Optymalna Kia Optima

8 maja 2012
Czekałem na ten samochód jak na pierwszą gwiazdkę! Gdy go zobaczyłem, byłem zaskoczony: miejsca w niej jak w filharmonii, a głośniki, nawet gdy są wyłączone, pięknie grają. Kia uczyniła auto, w które nie dowierzają nawet sami jego stwórcy! To flagowy okręt: Optima...

 

Kia Optima Spójrzcie na jej linię: nie ma mowy byście przeszli obok niej obojętnie. Te światła niczym zespół Kiss. Te wloty powietrza po bokach nawiązujące do Astona Martina. Ta płynna linia dachu delikatnie płynąca i opadająca niczym w nowych Jaguarach. Zerknijcie na przednią szybę, jej górna linia nawiązuje go stylistyki atrapy chłodnicy; w którym samochodzie producent bawi się w takie detale i smaczki z szybą? Smaczków w tym aucie jest sporo. Smaczków, które budują ciekawe, ładne, świetnie wykonane nadwozie z nalepkami informującymi o latach gwarancji. O siedmiu latach gwarancji.

 

Miejsca aż nadto, materiały wykończenia wzorowe 

Jakże ja się "optymalnie" rozkoszowałem, gdy jadąc z łatwością uciekałem wszelakim "beemkom" „piątkom”, czy innym e-klasom! Przez chwilę w lusterku widziałem ich kierowców, jak szeroko otwierają oczy, bo nie mogą dorwać Optimy. Tymczasem pod moją maską równiutko i pewnie bije zaledwie niecałe 140 koni z 1,7 litra pojemności. W dodatku jest to diesel! Wierzcie mi: przyspieszenie Optimy nie porusza orbity, niemniej z "optymalnym" wdziękiem przytuli wasze ciała w super wygodne fotele. Gdy już rozbuja się ten prawie pięciometrowy statek odkryjecie, że Kia Optima należy do aut w stylu „hola hola!!!”. Czyli: jakże ona lekko sunie, połyka kilometry, ucieka konkurencji, jak sympatycznie pokonuje zakręty. Jak optymalnie podpowiada kierowcy: ej, bracie przyhamuj, bo przedobrzysz i wtedy "hola hola" -  żaden z licznych systemów elektronicznych nie pomoże, gdy przedobrzysz z zasadami fizyki. Łatwo i szybko można odkryć optymalne plusy zawieszenia i prowadzenia tej konstrukcji. To dobrze, dzięki temu możesz się dosłownie odprężać w klimatyzowanym wnętrzu, korzystać wręcz z puchu wygodnych foteli.

 

Optymalna linia Optimy 

A z tyłu... Z tyłu możesz spokojnie rozłożyć siedemnastocalowego laptopa (albo większego) na kolanach i miejsca jeszcze zostanie, powiedzmy na drukarkę. Tyle jest przestrzeni w Kia Optima. W bagażniku kolejne przestrzenie dla walizek. Dla wielu walizek. Ale wróćmy do wnętrza: prócz elektroniki, klimatyzacji, przejrzystości całej deski jest genialny system audio markowej firmy. W tej optymalnej koreańskiej operze można po prostu zapomnieć o bożym świecie. Rozmarzyć się, uciec od przyziemności, odprężyć się i... walczyć z rakiem! Dosłownie: walczyć z rakiem! Aż nie potrafię tego zrozumieć, dlaczego w Optimie, gdzie jest tyle przestrzeni zabrakło miejsca na popielniczkę? Zarówno z przodu jak i z tyłu. Tym autem będą jeździć bankowcy, właściciele firm, ludzie biznesu i sukcesu. Wyobrażacie sobie człowieka w pięknie skrojonym garniturze, który pali cygaro i korzysta z jakiejś puszki wsadzonej tam, gdzie powinien być kubeczek z kawą? Kochani Koreańczycy, ja rozumiem, że stworzyliście auto antynikotynowe, ale odkryjecie szybko, że gdy zamontujecie prawdziwą popielniczkę, to wtedy kolejka za Optimą nie będzie mieć końca. Tym bardziej, że (teraz uwaga) Kia prosi za swoją fregatę na kołach jedynie 83 tys zł. Przecież ta cena rozkłada na łopatki konkurencję. Za filharmonię na kołach, w której swoją drogą nie przystoi palić papierosów, tylko 80 tysięcy z wąsem! I kolejna uwaga: ta filharmonia na kołach spaliła mi... 6 litrów z małym wąsem! To nieprawdopodobne, w samochodzie, na którego pokładzie są klimatyzowane elektryczne fotele, kamera cofania i pięknie podświetlone progi, tylko 6 litrów znika z baku po 100 kilometrach. Żyjemy w ciekawych czasach, czasach kt których KIA zaczyna poważnie rozdawać karty... Przepraszam: optymalnie rozdawać karty, a za przygodę z Optimą/filharmonią dziękuje radomskiemu dealerowi, firmie Plejada.

Bartek Olszewski

Fot.:, dane techniczne, ceny, specyfikacje: Kia Motors Polska.