu Jagiellońskim. Zgłoszenie zostało przyjęte. Policjanci zaczęli szukać sprawców rozboju. - Przejrzano m.in: zapisy z miejskiego monitoringu.Funkcjonariusze ustalili jednak, że do żadnego rozboju nie doszło - relacjonuje rzecznik radomskiej policji rafał Jeżak. Mężczyznę przywieziono
do komendy i okazało się, że ...wszystko sobie wymyślił. Tłumaczył, że miał to być jego pierwszy dzień w nowej pracy, ale on nie chciał do niej iść. Po przesłuchaniu został zwolniony do domu. Teraz akta jego sprawy trafią do Prokuratory Rejonowej w Radomiu.

Jak wyjaśnia Jeżak, nie jest to jedyny tego typu przypadek w ostatnim czasie. - Trzeci komisariat policji w  Radomiu prowadził niedawno podobną sprawę. Pracownik jednej z radomskich hurtowni, zgłosił, że podczas jazdy samochodem został napadnięty przez nieznanych sprawców, którzy skradli mu kilkanaście tysięcy zł. To zgłoszenie też okazało się też fałszywe - informuje Jeżak.

Policjanci ostrzegają, że każdy, kto zgłasza zawiadomienie o przestępstwie, do którego nie doszło, zgodnie z kodeksem karnym, może zostać poddany karze pozbawienia wolności do dwóch lat.