PiS upomina się o Łączniki

13 lutego 2013
Byłym pracownikom Fabryki Łączników kończą się zasiłki dla bezrobotnych, dlatego poskarżyli się parlamentarzystom PiS. – To była prywatyzacja według Tuska – ocenia sytuację poseł Marek Suski i zapowiada skargę do premiera na CBA.

 

Byli pracownicy poskarżyli się parlamentarzystom PiS- Mieliśmy pracę! Mieliśmy zamówienie i była produkcja! Nic nie zostało! Ne wiemy kto przejął nasze zamówienia. Nie dostaliśmy zaległych pieniędzy – żalą się byli pracownicy Łączników, których parlamentarzyści PiS zaprosili na konferencję prasową do swojego biura.

 

Politycy Prawa i Sprawiedliwości przypomnieli historię prywatyzacji FB. - Łączniki przejęła spółka, która powstała na miesiąc przed prywatyzacją, z kapitałem zakładowym 5 tys zł i bez żadnego doświadczenia! A minister skarbu uważał, że jest to „świetny inwestor. Zapewnia produkcję a pracownicy będą mieć pracę”. Z 8 mln 700 tys. zł długów, jakie miał zakład, zobowiązania urosły do ponad 20 mln. zł. Fabryka nie płaciła zobowiązań i pensji pracownikom, składek ZUS - opowiada poseł Suski. Po ogłoszeniu upadłości fabryki, PiS powiadomił prokuraturę, CBA i ministra skarbu. - Od wszystkich otrzymaliśmy odpowiedzi, że „wszystko jest dobrze” – zaznacza poseł Suski dodając, że prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, bo nie dopatrzyła się w postępowaniu zarządu fabryki działań na szkodę spółki. - Sąd wyznaczył na syndyka kolegę panów, którzy doprowadzili fabrykę do upadłości. Nikogo nie przesłuchano w tej sprawie– przekonuje Marek Suski.

 

"Krzakowa" prywatyzacja
- To była prywatyzacja, którą się nazywa „prywatyzacją z udziałem firmy krzak”. Pośpiesznie sprzedaje się Łączniki za symboliczną kwotę 1 mln 428 tys zł. Fabrykę doprowadza się do bardzo trudnej sytuacji, a następnie sprzedaje, bo nie ma innego wyjścia. To klasyczny sposób na prywatyzację za rządów władzy PO; syndyk majątek po fabryce wycenił na 37 mln zł! – przypomina poseł Zbigniew Kuźmiuk.

 

Sprawą Łączników zajmował się też senator Wojciech Skurkiewicz. CBA odmówiło zainteresowania się problemami FB tłumacząc, że sprawę prowadzi prokuratura. - Tymczasem ta ją umorzyła – mówi senator Skurkiewicz. Poseł Suski jest bardziej krytyczny: - To po prostu zmowa! – twierdzi. – Nic w przyrodzie nie zachodzi samoistnie. Musi być jakiś impuls. Skierujemy skargę na CBA do premiera rządu i do marszałka senatu – dodaje senator Skurkiewicz.

 

Łączniki w pokoiku, a tiry wywożą majątek

- Szukamy wsparcia – wyjaśniają byli pracownicy pracownicy FB. - Od 2011 roku ludziom się należy średnio po 5– 7 tys. zł. A niektórym po 12 – wylicza Janusz Skrzypek. Przypomina, że w styczniu 2012 złożyli skargę do Państwowej Inspekcji Pracy. – PIP stwierdziła nadużycia. Należały się nam pensje i inne zobowiązania. Syndyk zalega z wypłatami. Siedziba firmy została przeniesiona do Siedlec, a nas się o niczym nie informuje – żali się Janusz Skrzypek.

 

– Firmę przeniesiono do malutkiego pokoiku w Siedlcach – precyzuje poseł  Suski. – Były takie dni, że przyjeżdżało kilkanaście tirów i ładowano na nie rzeczy z magazynów. Kiedy zakład był kupowany, to w magazynie był towar wart 8 mln zł. Nie zostało nic! My to widzieliśmy – opowiada Roman Nosek, były pracownik firmy.

 

Marek Suski zapowiada, że PiS będzie apelować do premiera Tuska i marszałek Ewy Kopacz, o interwencję w sprawie wypłacenia zaległych wynagrodzeń dla byłych pracowników. - Będziemy też składać wniosek o nadzwyczajne posiedzenie sejmowej komisji skarbu.
 

(raa)