Nie głodują, ale protestują
O swojej decyzji lekarze poinformowali na konferencji prasowej. Przypomnieli, że ich protest jest spowodowany sytuacją w systemie ochrony zdrowia, a odpowiedzialność za to, co się w niej dzieje ponosi rząd. - Poprzez protest głodowy chcieliśmy uświadomić, że we wrześniu, kiedy skończą się wypowiedzenia, szpitale przestaną funkcjonować - napisali w oświadczeniu Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego.
- Odstępujemy od głodówki, bo brak lekarzy na oddziałach doprowadziłby do ewakuacji szpitali. W Radomiu nie ma możliwości, tak jak w Warszawie, przewiezienia pacjentów do sąsiedniej placówki. Musieliby być transportowani po 100 km do Warszawy, Kielc czy Lublina. Już dziś oddział urologii z Tochtermana miał być przeniesiony w inne miejsce na terenie szpitala. Nie chcemy narażać zdrowia i życia chorych - tłumaczy szef komitetu strajkowego dr Grzegorz Stolarek. Dr Piotr Roczniak dodaje: - Nie mamy centrum powiadamiania kryzysowego, nie dysponujemy pociągiem sanitarnym. Na takie rozwiązanie można by się porwać przy dużej akceptacji społecznej dla naszego protestu. Ale i tak pokazaliśmy, jak duże zagrożenie powoduje strajk głodowy lekarzy.
W szpitalach: na Józefowie i przy ul. Tochtermana głodowało 44 osób. Protest trwa nadal, placówki pracują tak jak na ostrym dyżurze.
Radomscy medycy są bardzo rozgoryczeni brakiem postępu w rozmowach z rządem. - Niech nas etyki nie uczą politycy. Niech nas nie uczą etyki ci, którzy zarabiają 20 tysięcy miesięcznie - komentują.
O sytuacji w szpitalach Mazowsza dyskutował na nadzwyczajnym posiedzeniu zarząd województwa.
Zaapelował on do rządu, w szczególności do ministra zdrowia o: "podjęcie dialogu
w celu szybkiego przedstawienia konkretnych propozycji umożliwiających
ograniczenie skutków przedłużającego się strajku lekarzy oraz podjęcie
decyzji umożliwiających wypłatę strajkującym szpitalom zaliczki na świadczenie usług medycznych w części wynikającej z 1/12 umowy zawartej z
Narodowym Funduszem Zdrowia".