Pacjenci pojechali do Lipska

O przewiezieniu pacjentów dyrekcja placówki zdecydowała w chwili, gdy chirurdzy nie zgadzali się na podpisanie zgody na dłuższy czas pracy. - Dwie osoby wypisujemy do domu, ponieważ ich stan na to pozwala. Zostaje nam na oddziale sześć osób i to one będa ewakuowane jutro – wyjaśnia zastępca dyrektora szpitala Lucyna Wiśniewska.
Wywożony ze szpitala Ryszard Wilamowicz starał się zachować spokój, a nawet pogodę ducha. - Dobrze, że wiozą do Lipska, a nie do lazaretu – żartował. Nie mial nawet specjalnych pretensji do lekarzy. - To nie ich wina – twierdził.
Wczesnym popołudniem udało się zażegnać kryzysową sytuację na kolejnych oddziałach zagrożonych ewakuacją – na pulmonologii i kardiologii. Lekarze z tego pierwszego zgodzili się podpisać do końca marca umowy cywilno-prawne; na kardiologię skierowano specjalistów z poradni oraz pozyskano lekarzy z zewnątrz.
Wieczorem dyrekcja wznowiła rozmowy z chirurgami. - Ponowiłam moją poprzednią propozycję: dodatek nocny w wysokości 62 zł za godzinę pracy dla specjalisty z „dwójką”. Chrurdzi chcą natomiast tysiąc złotych podwyżki do podstawy wynagrodzenia, tyle ile dostali anestezjolodzy oraz nielikwidowania drugiej chirurgii. Oba postulaty są nierealne, bo nie ma potrzeby by w szpitalu fukkcjonowały dwa oddzialy chirurgiczne, natomiast anestezjolodzy otrzymali taką podwyżkę, ponieważ nie dostali jej w październiku.
Od decyzji chirurgów zależy, czy kolejnych sześciu ich pacjentów będzie ewakuowanych, a oddział zamknięty.
W szpitali na ul. Tochtermana też kryzys, ale tu ostateczne rozmowy mają być prowadzone jutro.
Zobacz też: Jednak ewakuacja