Od tkaniny do malarstwa

6 marca 2011
Imponująca, fascynująca, a zarazem bardzo osobista i intrygująca. Taka jest najnowsza wystawa w Elektrowni. W tymczasowej siedzibie Mazowieckiego Centrum Sztuki Współczesnej przu ul. Domagalskiego można oglądać tkaniny i malarstwo Hanny Wojdały-Markowskiej.



Hanna Wojdała-Markowska Przestrzeń ekspozycyjną Elektrowni wypełnia kilkadziesiąt prac radomskiej, niezwykłej artystki. Większość o zdecydowanym dużym formacie, wszystkie - o świetnej kompozycji, fakturze i kolorystyce. Nieco mniej miejsca zajmują tkaniny, które na pierwszy rzut oka i zwłaszcza laikowi, trudno odróżnić od obrazów.

Tkaniny zresztą - wydaje się - mogłyby pełnić dwie funkcje - artystyczną, estetyczną, jeśli zawiesimy je w galerii albo wręcz ścanie mieszkania (niejeden by chciał!) i użytkową, jeśli Hanna Wojdała-Markowska zajęłaby się na szerszą skalę projektowaniem dla przemysłu modowego (niejedna by to założyła!).

Tkanina artystyczna to zresztą dla obecnej profesor Wydziału Sztuki Politechniki Radomskiej nie pierwszyzna. Ukończyła ten kierunek w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych, gdzie robiła dyplom w Pracowni Gobelinu i Dywanu. Do swoich pierwszych artystycznych inspiracji nawiązywała podczas wernisażu w Elektrowni, mówiąc o zainteresowaniach kulturami pierwotnymi i tym, że do malarstwa doszła przez tkaninę.

To bardzo interesujące prace- Ale to nie jest tak, że ja maluje tkaninę. To jest moja fascynacja fakturą, skałą, murem, tynkiem, starą kamienicą. Dla mnie bardzo ważna jest właśnie materia i faktura. Postrzegam swoje obrazy jako ciągi zapisów - codziennych dni, codziennych spraw. Jeżeli poptarzymy na nie z pewnym dystansem, to one zaczynają się układać w jakieś znaczki, jakieś kreski, w takiego typu przesłania. Jeden dzień nic nie znaczy, ale jeżeli zaczniemy patrzec na nie w przyszłości, to zaczną nam się układać w rytmy, znaki, czasem do siebie podobne, zlewajace się - tłumaczy artystka.

Hanna Wojdała-Markowska podarowała jeden z obrazów do kolekcji Elektrowni. 

Na wernisaż przy ul. Domagalskiego przyjechało sporo osób, w części prawdopodobnie także studenci Wojdały-Markowskiej, ale również "zwykli", choć pewnie nieprzypadkowi, miłośnicy sztuki. W tym przypadku sztuki, której warto nie przegapić. A frekwencja w Elektrowni rodzi nadzieję, że działalność MCSW w remontowanym obecnie obiekcie przy ul. Kopernika zyskuje coraz większe grono zaintersowanych. 

Ekspozycja będzie czynna do 27 marca.

(bdb)

Więcej na www.elektrownia.art.pl