Nowy dom, pełen ciepła i miłości

13 stycznia 2010
Dwie trzynastki przyniosą szczęście gospodarzom nowej placówki i wychowankom, które tu znalazły swój dom. Dziś, trzynastego otwarto w Radomiu 13. rodzinny dom dziecka. Dobrze się tu czują

- Zawsze pragnęłam mieć dużą rodzinę, w tym momencie moje marzenia się spełniły - tłumaczy Irena Wojda, dyrektorka placówki rodzinnej nr 13 na Józefowie. Razem z mężem mają teraz pięcioro nowych dzieci w wieku od 4 do 17 lat.

- Na początku byliśmy zawodową rodziną zastępczą i mieliśmy troje, teraz doszło jeszcze dwoje plus troje własnych - liczy pani Irena.

Dzieci państwa Wojdów są już dorosłe, mieszkają ze swoimi rodzinami. A duży dom stał pusty, dlatego pani Irena wraz z mężem  zdecydowali o zaopiekowaniu się dziećmi. - Zawsze o tym marzyliśmy. Był taki moment, kiedy nasza córka prosiła, żeby wziąć maluchy z domu dziecka na Boże Narodzenie. Wytłumaczyliśmy jej wtedy, że wcale to nie jest takie proste, że nie można od tak sobie zabrać dzieci na kilka dni. Ale od tego momentu zaczęliśmy się poważnie nad tym zastanawiać - opowiada Irena Wojda. Państwo Wojdowie uważają zgodnie, że trafili na dobre dzieci, które nie stwarzają w ogóle żadnych kłopotów.
Dom, w którym mieszkają jest własnością państwa Wojdów, a miasto porywa koszty utrzymania i wychowania podopiecznych. Dzieciaki mają dużo miejsca

 - Tu jest fajnie - mówią zgodnie Anita i Patrycja. Tradycyjny dom dziecka i pogotowie opiekuńcze to już dla dziewczynek nie zawsze najlepsze wspomnienie. - Teraz mamy bardzo dużo miejsca. Jest dużo ludzi i okolica też bardzo przyjemna - wyjaśniają. Dodają, że również "ciocia" jest bardzo fajna. - My jej zawsze pomagamy, a ona się cieszy i nas przytula - opowiadają dziewczynki.

- Sądzę, że decyzja była jak najbardziej słuszna - przekonuje syn państwa Wojdów Rafał. - Wspieram mamę i zawsze jeśli tylko mogę. to pomagam - twierdzi. Jego zdaniem, domownicy zdążyli się już do siebie przyzwyczaić i obdarzyć wzajemną sympatią. - Nasze relacje układają się dobrze, staramy się wzajemnie szanować - zapewnia Rafał. Święta Bożego Narodzenia cała duża rodzina spędziła już razem z nowymi wychowankami. Były to bardzo radosne chwile.

Nowa rodzina pragnie ofiarować swoim wychowankom miłość i ciepło. - Chciałabym, żeby to co, się dzieje w naszym domu dzieci wniosły w swoje dorosłe życie i "przełożyły" na rodziny. To jest dla mnie najważniejsze. Jeżeli ich rodziny będą szczęśliwe, tak jak my jesteśmy w tej chwili, to będzie dla mnie ogromna satysfakcja - zapewnia dyrektorka placówki. Podkreśla, że w rodzinnych domach każde z dzieci jest traktowane indywidualnie. - Przychodzą do nas, przytulają się i są traktowane jak swoje własne.- Przed świętami po raz pierwszy usłyszałam słowo: mamo. Są też takie chwile kiedy się płacze i płacze. Ale to jest płacz z radości - przekonuje pani Irena.

Katarzyna Wójtowicz