Nie ma zgody w Krychnowicach

3 października 2007
Lekarze z Krychnowic chcą odwołania dyrektora szpitala psychiatrycznego. Ich zdaniem Mirosław Ślifirczyk zignorował swoich pracowników, nie uczestnicząc w negocjacjach z ministrem zdrowia. Szef placówki nie zgadza się z zarzutami. Dr Beata Kordys (w środku)


We wtorek wieczorem, tuż po zawarciu porozumienia pomiędzy dyrekcjami szpitali na Józefowie i przy ul. Tochtermana, prof. Zbigniew Religa zapewniał, że ugoda ta dotyczy także placówki w Krychnowicach, choć jej dyrektor w rozmowach nie brał udziału. - Rozmawiałem przed chwilą telefonicznie z dyrektorem i twierdził, że zgadza się na nasze ustalenia – zapewniał minister zdrowia. Jednak obecni przy tym lekarze z Krychnowic powątpiewali w te deklaracje. Dziś 32 z nich podpisało się pod wnioskiem do marszałka Mazowsza (jest organem założycielskim szpitala) o odwołanie Mirosława Ślifirczyka.

- Przez cały czas strajku dyrektor nie chciał z nami konsruktywnie współpracować. Wolał wybrać metodę wywierania presji na środowisko lekarzy i pielęgniarek. Ostatnio w ogóle nie pojawiał się na rozmowach, a pierwszego października negocjacje całego międzyzakładowego komitetu strajkowego, z podowu jego nieobecności  nie odbyły się - uzasadnia dr Beata Topolska-Kordys z ze związku zawodowego lekarzy w WPZOZ. - Nie chcemy rozmawiać z panem dyrektorem w sprawie naszego powrotu do pracy, ponieważ postanowił on nie przyjąć warunków, które zostały wynegocjowane we wtorek na Józefowie.

Jak dodaje Topolska-Kordys, chodzi przede wszystkim o gwarancje powrotu lekarzy na te same, co  wcześniej stanowiska.

Mirosław Ślifirczyk Dyrektor Ślifirczyk zaprzecza, że nie rozmawiał ze związkowcami. - We wtorek od godziny 21 do piątej rano negocjowaliśmy warunki umowy – zaznacza. - Zaproponowałem lekarzom pworót do pracy na te same stanowiska, z wyjątkiem dwóch przypadków. Na oddziałach: dziecięco-młodzieżowym i psychiatrycznego, poniważ tam, by uniknąć ewakuacji zatrudniłem już bowiem nowych ordynatorów. Zaproponowałem zatem, by lekarze ci zostali zastępcami ordynatorów z dotychczasowymi pensjami. I na to wszyscy sie zgodzili.
Zdaniem dyrektora, lekarze wystąpili z pomysłem jego odwołania w momencie, gdy nie zgodził się na wyższe wynagrodzenia, niż te które wynegocjowali lekarze z Józefowa i Tochtermana. - To był pretekst – uważa.